Bez względu na wynik najbliższych wyborów parlamentarnych i tego, czy Prawo i Sprawiedliwość zdoła przedłużyć swój mandat do rządzenia, koniec czteroletniej kadencji Sejmu i Senatu jest dobrą okazją do podsumowań i wykazania cech charakterystycznych dla różnych modeli sprawowania władzy.
Aby uzmysłowić sobie jedną z najistotniejszych różnic pomiędzy rządami PiS w latach 2015-2019 i wcześniejszymi Platformy Obywatelskiej warto przyjrzeć się sposobowi prowadzenia polityki gospodarczej na przykładzie powołanych do tego przez obydwa rządy instytucji. Jak wypadają powołane jesienią 2012 roku przez Donalda Tuska Polskie Inwestycje Rozwojowe (PIR) w konfrontacji z Polskim Funduszem Rozwoju (PFR), utworzonym w 2016 przez Mateusza Morawieckiego?
Zacznijmy od przypomnienia, skąd w ogóle wzięły się PIR. Donald Tusk zapowiedział je w swoim tzw. II expose, wygłoszonym w październiku 2012 roku. Według zapowiedzi ówczesnego szefa rządu, dzięki PIR miały w Polsce zostać sfinansowane do 2015 roku inwestycje o wartości 40 miliardów złotych. Szefem projektu został Wojciech Kowalczyk, wiceminister finansów, jeden z najbliższych współpracowników szefa resortu Jana Wincenta Rostowskiego. Donald Tusk w żarliwym przemówieniu z mównicy sejmowej kreślił wizję napędzenia dzięki PIR inwestycji w Polsce. Żaru i zapału starczyło jednak tylko do wygłoszenia przemówienia, a faktyczny bilans całego projektu PIR jest zwyczajnie żałosny i ma się nijak do tego, co słyszeliśmy w retorskim popisie Tuska.
W latach 2012-2015 powołane z wielką fanfaronadą PIR podpisały zaledwie dwie umowy inwestycyjne! Dodatkowa jedna z nich została rozwiązana, a druga dotyczyła ledwie kilkumilionowego projektu domów studenckich w Krakowie. Zarządzający projektem byli świadomi skali jego katastrofy i próbowali dopisywać do statystyk działalności PIR udzielane przez BGK kredyty, co nie było zgodne z ideą powołania projektu do życia. Sposób realizacji projektu zbadała NIK, która nie zostawiła na PIR suchej nitki w swoim raporcie, nazywając go m.in. projektem nierzetelnie przygotowanym, bez spójnego systemu monitoringu i nadzoru. O wiele dosadniej o PIR wyraził się w restauracji „Sowa i przyjaciele” minister Bartłomiej Sienkiewicz, którego słynna już na całą Polskę wypowiedź „ch…, dupa i kamieni kupa” dotyczyła konkretnie realizacji sztandarowego programu inwestycyjnego Donalda Tuska.
Po takich recenzjach, i to nie pochodzących wcale od przeciwników politycznych, można śmiało postawić tezę, że PIR było potrzebne tylko po to, by Donald Tusk mógł wypełnić jakąś treścią swoje przemówienie. Realizacją projektu i nadzorem nad nim przejmowano się tak samo jak wyłudzeniami podatku VAT, czyli nie robiono po prostu zupełnie nic.
Przyjrzyjmy się teraz jak na tle PIR wypada instytucja powołana do zadań inwestycyjnych powołana przez rząd PiS. 1 maja 2016 działalność rozpoczął PFR, który miał być jednym z głównych narzędzi państwa do realizacji założeń zawartych początkowo w Planie, a później Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Instytucję tę powołano na wzór podobnych działających w Niemczech i we Francji, gdzie nikt nigdy nie wmawiał obywatelom, że „kapitał nie ma narodowości”, a zupełnie naturalnym społecznym oczekiwaniem jest to, by państwo wspierało otwarcie rodzimy biznes. Na czele PFR stanął doświadczony menedżer i ekonomista Paweł Borys, który w 2018 został powołany na 5-letnią kadencję, co nie dziwi, gdy szczegółowo przyjrzymy się skali działań Funduszu i efektom jakie przyniosły.
