Z satysfakcją przeczytałem, że funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali byłych członków zarządu spółki EuRoPol GAZ - Michała Sz., Zdzisława J. oraz Mirosława D. Zarzut jest ciężki - „wyrządzenie spółce szkody majątkowej w wielkich rozmiarach”.
CZYTAJ TAKŻE: Byli pracownicy EuRoPol Gaz zatrzymani przez ABW. Gigantyczne straty dla spółki przez niekorzystne umowy gazowe z Rosją
Nic nas w tej sprawie nie powinno zaskakiwać, może poza tym, że tak długo panowie cieszyli się wolnością. Chodzi wszak o kompromitujące kontrakty podpisane z Rosjanami blisko dekadę temu. Sprawę opisywaliśmy jak pierwsi i jedyni tak szczegółowo wraz z Markiem Pyzą w tygodniku „Sieci” w sierpniu 2017 roku. Warto wrócić do tej publikacji, bo zawarliśmy w niej szczegóły, które ciężar dzisiejszych zarzutów znakomicie tłumaczą.
SPÓR NIE TYLKO O STOŁKI
Kwestia udziałów w EuRoPol Gazie, czyli firmie zarabiającej na przesyle rosyjskiego gazu przez Polskę na Zachód to tylko odprysk kontraktu gazowego z Gazpromem, który został podpisany w 2010 roku. Ale, zaznaczmy, odprysk wcale niemały. Opisaliśmy w „Sieci” zmieniającą się treść instrukcji negocjacyjnych, które premierowi Donaldowi Tuskowi podsuwał wicepremier Waldemar Pawlak. W pierwszym dokumencie z lutego 2009 roku jest punkt 5. o następującej treści:
W przypadku podniesienia przez stronę rosyjską kwestii statutu EuRoPol Gazu SA strona polska jest zainteresowana utrzymaniem status quo w obszarze podziału kompetencji i sposobu podejmowania decyzji przez zarząd spółki […].
W skrócie: Rosjanie chceli zmienić statut, który mówił, że w przypadku równej liczby głosów w sporach zarządu decyzja należała ostatecznie do prezesa, którym był nominat strony polskiej. Moskwie zależało na zrównaniu wagi głosów polskiego prezesa i rosyjskiego wiceprezesa, co w praktyce uniemożliwiało podjęcie jakiejkolwiek decyzji bez zgody Gazpromu. Sprawa była na tyle ważna, że - jak wynika z dokumentów, do których dotarliśmy - zabiegał o nią osobiście Władimir Putin podczas wizyty na Westerplatte w 2009 roku oraz rozmowy z Donaldem Tuskiem.
W rzeczywistości wszystkie te postulaty strony rosyjskiej miały na celu umożliwienie ograniczenia wysokości opłat za przesył rosyjskiego gazu, a w szczególności zablokowanie powstawania po stronie Gazprom Eksportu zobowiązania wobec EuRoPol Gaz spowodowanego niepłaceniem faktur wystawionych przez spółkę na podstawie taryfy zatwierdzonej przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki
— napisał w marcu 2010 r. Piotr Naimski (dziś pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej) w obszernej analizie dla prezydenta Kaczyńskiego.
MILIARD NAM NIEPOTRZEBNY
Sięgnijmy zatem do tygodnika „Sieci” z przełomu sierpnia i września 2017 r.. Pisaliśmy wówczas:
Spór EuRoPol Gazu z Gazpromem trwa od 2006 r., gdy rosyjski gigant zakwestionował cenę przesyłu gazu przez terytorium Polski i nie uiszczał opłat w całości. Dług zatem rósł, spór sądowy toczył się przez wiele lat. Kwota roszczeń w listopadzie 2009 r. wynosiła ok. 180 mln dol. W międzyczasie rozstrzygnęła się kwestia taryfy za pierwszy sporny 2006 r. – trybunał arbitrażowy w Moskwie przyznał rację stronie polskiej i zasądził zapłatę przez Gazprom Export 25 mln dol. Spory o długi za kolejne lata miały być dopiero rozpatrywane, ale wobec tego wyroku można było mieć uzasadnione nadzieje, że na naszą korzyść rozstrzygnie się również kwestia lat 2007–2009. Łącznie mówimy tutaj o blisko 276 mln dol., czyli prawie 1 mld zł.
Kwota niebagatelna. Tym bardziej dziwi to, że polska strona postanowiła ją Rosjanom po prostu odpuścić. Nawet mimo oporów własnego środowiska politycznego, które widocznie uznało, że to działanie za bardzo „na rympał”.
I w tym miejscu artykułu pojawiają się nazwiska, które dzisiaj, z powodu zarzutów zmuszeni jesteśmy wykropkować.
