Kiedy śp. prezydent Lech Kaczyński w czasie swojej kadencji zarysował program polski ambitnej, która dzięki sile gospodarki, wielkości geograficznej, jakości elit i zdolności łączenia państw Europy Środkowo-Wschodniej rozpycha się nieco w Europie, jak zwykle w mediach spotkał się głównie z szyderstwem. Każdy z jego kroków w tym kierunku - od powiedzenia Rosji „nie”, gdy agresją na Gruzję próbowała zastraszyć obszar postkomunistyczny przez wsparcie przejęcia przez Orlen litewskiej rafinerii w Możejkach po działania na rzecz uwolnienia się od zależności energetycznej od Rosji, był poddawany w wątpliwość.
Politycy o bardzo małych rozumkach i ich medialni sprzymierzeńcy po prostu nie wyobrażali sobie, że można odrzucić pozycję - jak to określali - „ubogiej panny na wydaniu” i spróbować powalczyć o wyższy status wśród państw. Do rosyjskiego gazu mieliśmy być przecież przywiązani na wieki, na dodatek po najwyższych w Europie cenach, polski LOT wcale nie musiał być Polski, a Orlen i służby państwowe miały już zawsze patrzeć przez palce na rzekę przemycanych codziennie paliw (750 cystern dziennie!).
Piszę te słowa ze szwajcarskiego Davos, gdzie już po raz 50-ty trwa Światowe Forum Ekonomiczne, spotkanie liderów gospodarki i polityki, firm i mediów, z Europy, obu Ameryk, Azji, Chin, Indii, Afryki, właściwie z wszystkich aktywnych gospodarczo zakątków świata. Na głównej ulicy uroczego, choć bardzo już dużego i zatłoczonego, kurortu Polskę reprezentuje „Polish House” (Dom Polski), zorganizowany wspólnie przez dwie spółki z udziałem skarbu państwa - Grupę PZU i Bank Pekao S.A. Ich prezesi, Paweł Surówka (PZU) i Marek Lusztyn (Pekao) spotykają się tu z ludźmi zainteresowanymi polską gospodarką. W debatach i spotkaniach tu zorganizowany*ch mają* wziąć udział m.in. prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki, wicepremier Jacek Sasin, minister finansów Tadeusz Kościński, ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher, prezydent Łotwy Egils Levits, premier Estonii Jüri Ratas, prezydent Chorwacji **Kolinda Grabar-Kitarowić, wysocy menadżerowie takich koncernów i instytucji jak Google, Goldman Sachs, Atlantic Council, VISA i innych.
Tak szeroka reprezentacja państw Europy środkowo-wschodniej pozwala powiedzieć, że „Dom Polski” w Davos jest w tym roku ambasadą całego regionu
— zauważył w poniedziałek w Davos Paweł Surówka.
Prezes Pekao S.A. Marek Lusztyn zwracał w tym kontekście uwagę na panel poświęcony ekonomicznej sile i żywotności całego regionu.
To kolejny dowód na szerszy wymiar naszej reprezentacji w Davos
— dodał.
W miejscu „Polish House” jeszcze niedawno był tu sklep (i niedługo będzie), ale w Davos tak to właśnie działa - nawet miejsca wydawałoby się nie do przerobienia, na cztery-pięć dni trwania Forum zmieniają swoje przeznaczenie. Logotyp polskiej prezentacji nawiązuje do motywów góralskich. Ale bądźmy szczerzy - nie w wystroju mniej lub bardziej sympatycznym leży istota sprawy, ale w tym, czy w międzynarodowym obiegu gospodarczym ma się coś do powiedzenia. Polska ma tu mocne atuty: jeden z liderów wzrostu gospodarczego w Europie, kraj skutecznie zwalczający mafie vatowskie, mierzący się na konkurencyjnym rynku z wyzwaniami digitalizacji i rewolucji przemysłowej 4.0.
Żeby nie było tak słodko: widać w Davos jak bardzo świat oszalał na punkcie zmian klimatycznych. Wszyscy tu co prawda przylecieli samolotami, najbogatsi podjechali SUV-ami (których tu pełno, bo góry!), każdy zostawił ślad węglowy i zużyje, chce czy nie chce, morze plastiku, ale największe firmy prześcigają się w ogłaszaniu z wielkich billboardów, że „nic nie wpływa tak bardzo na zmiany klimatu jak status quo”. Presja, ideologiczna, emocjonalna, szalona wręcz, będzie niestety, można sądzić, w tej sprawie narastała.
Jak jednak pokazał premier Mateusz Morawiecki na ostatnim unijnym szczycie, także i w tej kwestii trzeba walczyć o swoje racje, choćby po to, by ubóstwo energetyczne nie dotknęło Polaków. Podkreślam: nie chodzi o ekologię, walkę ze smogiem, to jest potrzebne - chodzi o szaleństwo w którym gubi się wszelką racjonalność, zastępując ją paniką moralną. Zapowiadana w Davos Greta Thunberg zamierza przywieźć radykalne przesłanie: „nasz świat płonie!”.
Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ale sporo można mimo przeszkód osiągnąć. Okazało się, że zarządzany przez prezesa Rafała Milczarskiego LOT może nie tylko przynosić zyski, ale i myśleć o przejęciu niemieckich linii CONDOR, co dałoby mu podwojenie rocznej liczby klientów.
Orlen pod kierownictwem prezesa Daniela Obajtka inwestuje w przemysł petrochemiczny, wpłaca gigantyczne pieniądze do budżetu państwa, zwiększa procent produktów polskich w swojej ofercie, rozważa funkcjonowanie pod własną marką w Czechach i Niemczech.
Polska jest w grze, Polska się rozpycha. Raz lepiej, raz gorzej, ale wektor został przestawiony. Dzięki sensownemu zarządzaniu ocalałymi przed prywatyzacją zasobami publicznymi choć trochę nadrabiamy słabość, którą był i jest brak kapitału, dobrze opisany w Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju premiera Mateusza Morawieckiego. Czy aby nie w tym właśnie tkwi przyczyna tej lawiny, która co jakiś czas spada na obóz Zjednoczonej Prawicy ze strony tej zagranicy, która najlepiej zarabiała na Polsce pasywnej, uległej, wyprzedającej wszystko? Niejeden pyta pod nosem czytając o „Polish House” w Davos: po co nam polski pawilon czyż nie ma tam niemieckich firm? Którym też oczywiście życzymy dobrze, ale nie o to przecież chodzi, by Polacy nie mieli swoich.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/483119-polska-ambitna-tak-ale-i-wielu-irytujaca-tym-rozpychaniem