Kupowanie polskich produktów daje wymierne korzyści dla naszej gospodarki. Na tegorocznym Kongresie 590 firma Grant Thornton przedstawiła wyliczenia, jaka część z każdej złotówki wydanej na polskie i zagraniczne produkty zostaje w naszym kraju. Okazuje się, że jeśli wybierzemy produkt stricte zagraniczny – to znaczy taki, który wyprodukowała firma zagraniczna za granicą, to z każdej złotówki wydanej na jej produkty tylko 25 groszy zostaje w Polsce. Z kolei jeśli kupimy produkt wyprodukowany w Polsce przez polską firmę, to jest to już 79 groszy. Te pieniądze zostają w naszym kraju, zostaną wydane na produkty i usługi w Polsce, będą napędzały nasz wzrost gospodarczy
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Tomasz Dziewulski, twórca inicjatywy WspieramRozwój.pl i aplikacji Polskie Marki.
wPolityce.pl: Co to jest patriotyzm ekonomiczny?
Tomasz Dziewulski: Patriotyzm ekonomiczny jest to forma działania w gospodarce, która polega na wybieraniu towarów związanych z naszą wspólnotą gospodarczą przy założeniu, że są to towary dobrej jakości, spełniające nasze wymagania.
Jeden z głównych argumentów krytyków patriotyzmu ekonomicznego jest właśnie taki, że działanie takie oznacza kupowanie słabych jakościowo produktów tylko dlatego, że są polskie.
Tego typu krytyka bierze się z rozumienia patriotyzmu ekonomicznego jako wybierania za każdym razem tylko polskich produktów. A tu nie o to chodzi. Polskie produkty należy wybierać wtedy, kiedy wiemy, że są one dobrej jakości, i wiemy, że spełniają nasze oczekiwania. Chodzi o mądre wspieranie polskich firm. Jeśli będziemy kupować tylko polskie produkty, także te słabej jakości, to będziemy tylko szkodzić naszej gospodarce. W ten sposób będziemy utrzymywać je na rynku produkty, które powinny z niego zniknąć.
Jaki sens ma w ogóle celowe preferowanie polskich produktów na zakupach?
Daje to wymierne korzyści finansowe. Na tegorocznym Kongresie 590 firma Grant Thornton przedstawiła wyliczenia, jaka część z każdej złotówki wydanej na polskie i zagraniczne produkty zostaje w naszym kraju. Okazuje się, że jeśli wybierzemy produkt stricte zagraniczny – to znaczy taki, który wyprodukowała firma zagraniczna za granicą, to z każdej złotówki wydanej na jej produkty tylko 25 groszy zostaje w Polsce. Z kolei jeśli kupimy produkt wyprodukowany w Polsce przez polską firmę, to jest to już 79 groszy. Te pieniądze zostają w naszym kraju, zostaną wydane na produkty i usługi w Polsce, będą napędzały nasz wzrost gospodarczy. Firma Gran Thornton przedstawiła też, że przejście z grupy produktów zagranicznych na polskie o 1 proc., czyli gdybyśmy raz na sto razy kupili zamiast produktu zagranicznego produkt polski, oznacza dodatkowe 6,6 mld zł dla naszej gospodarki każdego roku.
Jak osoba, która chce kupować polskie produkty, ma je rozpoznawać? Czasem w mediach pojawia się zachęta, aby kupować produkty, których kod kreskowy zaczyna się od liczby 590. Czy rzeczywiście faktycznie każdy produkt oznaczony takim kodem jest polski?
Kod 590 jest aktualnie promowany jako ten oznaczający produkcję w Polsce, ale niestety nie zawsze można się kierować tylko nim. Na przykład telefony polskich firm produkowane w Chinach także są oznaczone tym kodem. Jednak przy obecnym poziomie edukacji patriotyzmu ekonomicznego samo kupowanie produktów oznaczonych kodem 590 też jest dobre.
Zdaje się też, że kodem 590 może być oznaczony nawet produkt zagranicznej firmy, wyprodukowany za granicą. Wystarczy, że taka firma ma spółkę-córkę zarejestrowaną w Polsce i poprzez nią wprowadzi swój produkt do obiegu w Polsce.
Tak, formalnie kod 590 można uzyskać za samą rejestrację produktu w Polsce.
Jak zatem poza kierowaniem się kodem 590 można ustalić, że produkt jest polski?
Najskuteczniejszym sposobem jest korzystanie ze stworzonych do tego celu aplikacji na smartfony. Obecnie na rynku są trzy takie aplikacje: Polskie Marki, Pola oraz WspieramRynek.pl. Umożliwiają one dostęp do bazy firm i produktów, które wedle mojej wiedzy we wszystkich tych aplikacjach są ręcznie tworzone przez wolontariuszy lub pracowników. Weryfikują oni za pomocą źródeł internetowych, a często także poprzez kontakt z firmami, kto jest ich faktycznym właścicielem, a na bazie tego określane jest, jaki kapitał reprezentują. Na podstawie powszechnie dostępnych informacji do baz danych wprowadzane jest też, czy produkty wytwarzane przez te firmy tworzone są w Polsce, czy też nie. Jednak wiadomo, że rynek jest bardzo dynamiczny, często się zmienia akcjonariat firm, nie raz zdarzają się też zwykłe ludzkie błędy. Z tego powodu polecam zainstalowanie na smartfonie wszystkich trzech aplikacji i porównywanie zawartych w nich danych.
