Pesa odpiera zarzuty warszawskiego ratusza, który twierdzi, że „zebrane informacje w sposób graniczący z pewnością wskazywały, że żaden aneks nie przybliżyłby SKM do pozyskania taboru”. W rozmowie z portalem wPolityce.pl rzecznik prasowy bydgoskiej spółki Maciej Grześkowiak wskazuje na rzeczywisty stan realizacji zerwanego kontraktu. Na absurdalność argumentacji ratusza zwraca uwagę w rozmowie z nami również ekspert ds. rynku kolejowego Adrian Furgalski, wiceprezes Zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, który odwiedził bydgoską spółkę, aby zobaczyć, na jakim etapie jest realizacja zamówienia dla warszawskiej SKM. „Nie ma groźby utraty środków unijnych” - udowadnia Furgalski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Z ubolewaniem przyjęliśmy decyzję Zarządu SKM o zerwaniu umowy na dostawę Elfów 2. Sytuacja Pesy z miesiąca na miesiąc jest coraz bardziej stabilna i jesteśmy przekonani, że mimo opóźnienia dostarczylibyśmy wszystkie zamówione przez SKM pojazdy
— pisze rzecznik prasowy Pesy Maciej Grześkowiak.
Pierwszy z nich przechodzi właśnie badania homologacyjne na torze doświadczalnym Instytutu Kolejnictwa w Żmigrodzie. Na rynku jest duży popyt na elektryczne zespoły trakcyjne, już zgłaszają się do nas przedstawiciele samorządów, zainteresowani wynajęciem pojazdów, których pierwotnym odbiorcą miała być warszawska SKM
— dodaje Grześkowiak.
W jaki sposób ratusz ustalił, że Pesa nie byłaby w stanie zrealizować kontraktu nawet z opóźnieniem? - to nadal pozostaje pytaniem bez odpowiedzi. Tym bardziej, że z informacji uzyskanych przez specjalistę ds. rynku kolejowego Adriana Furgalskiego, wiceprezesa Zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, który odwiedził spółkę i przyjrzał się produkcji objętych kontraktem pojazdów, wynika, że tabor zostałby dostarczony, tylko z opóźnieniem.
Pytanie, czy mówimy o zamówieniu podstawowym (13 sztuk) czy o pełnym (ewentualnie z tą opcją 21 sztuk)
— wskazuje Furgalski w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
Nie sądzę, żeby prezes Pesy rzucał słowa na wiatr. Zaproponował aneks do połowy przyszłego roku, co w żaden sposób nie szkodzi środkom europejskim. To po pierwsze. Po drugie – dawało szansę na realizację tego zamówienia
— ocenia.
Odnosząc się do procesu produkcji objętych zerwanym kontraktem pojazdów, potwierdza słowa rzecznika Pesy:
Jeden pociąg poszedł na testy do Instytutu Kolejnictwa w Żmigrodzie. Drugi pociąg – już był proces malowania. Dwa pociągi kolejne były w procesie budowy i konstrukcji, więc jak się patrzy na zaawansowanie, to ja nie widzę zagrożenia, żeby do połowy przyszłego roku ta umowa z aneksem nie została zrealizowana
— relacjonuje.
Adrian Furgalski podkreśla, że konsekwencją tej decyzji będzie brak zwiększenia liczby kursujących składów SKM, a co za tym idzie – nadmierny tłok w pociągach.
Przy kolejnym przetargu, jeżeli zostanie ogłoszony – z tego, co pamiętam, ma to nastąpić w grudniu – jak popatrzymy na dotychczasowe doświadczenia, to ciężko mi jest przyjąć, że nie będzie odwołań. Trzeba liczyć, że to jest rok wszystkich procedur do czasu podpisania kolejnej umowy, potem albo dwa lata na produkcję, albo krócej, bo nie da się wyrzucić z tego przetargu Pesy, jeżeli ona będzie chciała startować
— wylicza.
