Nie ulega wątpliwości, że dla wydawców prawdopodobny upadek sieci kolporterskiej „Ruch” to poważny problem. Może przynieść niedobre konsekwencje dla i tak słabego już czytelnictwa prasy, może osłabić dostęp do tytułów na prowincji. Jednak dostrzegając to wszystko, nie można zgubić z oczu kilku istotnych elementów.
Po pierwsze, prywatna od wielu lat spółka znalazła się na skraju upadłości wskutek takiego a nie innego nią zarządzania. I nie ma sensu rozmywać tego faktu.
Po drugie, wyraźnie widać próbę wymuszenia na skarbie państwa, by pokrył straty i długi wobec wydawców prasy z pieniędzy podatników. A mowa o ok. 170 milionach złotych długu wobec wydawców (Fratria sp. z o.o. też jest w tej grupie).
Pisze dziś w „Rzeczpospolitej” redaktor naczelny i prezes Izby Wydawców Prasy Bogusław Chrabota:
Nie chcę rozstrzygać kwestii bezpośredniej odpowiedzialności, ale trudno się oprzeć gorzkiej refleksji, że feralna prywatyzacja tak ważnej dla zwykłych ludzi firmy miała początek w grudniu 2006 roku, a więc wtedy, gdy premierem był Jarosław Kaczyński. A do smutnego finału zmierza, już jako podmiot kontrolowany przez państwowy Alior Bank, 12 lat później. Kiedy znów rządzi Prawo i Sprawiedliwość. Formacja, która tak wiele mówi o gospodarczym patriotyzmie i ratowaniu majątku narodowego. Może jednak warto podać Ruchowi rękę?
Pięknie zrobione - Kaczyński okazuje się winien kłopotów prywatnej spółki, której zarządy wypłacały sobie dziesiątki milionów premii? Można i tak, papier wszystko zniesie, gorzej z logiką.
Pięknie też brzmi fraza „podać ruchowi rękę”, ale co to realnie oznacza? Odłóżmy na chwilę dziwną w ustach tak zdeklarowanych wolnorynkowców retorykę o konieczności „pomocy” prywatnemu podmiotowi. Ważniejsze jest co innego: jeśli spojrzymy na rynek prasy drukowanej, to potentatem są tam wydawcy niemieccy i inni zagraniczni. Wedle naszych szacunków z każdej złotówki wydanej na pokrycie długów Ruchu do nich właśnie trafi 70 groszy. Jeśli np. wydamy na pomoc dla Ruchu 100 milionów, to 80 milionów podarujemy rozmaitym Axelom. Stać nas? Warto?
Takie działanie miałoby zresztą posmak podwójnej nagrody dla tych zagranicznych koncernów. Bo jest tajemnicą poliszynela, że marże jakie otrzymywali u tego kolportera były korzystniejsze niż te na które mogli liczyć mali polscy wydawcy. Można powiedzieć, że byli preferowani, że ci mali dokładali do biznesu dużych.
Cóż zatem zrobić? Zamiast wydawać miliardy lepiej doprowadzić Ruch do upadku. Wtedy syndyk zgodnie z prawem będzie mógł dokonać przeglądu spółki i na bazie „zdrowych” aktywów powołać nowy podmiot kolporterski, który będzie transparentny. Jego właścicielem też może zostać jakaś spółka z udziałem skarbu państwa lub np. Poczta Polska. W sumie na pewno będzie to państwo polskie kosztować wielokrotnie mniej.
Bądźmy mądrzy przed szkodą choć raz i nie dajmy się szantażować. Słyszymy wielkie słowa, ale w tle mamy niemieckich wydawców i ich wielki interes. A pewnie i jakieś inne interesiki.
wu-ka
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/424184-a-o-co-chodzi-w-grze-wokol-ruchu-odslaniamy-kulisy-sprawy