Wszyscy wiemy, że coś złego dzieje się z klimatem. Nie jest też tajemnicą, że niektóre państwa próbują wykorzystać tę sytuację. Pod pretekstem walki z ociepleniem i kosztem Polski planują „deal” stulecia, bo inaczej nie można nazwać przejęcia kontroli nad europejską energetyką. Na szczęście mamy premiera Mateusza Morawieckiego, który nie boi się powiedzieć w Brukseli „nie”.
W największym uproszczeniu, nowym celem unijnej polityki klimatycznej ma być zerowa emisja gazów cieplarnianych do 2050 roku. Oznacza to całkowite odejście od węgla w energetyce i bardzo poważną redukcję importu gazu. Można sobie wyobrazić czarny, ale najbardziej prawdopodobny scenariusz przyszłości. Drastycznie wzrosną ceny energii. Ludzie zubożeją. Gospodarka się skurczy. Upadną całe branże. Śląsk zostanie zepchnięty na społeczny i ekonomiczny margines.
Do takiej katastrofy – póki rządzi Prawo i Sprawiedliwość – nie dojdzie. W odróżnieniu od swoich poprzedników PiS nie płynie z unijnym prądem, kiedy trzeba bronić strategicznych, fundamentalnych interesów Polski. Chyba nieprzypadkowo plan zaostrzenia celów klimatycznych pojawił się podczas czerwcowego szczytu Unii Europejskiej. Uwaga mediów była skupiona na powyborczych, personalnych rozgrywkach na szczytach unijnych instytucji. Na szczęście, dzięki determinacji premiera Morawieckiego oraz wspierających go przywódców Węgier, Czech i Estonii, nie udało się wprowadzić kuchennymi drzwiami przepisów, które mogłyby zabić polską gospodarkę.
Szkoda, że tak wielu unijnych polityków ma tak krótką pamięć. Jeszcze pół roku temu zgodzili się na światowe porozumienie klimatyczne zawarte w Katowicach. Jest tam zapis mówiący o konieczności dostosowania polityki klimatycznej do poziomu rozwoju gospodarczego i możliwości finansowych poszczególnych krajów. Jest to oczywiste. Nie można przecież jednej miary przykładać do zniszczonej przez komunistów Polski i do państw Europy zachodniej, ukształtowanych przez demokrację i wolny rynek. Mimo tego Bruksela w kwestii klimatu proponuje „urawniłowkę”, czyli jeden cel i jedna droga dla wszystkich. Nie ma to nic wspólnego ze sprawiedliwą transformacją, przyjętą podczas katowickiego szczytu.
Bruksela ma wyjątkowy talent do owijania kontrowersyjnych spraw w marketingową bawełnę. Najnowsza strategia klimatyczna Unii Europejskiej nosi nazwę „Czysta planeta dla wszystkich”. W dokumencie, który chciano przepchnąć podczas ostatniego szczytu jest mowa o „neutralności klimatycznej”. Byłoby lepiej i uczciwej, aby nazywać sprawy po imieniu. Klimatyczny plan sprowadza się do dekarbonizacji, czyli wyeliminowania węgla z unijnego obrotu gospodarczego. Otwartą kwestią jest, czy matka ziemia odetchnie dzięki temu z ulgą, skoro państwa Unii Europejskiej odpowiadają jedynie za 10 proc. produkcji globalnego CO2? Wizjonerskie projekty Brukseli wciąż nie trafiają na podatny grunt w USA, Rosji, Chinach, Indiach. Do tego grona dołączają kolejne państwa, kiedyś zaliczane do „trzeciego świata”, a teraz wchodzące na ścieżkę szybkiego rozwoju. Ceną podnoszenia cywilizacyjnych standardów jest zawsze zwiększone zużycie energii. Biedne kraje, nabierające gospodarczego rozpędu, wybierają węgiel, bo nie stać ich na droższy prąd z paneli albo wiatraków.
Ocieplenie jest zjawiskiem globalnym i tylko w takiej skali można mówić o działaniach zaradczych. Po to organizuje się światowe szczyty klimatyczne, aby rozmawiać i podejmować decyzje na najwyższym z możliwych szczebli. Tymczasem Unia Europejska chce na własną rękę ratować ziemię przed przegrzaniem. Należy szanować tę determinację, ale trzeba też dzielić się wątpliwościami.
W przypadku Polski, która jest najbardziej uzależniona od węgla, pełna dekarbonizacja oznacza budowanie od nowa krajowej energetyki, rolnictwa, leśnictwa, transportu i wielu innych gałęzi gospodarki. Nie stać nas na to, a Bruksela nie mówi nic o rekompensacie za taką terapię wstrząsową. Komisja Europejska wywiera olbrzymią i wciąż rosnącą presję na państwa członkowskie, aby jak najszybciej rezygnowały z paliw kopalnych. Wygląda to tak, jakby Bruksela chciała w imię „czystej planety” wprowadzić totalny nadzór nad gospodarką państw członkowskich. Na tym nie koniec. Polityka klimatyczno-energetyczna od wielu lat jest okrętem flagowym Unii Europejskiej i oczkiem w głowie tamtejszych elit. Bruksela przejmując kontrolę nad surowcami umocniłaby jednocześnie władzę polityczną Komisji Europejskiej, a to oznacza wejście na najwyższy poziom, czyli kwestię suwerenności krajów członkowskich.
Co najciekawsze, a raczej najbardziej niepokojące, spośród unijnych decydentów niewielu chce dać szansę węglowi. Żyjemy w czasach oszałamiającego postępu technicznego. Czyżby redukcja albo wyłapywanie CO2, podczas spalania węgla miała się stać jedynym problemem, który przerasta ludzką kreatywność? Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że na przeszkodzie nie stoją tutaj kwestie technologiczne, lecz polityczne. Bruksela zapaliła zielone światło tylko dla Odnawialnych Źródeł Energii. Wiara w słońce i wiatr stała się unijnym dogmatem, a węgiel zaczął uchodzić za herezję.
Wysokie koszty OZE też nikogo nie przejmują, ponieważ na „zielone” inwestycje Komisja Europejska nie skąpi grosza. Kto na tym zarobi? Wystarczy poczytać, jakie kraje przodują w energetyce wiatrowej i fotowoltaice. Jeżeli ktoś zyskuje, ktoś musi stracić. Polityczne i ekonomiczne ostrze „czystej planety” wymierzone jest w kraje, które nie chcą gwałtownie rezygnować z węgla. Z oczywistych powodów na celowniku jest przede wszystkim Polska. W Brukseli nie padają na podatny grunt nasze zapewnienia, że w odróżnieniu od lat poprzednich, zaczęliśmy wreszcie dbać o czyste powietrze, a wartość środowiskowych inwestycji i programów finansowanych przez rząd, idzie w setki miliardów złotych.
Jeszcze raz warto podkreślić, że zmiany klimatu są niepokojącym faktem, ale wszystko co się wokół tego dzieje jest biznesem, gdzie obowiązują twarde reguły gry. Na szczęście, na straży polskich interesów skutecznie stoi rząd Prawa i Sprawiedliwości, a premier Mateusz Morawiecki zapewne jeszcze nieraz powie w Brukseli „nie”.
-
TAK UMIERA KOD. Nowy numer „Sieci” już w kioskach!
E - wydanie dostępne na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/452175-nie-bedzie-klimatycznego-dealu-kosztem-polski