To może być jedna z ważniejszych kart w batalii małych konsumentów z wielkimi bankami. Sąd Apelacyjny w Warszawie w styczniu wydał wyrok i uznał, iż umowa kredytu indeksowanego zaoferowana klientom przez dawny Noble Bank w 2007 r. była bezwzględnie nieważna z uwagi na szereg rażąco nierzetelnych informacji towarzyszących zawarciu umowy. Wyrok jest prawomocny. Getin Noble Bank musi oddać ok 3 mln zł. To dotychczas najwyższa wygrana frankowiczów w sporze z bankami, ale nie tylko to pozwala uznać ją za wyjątkową.
Choć sprawa dotyczyła tzw. kredytu frankowego nie zaliczyłbym jej do klasycznych spraw frankowych. Najczęstszym zarzutem stawianym w tego typu sprawach jest twierdzenie o abuzywności postanowień odsyłających do tabel banku. Sądy różnie podchodzą do oceny skutków takich klauzul. My staraliśmy się przekonać sąd, że problem jest szerszy i dotyczy szeregu nieprawidłowych działań lub zaniechań bank. Sąd zgodził się z taka argumentacją, skala naruszeń ze strony pracowników banku przy oferowaniu kredytu była tak szeroka, że wg Sądu nawet nie zachodziła konieczność badania abuzywności postanowień dotyczących tabel banku.
— mówi adwokat Dariusz Wółkiewicz, reprezentujący wygranych kredytobiorców.
W 2007 r. klienci udali się do dawnego Noble Banku celem ulokowania oszczędności życia, bo bank miał w swojej ofercie konta oszczędnościowe o atrakcyjnym oprocentowaniu. Jak opowiada adwokat, pracownik banku, ochoczo posługujący się pieczątką „doradca finansowy Noble Bank” odwiódł klientów od tego produktu stricte oszczędnościowego i zaoferował zdecydowanie lepszy – tzw. polisolokaty. Następnie zaoferował kolejny produkt w ofercie banku, kredyt inwestycyjny wskazując, iż zawarte już polisolokaty mogłyby być zabezpieczeniem kredytu, a część zysków z polisolokaty służyłaby spłacie kredytu.
Jednocześnie „doradca finansowy Noble Banku” zarekomendował kredyt indeksowany do franka szwajcarskiego jako kredyt znacznie tańszy od analogicznego kredytu złotówkowego. Bank udzielił kredytu w kwocie 2,1 mln zł, w 2008 r. polska waluta osłabiła się względem franka szwajcarskiego, a w 2013 r. latach klienci musieli oddać 4,2 mln zł.
W sporze sądowym materiał dowodowy potwierdził jednak, że sporna umowa była sprzeczna z natura czynności prawnej, gdyż zaoferowany kredyt na moment zawarcia wcale nie był tańszy od analogicznego kredytu złotówkowego, a właśnie dlatego że miał być „znacząco tańszy” od kredytu złotówkowego klienci do niego przystąpili. Nie było zatem żadnego racjonalnego uzasadnienia dla przyjęcia przez klientów na siebie ryzyka walutowego, skoro przy analogicznych kosztach kredytu złotówkowego klienci takiego ryzyka by nie ponosili. Ponadto przedstawiciele banku dopuścili się szeregu innych naruszeń w kwestii rzetelnych informacji o kosztach i ryzykach związanych z umową. Taka umowa jako sprzeczna z naturą czynności prawnej oraz z zasadami współżycia społecznego w ocenie Sądu musiała zostać uznana za nieważną od samego początku.
Średnio co kilka miesięcy w przestrzeni medialnej pojawia się informacja o jakimś spektakularnym i precedensowym wyroku dotyczącym kredytów frankowych, czy podobnie jest w tym przypadku?
Nie wiem czy ta sprawa ma charakter precedensowy, nie szastałbym tym określeniem, zwłaszcza że nie funkcjonujemy w systemie prawa precedensowego. Wiem, że z wielu względów jest to sprawa wyjątkowa, wyróżniająca się na tle innych. Po pierwsze – podstawy uznania umowy za nieważną. Do tej pory najczęściej sądy orzekały na korzyść kredytobiorców z uwagi na abuzywność postanowień odsyłających do tabel banków. W naszej sprawie Sąd nawet nie doszedł do rozważań w przedmiocie abuzywności tabel banku, dostrzegając szereg innych poprzedzających okoliczności nakazujących uznanie umowy za nieważną. Po drugie – ranga sądu, w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie zasiadają jedni z najbardziej doświadczonych sędziów, różne składy do tej pory przedstawiały różna optykę na tego typu umowy, często bądź zawieszały rozprawy do czasu wydania wyroku przez TSUE bądź powoływały biegłych na wyliczenia wg średnich kursów NBP. Tak kategoryczna ocena w przedmiocie nieważności w naszej sprawie przez doświadczonych sędziów potwierdza jedynie, że te konkretne umowy zasługują po prostu na wyrwanie ich z korzeniami z porządku prawnego, nawet po kilku latach od finalnego rozliczenia
— tłumaczy adwokat.
I po trzecie – zasądzona kwota, jest prawdopodobnie najwyższa w sporach frankowych (2,1 mln zł z odsetkami od 2014 r.). To, zdaniem prawnika, pokazuje, że zarówno sąd I instancji, jak sąd II instancji wypełniły swoja rolę, były faktycznymi organami wymiaru sprawiedliwości, kierowały się literą prawa niezależnie od kwoty roszczenia i bez dorabiania ideologii o jakichś społeczno-gospodarczych skutkach unieważniania umów bankowych i widmie upadku systemu bankowego w Polsce.
Styczniowy wyrok Sądu Apelacyjnego niewątpliwie może być wsparciem w sporach kredytobiorców z bankami.
Strona społeczna wycofała się z udziału w pracach Komisji, ze strony środowisk bankowych podobni wpłynęły pisma z kilku zagranicznych ambasad strasznie zmartwionych skutkami prawnymi i finansowymi naszego kraju po wprowadzeniu ustawy (zupełnie przypadkowo ambasady te wywodzą się z krajów, których banki są właścicielami kilku banków polskich zaangażowanych w portfel kredytów frankowych). Ale może to dobry znak, ktoś mądry powiedział kiedyś, że dobra ugoda powinna boleć obie strony. Mając na uwadze, iż jest rok wyborczy, a frankowicze i ich rodziny to spora ilość rąk do zaznaczania kratek na kartach wyborczych, można w najbliższych miesiącach spodziewać się uwodzących syrenich śpiewów ze strony polityków. Oby jednak nie ten rejs nie skończył się na skałach
— dodaje mecenas Wółkiewicz.
Tym bardziej droga sądowa wydaje się w chwili obecnej jedyną droga wykazywania swoich racji, gdyż nadal trwają prace w sejmowej Komisji Finansów Publicznych, a końca póki co nie widać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/435416-getin-noble-musi-oddac-3-mln-zl-umowa-frankowa-niewazna