Przeciwnicy rządu, którzy opowiadali te bajki o mchu i paproci czy pan prof. Balcerowicz, czy pan Rzońca, o tym armagedonie, o tej Grecji, o tym totalnym zadłużaniu się muszą chyba założyć jakieś worki pokutne i iść do Canossy
— ocenił w rozmowie z portalem wPolityce.pl ekonomista, poseł PiS Janusz Szewczak.
wPolityce: Chciałabym poprosić Pana o ocenę przyjętego ostatnio budżetu. Czy rzeczywiście jest tak pięknie, jak twierdzi Prawo i Sprawiedliwość, czy może jednak lewica ma trochę racji krytykując i stwierdzając, że zrównoważenie budżetu dokonało się kosztem cięć chociażby w ochronie zdrowia?
Janusz Szewczak: Na pewno to jest dowód, taki pokaz siły i sprawności systemu fiskalnego, sprawności tych instytucji, które odpowiadają za napełnianie budżetu, ale również działanie ministerstwa sprawiedliwości, prokuratury, CBA, CBŚP, a więc tych, którzy uniemożliwili dość już skutecznie rabowanie dochodów podatkowych, bo skoro mieliśmy 100 mld więcej wpływów podatkowych do budżetu, no to nie ma się co dziwić, że stan budżetu się poprawia, że ten deficyt maleje. Przypomnijmy, że za pana Rostowskiego deficyty budżetowe sięgały prawie 50 mld złotych, a my za to półrocze mamy deficyt w wysokości 5 mld. Nasze wpływy podatkowe są pięciokrotnie zwiększone w stosunku do tego, co byli w stanie wypracować poprzednicy.
To nie jest oczywiście jakaś wielka sensacja, choć jest to wydarzenie niewątpliwie historyczne, ale przypomnę, że w zeszłym roku, 2018, ten deficyt całego sektora finansów publicznych był na poziomie 0,4 proc., więc praktycznie można powiedzieć budżet był już zrównoważony w zeszłym roku.
Dlatego też przeciwnicy rządu, którzy opowiadali te bajki o mchu i paproci czy pan prof. Balcerowicz, czy pan Rzońca, o tym armagedonie, o tej Grecji, o tym totalnym zadłużaniu się muszą chyba założyć jakieś worki pokutne i iść do Canossy.
Oczywiście to jest wielka sztuka i będzie wielką sztuką, ale my mamy o wiele więcej osób kompetentnych niż miał rząd PO-PSL, żeby przy zrównoważonym budżecie utrzymywać wzrost gospodarczy i wysoki popyt gospodarczy, ale nam się udało te rzeczy powiązać, ponieważ ponad 80 mld pieniędzy w postaci 500+ trafiało do ludzi i na polski rynek. Jesteśmy dużym krajem o dużym rynku wewnętrznym. Polski eksport radzi sobie fantastycznie.
Jesteśmy nawet przez niemieckich polityków oceniani jako taki przykład pewnego cudu gospodarczego, rozwijamy się czterokrotnie szybciej niż niektóre kraje w euro. Na szczęście nie mamy euro, które ciągnie w dół, a na którym tylko Niemcy korzystają, i Holandia może, a przecież chciała nam je zafundować poprzednia ekipa i chwała Bogu, że się to nie udało.
Przejawem dobrej kondycji polskiej gospodarki i finansów jest to, że Polska w ostatnich dwóch latach, dzięki staraniom Narodowego Banku Polskiego, kupiła znaczące ilości złota, 230 ton – to jest drugie tyle niż mieliśmy przez poprzednie kilkadziesiąt lat.
Chciałam zapytać jeszcze o kredyty, ponieważ bez kredytów trudno byłoby to wszystko osiągnąć.
Wie pani, kredyty funkcjonują również jeśli chodzi o kredyty konsumpcyjne, to można powiedzieć nie jest ich za dużo. Wielu Polaków jest w stanie kupować mieszkanie bez kredytu bankowego. Czasami oczywiście warto brać kredyty, jeśli nie są one wyłącznie przejadane, jeśli te kredyty służą jakimś inwestycjom, nowym technologiom, rozwojowi małych, średnich firm. Chodzi o to, żeby mieć zasoby, płynność finansową, majątkową, żeby te kredyty spłacić i żeby cena tego pieniądza nie była wygórowana. Przypomnijmy, że dzisiaj cena pieniądza na świecie jest wyjątkowo niska. Jak się pożycza pieniądze komuś to się jeszcze dopłaca.
Padają dosyć ciężkie zarzuty, że zaciągniętych przez Polskę długów nie spłacą przyszłe pokolenia. Jak by się Pan do tego odniósł?
To ktoś, kto nie ma pojęcia, o czym mówi, bo przypomnę, że pan premier Morawiecki zresztą też to mówił, że za rządów PO-PSL dług publiczny był w granicach 500 mld złotych z groszami, a kiedy oddawały władzę zbliżał się do 900 mld czyli prawie biliona, więc jakby nie patrzeć prawie 500 mld złotych dołożył długu przez osiem lat i to w sytuacji, kiedy wyprzedawali jeszcze majątek narodowy.
Ten rząd zaczął po raz pierwszy zmniejszać dług publiczny w relacji do PKB – był w wysokości ok 54 proc. PKB, a teraz w relacji do PKB dług publiczny wynosi 48 procent, nawet niżej. Pamiętać trzeba, że trzeba spłacać te stare długi, zaciągnięte jeszcze przez pana Rostowskiego, który lekką ręką emitował obligacje polskie zagranicą czyli pożyczał pieniądze i wtedy żeśmy pożyczali na 4 proc., a teraz pożyczamy na 1,6 proc. czyli znacznie niżej i koszty obsługi tego długu są znacznie niższe.
To nie jest tak, że kraj może nie korzystać z żadnych kredytów i będzie świetnie prosperującym. Przypomnijmy Japonia, Stany Zjednoczone, Francja, Włochy, Grecja, nawet Niemcy są bardziej zadłużone w relacji do PKB niż Polska. My jesteśmy poniżej 50 proc., a niektóre te kraje mają nawet 200 procent.
Myślę, że po ośmiu latach, czy szesnastu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości znacząco ten dług będzie mniejszy.
A czy w Pana ocenie nie należałoby jednak zwiększyć wydatków na służbę zdrowia? Bo jaka jej kondycja jest, wszyscy wiemy.
Oczywiście to jest ta sfera, która na pewno czeka na swoją regulację. Ja nazwałbym to uszczelnieniem wydatków pieniężnych na ochronę zdrowia i służbę zdrowia. Przypomnijmy, to już jest ok. 90 mld złotych, a nadal mamy obiekcje i uważam, że służba zdrowia kuleje w Polsce. Znam wiele krajów europejskich, gdzie jest znacznie gorzej niż w Polsce, natomiast to jest kwestia i reform, które na pewno są bardzo potrzebne, i na pewno przyjrzenia się, gdzie te pieniądze wypływają. Nie dało się zrobić wszystkiego. Najpierw trzeba było uszczelnić system podatkowy, a następnie kolejne dziedziny życia trzeba ratować. Myślę, że służba zdrowia będzie takim niewątpliwie istotnym elementem kolejnej kadencji i naprawy polskiego państwa.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/461305-nasz-wywiad-budzet-sukcesem-organow-scigania