Mimo to 20 dni później w Moskwie zostaje podpisana umowa pomiędzy firmami: Gazprom Export reprezentowaną przez Aleksandra Miedwiediewa, PGNiG SA z prezesem Michałem Sz. i wiceprezesem Radosławem Dudzińskim oraz EuRoPol Gaz SA reprezentowanym przez polskiego członka zarządu Mirosława D. i rosyjskiego członka zarządu J.A. Wasiukowa. Dokument ma klauzulę „zastrzeżone” i pokazuje dobitnie, że „negocjacje” były farsą. Daliśmy Rosjanom wszystko, czego zażądali, a w niektórych kwestiach nawet więcej.
TO NIE KONIEC
Z niezrozumiałych biznesowo powodów oddaliśmy zatem Rosjanom miliard złotych, ale… to nie koniec. Wracamy do artykułu w tygodniku „Sieci”:
Przeszłość mamy już pozamiataną, teraz ktoś postanowił zadbać o przyszłość rosyjskich partnerów. W osobnym punkcie zysk EuRoPol Gazu został ograniczony do zaledwie 21 mln zł rocznie. Więcej spółka nie miała prawa zarobić!
4 lutego 2010 r. w osobnym piśmie (także zastrzeżonym) próbuje to wyjaśnić prezes PGNiG Michał Sz.: „Informacja nt. porozumienia” skierowana jest do Donalda Tuska oraz ministrów gospodarki – Waldemara Pawlaka, skarbu – Aleksandra Grada, i spraw zagranicznych – Radosława Sikorskiego. Sz. przedstawia „syntetyczną informację prezentującą podstawowe korzyści” wynikające z podpisanej właśnie umowy z Gazpromem. I chwali się, że zysk EuRoPol Gazu ograniczony do 21 mln zł rocznie da w latach 2010–2045 nawet 756 mln zł. Tyle że w samym roku 2005 EuRoPol Gaz zanotował zysk w wysokości 160 mln zł (w trzech poprzednich latach odpowiednio: 918 mln, 580 mln, 367 mln). Prezes chwali się również, że umowa „gwarantuje nam status państwa tranzytowego”, ale cóż to oznacza, skoro praktycznie nic na tym nie zarobimy, a Rosja do Niemiec będzie słać gaz po minimalnych stawkach. Jest w tym zysk, i to niemały, ale dla Gazpromu.
Cała operacja wydawał się podejrzana od samego początku, ale rząd PO-PSL postanowił dokumenty utajnić, a potem czas zastrzeżenia przedłużano. Machlojki, również personalne miały nigdy nie wyjść na jaw. Chodzi o nagłe zmiany w zarządzie EuRoPol Gazu.
19 stycznia 2010 r. na trzy miesiące zawieszono obu przedstawicieli polskiej strony: prezesa Michała Kwiatkowskiego i Jerzego Tabakę. Zawieszony został także rosyjski wiceprezes Jurij Kałużski. Na ich miejsce do firmy wkroczyli bezpośredni przedstawiciele PGNiG i Gazpromu: Sz., Miedwiediew i D.. Stanowisko zachował drugi z Rosjan – Jewgienij Wasjukow. W oświadczeniu PGNiG mogliśmy przeczytać, że „tylko bezpośrednie zaangażowanie się w zarządzanie spółką urzędujących prezesów dwóch głównych akcjonariuszy EuRoPol Gazu, czyli PGNiG SA i Gazpromu Export, daje gwarancje rozwiązania spornych spraw w okresie, na który zostali oddelegowani”. Z pisma nie wynika, o jakie sprawy miało chodzić, ale efekty „negocjacji” nie pozostawiają wątpliwości – chodziło o pilne zrzeczenie się roszczeń wobec rosyjskiego koncernu. Efekt był natychmiastowy. Już następnego dnia szefostwa PGNiG i Gazpromu spotkały się z wicepremierem Pawlakiem oraz ministrem skarbu Gradem, by poinformować ich o wynikach rozmów. Później wystarczył tydzień, by podpisać fatalne da Polski porozumienie.
Sprawa kontraktu gazowego z Gazpromem wraca jak bumerang. Ostatnio za sprawą deklaracji strony polskiej, że porozumienia jamalskiego po 2022 roku, czyli po jego wygaśnięciu nie będziemy chcieli kontynuować. To był także dobry moment, by przypomnieć prokuraturze, że wciąż prowadzi postępowanie PRZECIWKO byłem wicepremierowi Waldemarowi Pawlakowi, który - jak wnika z naszych ustaleń - nie powinien być pewien dnia, ani godziny, gdy ktoś zapuka do jego drzwi.
Nieprzypadkowo nazwaliśmy go wtedy, w 2017 roku, przy okazji artykułów w „Sieci” „Człowiekiem Moskwy w Warszawie”. Dzisiaj jesteśmy nawet bardziej pewni, że to było bardzo trafne określenie.
CZYTAJ TAKŻE KOMENTARZ MARKA PYZY: Mówimy Gazpromowi: „Da swidania”, ale dlaczego prokuratura nie mówi nic?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/474760-byli-szefowie-europol-gaz-w-rekach-abw-kto-nastepny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.