Grzegorz Sroczyński, publicysta niezmiernie ciekawy, zrobił wywiad dla portalu Gazeta.pl na temat transportu w Polsce. Swoją drogą to niepokojące, że dobrzy dziennikarze polityczni muszą się dziś zajmować kolejnictwem. Myliłby się jednak ten, kto uważa, że kwestie transportu nie są elementem polityki czy ideologii.
Wręcz przeciwnie – a przynajmniej tak uważa rozmówca Sroczyńskiego, prezes fundacji Prokolej Jakub Majewski. Otóż twierdzi on, że osłabienie kolei w latach 90. było celowym działaniem polskiej klasy politycznej. Obywateli planowo zniechęcano do jeżdżenia pociągami.
Powiedzmy, że chce pan zamknąć linię kolejową z miasta A do miasta B. Najpierw trzeba zmniejszyć prędkość pociągu: jeździł 60 km/h, a teraz jeździ 40 km/h. Podróż trwa dłużej. Drugi etap to tzw. rozkomunikowanie, czyli zmiana rozkładu jazdy tak, żeby nie dało się przesiąść na stacjach węzłowych. Trzeci etap to cięcie kursów. Jest – owszem – dojazd na 8 rano, ale nie ma jak wrócić po 16”
– analizuje Majewski. I domaga się – pewnie słusznie – aby Polacy przesiedli się z aut do pociągów. W jaki sposób chce nas do tego przekonać? Jeśli ktoś chce wjechać samochodem do centrum miasta, niech płaci. I niech mu się trudniej jeździ – trzeba zwęzić ulice.
„Szeroka droga zachęca do jazdy samochodem […]. Tak samo jest z parkingami – im więcej tanich miejsc parkingowych w mieście, tym trudniej zaparkować”
– przekonuje Majewski.
No jeszcze ten odwieczny problem z istnieniem rodzin:
„W dużych miastach ruch generują rodzice, którzy popadli w paranoję podwożenia dzieci do szkół i na wszelkie zajęcia dodatkowe. Masowo korkują ulice i chodniki”.
Na to jest prosta rada – należy zakazać podwożenia dzieci pod drzwi szkoły. Ograniczyć trzeba też poruszanie się samochodami poza miastami. Jeśli ktoś chce korzystać z drogi ekspresowej (obecnie wszystkie są darmowe), niech płaci. Droższe powinny być opłaty za autostrady. Skutkiem tego – podsumowuje Majewski – „przejazd pociągiem czy autobusem stanie się konkurencyjny w stosunku do jazdy samochodem”. Wszystko to byłoby niebezpieczne, gdyby nie było tak niepoważne. Bo to zabawne, gdy bezwzględny krytyk manipulacji administracyjnych i socjologicznych, za pomocą których w latach 90. zlikwidowano kolej, dziś – aby „wyciągnąć” Polaków z samochodów – domaga się stosowania równie nieuczciwych sztuczek.
Tekst opublikowany w tygodniku „Sieci” nr 14/2019
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/442526-o-ideologu-ktory-jezdzil-koleja