Komisja Europejska przyjęła w czwartek propozycję, w której proponuje pomoc finansową dla rybaków dotkniętych skutkami zamknięcia połowów dorsza atlantyckiego ze wschodniej części Morza Bałtyckiego. Chodzi w dużej mierze o polskich rybaków. „To nie rozwiązuje problemu” - odpowiadają polscy rybacy cytowani przez TV Trwam i Radio Maryja.
Wsparcie ma być przeznaczone na trwałe wycofanie z eksploatacji statków rybackich.
W połowie października ministrowie państw UE odpowiedzialni za sprawy rybołówstwa uzgodnili prawie całkowity zakaz wyławiania dorsza w ważnej dla polskich rybaków wschodniej części Morza Bałtyckiego. Ma to pomóc w odbudowie stada.
Sytuacja dorsza atlantyckiego ze wschodniej części Morza Bałtyckiego jest krytyczna – naukowcy informują nas, że utrata liczebności tego stada związana z presją środowiskową jest trzy razy większa niż ubytki wskutek połowów. Nigdzie indziej w Europie nie mamy do czynienia z podobnym kryzysem
— zaznaczył cytowany w komunikacie unijny komisarz ds. środowiska, gospodarki morskiej i rybołówstwa Karmenu Vella.
KE podkreśliła, że ograniczenie niemal do zera połowów dorsza to konieczny krok, ale jest świadoma, że zakaz oznacza poważne i nieuniknione straty dla flot i społeczności rybackich, które od dawna poławiają tę rybę w Bałtyku.
Propozycja KE umożliwia zainteresowanym państwom członkowskim – pod pewnymi warunkami – przeznaczenie części niewykorzystanych środków Europejskiego Funduszu Morskiego i Rybackiego na pomoc dla właścicieli statków, którzy poławiali wschodniobałtyckiego dorsza i chcą teraz trwale wycofać swoje jednostki z eksploatacji.
Komisja proponuje oprócz tego zaostrzenie kontroli rybaków. Począwszy od 2020 r. statki poławiające dorsza we wschodniej części Morza Bałtyckiego mają być wyposażone w satelitarny system monitorowania statków lub inny elektroniczny system monitorowania. Oprócz tego co najmniej 20 proc. tych statków powinno zabierać na pokład obserwatorów. Środki te mają pomóc naukowcom zebrać więcej danych na temat kondycji tego stada i wpływu, jakie mają na nie połowy.
Szacuje się, że wschodnie stado dorsza nie zdoła się odbudować przed 2024 r., nawet w przypadku całkowitego braku połowów.
Zdaniem polskich rybaków propozycja Komisji Europejskiej nie rozwiązuje problemu.
To tak jakby zamiast dać kroplówkę, żebyśmy mogli przeżyć kilka lat, oni dali nam pistolet, żebyśmy sobie strzelili w głowę
– powiedział w rozmowie z TV Trwam Henryk Indyk. Jak podkreślają, rybołówstwo to dla nich sposób na wyżywienie rodziny.
My z tego żyjemy. Nie od roku, dziesięciu, ale od setek lat. Wystarczy przejść się do pierwszego lepszego muzeum na wybrzeżu, gdzie można zobaczyć, jak wyglądało rybołówstwo przed wprowadzeniem statków paszowych. Było prężne, każdy potrafił z tego godnie żyć
— zaznaczył Henryk Pozorski.
Doradca ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej ostrzega, że decyzja KE nie uwzględnia ochrony środowiska, a sam zakaz połowu dorsza nie sprawi, że zwiększy się populacja tej ryby.
Stara Komisja Europejska doprowadziła do tej sytuacji, do załamania się nie tylko zasobów dorsza i pozostałych ryb, o których tutaj mówiono, ale do załamania się całego łańcucha pokarmowego na wschodnim Bałtyku
— wskazał Grzegorz Hałubek.
kpc/PAP/radiomaryja.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/471435-zakaz-polowow-dorszy-w-baltyku-bedzie-pomoc-dla-rybakow