Przez pierwsze trzy lata łączna wartość inwestycji z udziałem PFR wyniosła ponad 26 miliardów złotych. Jednym z najważniejszych było przywrócenie – po raz pierwszy od lat 90. – ponad 50-procentowego udziału polskiego kapitału w sektorze bankowym. Stało się to możliwe dzięki nabyciu przez PFR i PZU akcji banku Pekao S.A. od włoskiego Unicredit. Inną inwestycję, której skalę trudno przeoczyć jest zaangażowanie Funduszu w rozbudowę terminala kontenerowego Portu Gdańsk, dzięki czemu stanie się on największym hubem w basenie Morza Bałtyckiego, przynoszącym 10 miliardów złotych rocznie budżetowi państwa w cłach i podatkach. Dzięki zaangażowaniu przez PFR 800 mln złotych powstanie także elektrownia Jaworzno, a zrepolonizowane Polskie Koleje Linowe mogą po latach marazmu wdrażać warty 400 mln złotych plan inwestycyjny.
Działalność PFR ma także istotny wymiar społeczny, bo dzięki zaangażowaniu Funduszu w pomoc takim spółkom jak Ferrum na Śląsku czy PESA w Bydgoszczy udało się przeprowadzić głęboką restrukturyzację, która uratowała tysiące miejsc pracy. W latach 2016-2019 PFR przeprowadził łącznie ponad 60 inwestycji w obszarze infrastruktury czy samorządów oraz we wsparcie dla kilkuset nowych podmiotów z potencjałem innowacyjnym, które dzięki wsparciu Funduszu mogło rozwinąć działalność.
Innowacje – tak modny w Polsce obszar, który daje nam nadzieję na aktywny udział naszego kraju w tzw. rewolucji przemysłowej 4.0 nie mógł pozostać poza zainteresowaniem PFR, który stworzył największą w Europie Środkowo-Wschodniej platformę funduszy finansujących innowacyjne projekty. PFR został także partnerem PKO BP w pracy nad Chmurą Krajową, którą określa się już dziś mianem „cyfrowej Gdyni”, a która ma zapewnić naszej gospodarce cyfrowej rozwój i bezpieczeństwo.
Obok projektów skierowanych do dużych partnerów i wspólnie z nimi realizowanych nie brakuje inicjatyw dla pojedynczych osób, zarówno młodych jak i starszych, którzy dzięki szkoleniom realizowanym w ramach programów PFR uczą się jak zakładać nowe firmy i realizować projekty technologiczne. Te programy to m.in. PFR Projektanci Innowacji, Centralny Dom Technologii, PFR Szkoła Pionierów czy akceleratory branżowe.
Podsumowując dokonania PFR należy zaznaczyć, że Fundusz jest zaangażowany w sprawne przeprowadzenia reformy emerytalnej opartej na Pracowniczych Planach Kapitałowych, które dają aż 11,5 milionów pracowników możliwość skorzystania z atrakcyjnych dopłat do oszczędności emerytalnych. W tym miejscu warto wrócić do „dokonań” rządu Donalda Tuska i zaznaczyć, że wdrożenie PPK byłoby znacznie szybsze i łatwiejsze, gdyby nie zabranie przez wspomniany rząd Polakom w 2013 roku połowy środków zgromadzonych w OFE. O szefie PIR Wojciechu Kowalczyku wszyscy zdążyli zapomnieć, tymczasem działalność prezesa PFR Pawła Borysa jest dostrzegalna nie tylko w Polsce. Kilka rządów europejskich chce skorzystać z doświadczenia prezesa PFR i prosi o doradztwo w tworzeniu podobnych do polskiego instrumentów rozwojowych. Jeżeli oceniliśmy działalność PIR cytując Bartłomieja Sienkiewicza, oddajmy głos innemu członkowi Platformy Obywatelskiej, który ocenił równie uczciwie działania PFR. Podczas konsultacji ustawy o inwestycjach rozwoju w Sejmie Paweł Borys przedstawił aktualne dokonania kierowanej przez siebie instytucji. Sceptyczni początkowo przedstawiciele opozycji zamilkli, a jedynie Antoniemu Mężydle z PO wyrwało się uczciwie: „nie ma ściemy!”. Była to reakcja na wieść, że PFR nie tylko inwestuje, ale także zdążył już zarobić w ostatnich trzech latach 400 milionów złotych.
PFR jest głównym narzędziem służącym do realizacji założeń zapisanych w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Imponujące tempo wzrostu gospodarczego Polski w ostatnich czterech latach, miliardy angażowane w programy społeczne czy dynamiczny wzrost płac sprawiają, że powinniśmy sobie wszyscy życzyć, by PFR funkcjonował jak najdłużej, a twórcy PIR nigdy nie wrócili do zarządzania polską gospodarką.
Kajetan Kutnowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/467581-pfr-morawieckiego-kontra-pir-tuska