Wczoraj zakończyły się dwudniowe obrady Rady Europejskiej w Brukseli, podczas których był dyskutowany przedstawiony przez Komisję Europejską „Nowy Zielony Ład” czyli program osiągnięcia neutralności klimatycznej przez UE do roku 2050 (neutralność rozumiana jako zrównanie emisji CO2 z jego pochłanianiem).
Polska w czasie tych negocjacji była w najtrudniejszej sytuacji, wszak mimo dużych inwestycji w naszej energetyce, ciągle w blisko 80 proc. jest ona oparta na węglu (kamiennym i brunatnym), a np. w sąsiednich Niemczech tylko w 35 proc.
Premier Morawiecki był nawet namawiany do zawetowania konkluzji szczytu w Brukseli, gdyby Polska miała być przymuszana do podporządkowania się większości krajów. Jednak udało mu się wynegocjować swoisty „rabat klimatyczny” dla naszego kraju. Będziemy zmniejszać emisję CO2 ale w takim tempie, żeby nie zaszkodzić polskiej gospodarce i znacząco nie pogorszyć jej konkurencyjności i naszym gospodarstwom domowym, które nie będą w stanie ponosić droższych cen energii.
Jak podkreślał na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki w dyskusji z premierami innych państw członkowskich, zwracał uwagę na zaszłości historyczne, w szczególności na fakt, że po II wojnie światowej mogliśmy zbudować taki, a nie inny system energetyczny oparty na własnych zasobach węgla. Nie mogliśmy także zbudować elektrowni jądrowej ze względów politycznych, tak jak nasi sąsiedzi na Południu (Czesi i Węgrzy), którzy w oparciu o technologię rosyjską, wybudowali bloki jądrowe (podczas wczorajszej debaty energia z elektrowni jądrowych uznana została za czystą energię).
Premier wprowadził również do dyskusji wątek emisji CO2 na głowę mieszkańca w poszczególnych krajach członkowskich, ale także konsumpcji CO2 na głowę mieszkańca, która obejmuje również import różnego rodzaju produktów, które także są obciążane emisją, ale na terenie innych krajów. Kraje Europy Zachodniej przez wiele lat wypychały różne rodzaje tzw. brudnej produkcji poza swoje kraje, często to krajów rozwijających się, a teraz większość takich produktów jak np. stal, cement, materiały budowlane, szkło po prostu importują.
Według premiera Morawieckiego mimo tego, że cele redukcyjne będziemy realizować własnym tempem, to będziemy mogli skorzystać z tworzonego przy tej okazji Funduszu Transformacji Energetycznej. Jego wielkość została określona na przynajmniej 100 mld euro w okresie 2021-2027 i mają to być środki poza wieloletnim unijnym budżetem, który jest negocjowany na ten sam okres, a jego wielkość ma przekroczyć 1 bilion euro. Na razie sposób jego tworzenia, a szczególnie zasady korzystania ze zgromadzonych w nim środkach nie są jeszcze jasne, ale według szacunków na Polskę miałoby przypaść przynajmniej 20 mld euro.
Jak się wydaje, premier Morawiecki wybrał najlepszą z możliwych strategii negocjacyjnych, gdyby zawetował wczorajsze konkluzje, zapewne podczas negocjowania rozporządzeń przygotowywanych przez Komisję stosowano by już większościowy system, a Polska nie byłaby w stanie zorganizować mniejszości blokującej. Ambitne cele klimatyczne zostałyby Polsce narzucone, a nasz kraj zostałby uznany z jedynego hamulcowego „Nowego Zielonego Ładu” - programu, który przez europejską lewicę jest uważany za swoistą religię klimatyczną.
Jeżeli na następnym szczycie, który ma zająć się sprawami klimatu (w czerwcu 2020 roku), uda się piątkowe ustalenia podtrzymać, co więcej będzie już jasne z jakich środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, Polska będzie mogła skorzystać i będzie to rząd 20-30 mld euro, to będziemy mogli uznać przyjętą strategię negocjacyjną za sukces. Jednocześnie będziemy także realizować programy takie jak „Czyste powietrze” (na który chcemy przeznaczyć ponad 100 mld zł przez 10 lat), a także „Mój prąd”, wspierający tzw. prosumentów wytwarzających energię na własne potrzeby, a to będzie miało znaczący pozytywny wpływ na poprawę jakości powietrza w naszym kraju.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/477660-premier-wynegocjowal-dla-polski-swoisty-rabat-klimatyczny