Tak czy inaczej opcja „nowy przetarg” jest dłuższą opcją niż to, co proponował w aneksie zarząd Pesy
— konstatuje.
Ja gdybym był zarządcą spółki SKM, to bym zdecydował się na wydłużenie tej umowy, bo nie ma tutaj zagrożenia dla środków unijnych, a to chyba był taki podstawowy argument
— dodaje w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
Nie ma groźby utraty środków unijnych – oni mówili, że gdyby musieli zwrócić te środki, to SKM by padła – nic nie musieli by zwracać, bo nic nie dostali. Tutaj dopiero po otrzymaniu tego taboru mielibyśmy sfinansowaną tą transakcję, już pomijając to, że tego zagrożenia dla środków unijnych nie było, bo jest jeszcze sporo czasu jeśli idzie o rozliczenia
— zaznacza.
Odnosząc się do wyjaśnień warszawskiego ratusza, że dzięki zerwaniu kontraktu z Pesą chciał uniknąć zarzutu niegospodarności, Furgalski mówi:
Nie wiem, co to znaczy „zarzut niegospodarności”, bo to, że Pesa miała problemy i z nich wychodzi, bo wskaźniki to pokazują: wzrostu przychodu, spadku kosztów, zmniejszania strat, to wszyscy wiedzą. Nikt nie będzie udawał, że Pesa jest w fantastycznej formie, natomiast odzyskuje powoli ten wigor.
Podkreśla, iż w przypadku województw i spółek, które zamówiły pociągi, czy też tramwaje nie przypomina sobie zerwanych umów.
Przypominam sobie coś, co jest na porządku dziennym – negocjacje dotyczące wydłużenia terminu realizacji
— zauważa.
Po pierwsze zaczynanie postępowania od zera jest dłuższe. Po drugie wiem, że jeden pociąg gratis byłby w ofercie ze strony Pesy. Zazwyczaj albo w zamian za kary całkowicie anulowane, czy częściowo anulowane, na skutek opóźnień producent decyduje się albo na przykład dać jeden skład dodatkowo, albo te, które produkuje, wyposażyć na swój koszt w dodatkowe elementy. Także raczej przedsiębiorstwa zagryzały wargi, przystając na późniejszą dostawę, ale walczyły z producentem o to, żeby w zamian za te opóźnienia – nie tyle pieniądze są tutaj ważne, co jakaś forma rzeczowej rekompensaty
— zaznacza.
Poprzednio, przy innym składzie zarządu (SKM – przyp. red.) też była tego typu dyskusja. Poprzednia pani prezes uważała, że lepszym rozwiązaniem będzie jednak aneksowanie. Informacje, które docierały z Pesy, pokazywały, że firma wychodzi na prostą i jednak te składy dotrą
— przypomina Furgalski.
Warto w tym miejscu przypomnieć kontrakt na tramwaje, jaki z Pesą zawarł Gdańsk, gdzie również doszło do opóźnienia, ale miasto to – w przeciwieństwie do Warszawy – zdecydowało się porozumieć z CUPT i zabezpieczyć środki unijne przed ich utratą, korygując harmonogram wypłat za poszczególne pojazdy.
Pesa miała swoje kłopoty, ciągłe wzloty i upadki, ale wiemy, że z tego kontraktu bardzo chce się wywiązać. Złożyliśmy zamówienie na kolejne 15 tramwajów do końca przyszłego roku. To są tramwaje dobrej jakości za dobrą cenę, dlatego jesteśmy cierpliwi i wyrozumiali
— mówił cytowany przez portal Trojmiasto.pl prezes przedsiębiorstwa Gdańskie Autobusy i Tramwaje Maciej Lisicki.
Wszystko wskazuje na to, że ratusz kłamał, uzasadniając zerwanie kontraktu. Sprawa z bydgoską Pesą to kolejna kompromitacja Rafała Trzaskowskiego, jako że SKM jest w 100 proc. spółką miejską.
aw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/472126-ratusz-klamal-pesa-dostarczylibysmy-zamowione-pojazdy