Wiele osób, może zadawać sobie pytanie, która opcja jest z punktu polskiej gospodarki lepsza – kupowanie produktów polskiej firmy, która zleca ich wykonanie np. w Chinach, czy kupno produktów zagranicznej firmy, produkującej w Polsce.
Według wyliczeń firmy Grant Thornton w tym wypadku lepszym wariantem jest wybór produktów wytwarzanych w Polsce przez firmę zagraniczną. W tej sytuacji według wyliczeń tej firmy z każdej wydanej złotówki 76 groszy zostaje w Polsce, a produkt wytwarzany dla polskiej firmy za granicą oznacza około 50 groszy, które zostają w Polsce. Jednakże w tym miejscu warto sobie postawić też pytanie, jak widzimy przyszłość Polski, jak chcielibyśmy się rozwijać dalej. Czy chcemy się nastawiać na to, aby być zapleczem produkcyjnym dla zagranicznych firm, czy chcemy być właścicielami kapitału, którzy wytwarzają produkty na skalę globalną i korzystają też z globalizacji, wytwarzając nieraz za granicą coś tanio, aby potem mieć możliwość sprzedać z wysokim zyskiem? Osobiście, jeśli mam taką możliwość, to nastawiam się na kupowanie produktów od firm należących do polskiego kapitału. Chodzi tutaj o łańcuch miejsc pracy – w kraju macierzystym, z którego pochodzi producent, z reguły są tworzone te najwyżej płatne miejsca pracy – specjaliści od marketingu, kadra zarządzająca, dział badań i rozwoju. Natomiast te najmniej płatne miejsca pracy, związane z produkcją, są eksportowane za granicę do krajów, gdzie pracownikom można zapłacić mniej. Oczywiście dobrze byłoby, aby dużo produkować także u nas – być może w przyszłości będzie to w większym stopniu możliwe w wyniku m.in. automatyzacji produkcji, kiedy będzie można wytwarzać produkty znacznie redukując obecne koszty.
A jak wygląda sytuacja z markami własnymi sieci handlowych? Często są one atrakcyjne cenowo, a część z nich jest wytwarzana przez polskie firmy.
Z nimi jest problem, ponieważ nie posiadają stałego producenta. Jeden produkt może być wytwarzany przez kilku producentów, w zależności od regionu. Jeśli chcemy wspierać polskie firmy poprzez kupowanie produktów marek własnych, to warto za każdym razem sprawdzać, czy akurat producent tego konkretnego produktu jest polski. Mnie osobiście najbardziej w markach własnych nie podoba się to, że w takim wypadku polska firma nie buduje siły polskiej marki. Polska firma może w przypadku takiej współpracy zarabiać duże pieniądze, ale też taka współpraca może być w każdej chwili przez sieć handlową zakończona i w takim wypadku polska firma zostaje z niczym, bo po prostu jej marka nie jest na polskim rynku znana.
Argumentem często powtarzanym przez zwolenników patriotyzmu ekonomicznego jest to, że zagraniczne firmy mają transferować znaczną część osiągniętych w Polsce zysków za granicę. Jak to wygląda?
W Polsce jest takie prawo, że jak to powiedział jeden z polskich ekonomistów, „podatek CIT dla zagranicznej korporacji jest podatkiem dobrowolnym”. W praktyce niestety tak to wygląda, że 62 proc. podatników CIT nie płaci go w ogóle. Są firmy, które od wielu lat nie wykazują zysku i przez to nie płacą podatku. Za pomocą sprytnych działań finansowych, odpowiednich transferów pieniędzy do spółki matki z tytułu np. opłat licencyjnych. Niestety jest to praktyka stosowana także przez niektóre duże polskie firmy – to konsekwencja wadliwej konstrukcji podatku CIT. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie podatku obrotowego, zależnego od skali działania. To byłoby rozwiązanie, które zmusiłoby niektóre firmy do dorzucania się do naszego budżetu.
Poza tego typu działaniami zwolennicy patriotyzmu ekonomicznego nieraz wskazują na przypadki, kiedy ten sam produkt w Polsce jest droższy, a w bogatym państwie zachodnim tańszy, co dość trudno wytłumaczyć zwykłą logiką biznesową. Tak było na przykład w przypadku ceny wiertarki, oferowanej przez jedną z niemieckich sieci handlowych działającą w Polsce. W naszym kraju była znacznie droższa niż w Niemczech, chociaż to u nas są o wiele tańsi pracownicy, a ogólnie zarobki w Niemczech są kilka razy wyższe niż u nas.
To na pewno są przypadki, które warto nagłaśniać. Jedna z niemieckich sieci handlowych tłumaczy tę sytuację tym, że w Niemczech na niektóre produkty jest niższy podatek VAT niż w Polsce. Jednak to niewystarczające tłumaczenie dla tego, dlaczego produkt, na który podatek VAT w Polsce jest o 3 proc. wyższy niż w Niemczech, w Polsce kosztuje o 20 proc. więcej niż u naszych zachodnich sąsiadów. Prawda jest taka, że nie jesteśmy zbyt ważnym klientem dla tej sieci. Polacy są klientami, na których trzeba zarobić, a Niemcy jako kraj, w którym ta sieć ma swoją siedzibę, są tymi, których trzeba zadowolić. Osobiście tak to postrzegam.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/478282-wywiad-po-co-kupowac-polskie-produkty-ekspert-wyjasnia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.