O wzroście importu węgla, w tym o antracycie, bez wątpienia pisać należy. Informować o tym skąd konkretnie jest importowany, w jaki sposób i jaka jest skala procederu. Zastanawiać się, czy dochodzi do łamania sankcji przez kupujące surowiec firmy i pytać, co Ministerstwo Energii, czy Ministerstwo Spraw Zagranicznych robi w tej kwestii.
Jednak zainteresowanie tematem zarówno w Polsce, jak i innych krajach, cieszy naszych wschodnich sąsiadów. Nawet 70 mln dol. rocznie może zarobić ukraiński oligarcha Rinat Achmetow. A Rosja cieszy się, że przy całej walce o dywersyfikację energetyczną, PiS ma zarzuty o rosyjskie sympatie.
I tu należy wyraźnie podkreślić, że kampania informacyjna rozkręcona przez najbogatszego ukraińskiego oligarchę, o której pisaliśmy, to jedno, a to czy korzystali z tych informacji dziennikarze w Polsce, to drugie. Nie łączymy tej sprawy i nie zarzucamy dziennikarzom, że w jakikolwiek sposób współpracowali, czy byli inspirowani przez Rinata Achmetowa. Dlatego też nie wymieniliśmy wcześniej żadnych nazwisk w tekście.
Na publikację zareagowali dziennikarze Dziennika Gazety Prawnej. Faktem jest, że to Karolina Baca-Pogorzelska i Michał Potocki jako pierwsi, poczynając od października 2017 r., szeroko opisali sprawę antracytu z Donbasu. W ślad za nimi pisały też inne media. Prasa, portale branżowe, telewizja. Bezsprzecznie dobrze, że o sprawie poinformowano. Nie ma wątpliwości, że informacje są alarmujące, jeżeli chodzi o źródło surowca i objęcie sankcjami ukraińskich terenów zajętych, podobnie jak kopalnie, przez rosyjskich separatystów.
Tu należy zaznaczyć, że z polskiego punktu widzenia, polskie firmy sprowadzające węgiel nie łamią prawa. Łamane są ukraińskie przepisy. Jeden z przedsiębiorców z Katowic został już ukarany sankcjami, ale przez Stany Zjednoczone. Rząd PiS zapewnia, że Polska nie łamie sankcji.
Ważne jest jednak, że przy całej polityce klimatycznej rządu PiS mówiącej o jednoczesnym redukowaniu emisji dwutlenku węgla i ratowaniu polskich kopalni, rośnie import węgla z zagranicy. Jak wynika z danych Eurostatu, w tym roku import węgla osiągnął w Polsce rekordowy poziom. Od stycznia do kwietnia 2018 roku był prawie dwukrotnie wyższy niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Wyniósł aż 5,9 mln ton.
W tym, przez rok, od marca 2017 r. sprowadzono do Polski ok. 300 tys. ton antracytu. To 0,04 proc. zużycia węgla w Polsce. Węgiel z Donbasu jest sprowadzany do Polski od 2014 r. Po aneksji Krymu przez Rosję nie został wstrzymany. Surowiec trafia z Donbasu do Rosji, gdzie jest wzbogacany i wysyłany do innych krajów, w tym na zachód. Cena antracytu jest niższa o ok. 50 proc. od ceny rynkowej węgla.
I właśnie o tym, o sednie sprawy warto pisać. I zadawać pytania. Informowanie o fakcie cieszy najbogatszego ukraińskiego oligarchę Rinata Achmetowa. Są wiarygodne informacje mówiące o całej operacji obliczonej na realizację jego interesu.
Faktem jest, że firma DTEK może dyktować Ukrainie takie ceny węgla, jakby w całości pochodził on z importu. Jest żywo zainteresowana z walką z upustami cenowymi na rynku zewnętrznym, czyli cenami eksportu. Eliminacja konkurenta oferującego tańszy węgiel na zachód od Ukrainy, zwyczajnie pozwoliłaby mu jeszcze więcej zarobić.
DTEK od dawna monitoruje listy transportowe z terenu Krymu po jego aneksji. Ma również informacje o kontrahentach sprowadzających węgiel do Polski. Informacje pozyskuje od rosyjskich kolei. DTEK zwalcza import węgla z Donbasu dla własnych korzyści finansowych.
Achmetowowi zależy na tym, by wyeliminować opcję eksportu tańszego węgla na zachód. Spadek popytu zagranicznego na surowiec może zwiększyć wolumen importu antracytu przez Ukrainę. Cena węgla z Donbasu i Ługańska to 30-40 dol. za tonę. A cena węgla w innych miejscowościach ukraińskich to już ok. 99 dol za tonę. Przedsiębiorstwo importujące węgiel z Donbasu na rynek wewnętrzny może zatem zarobić do 70 dol. na tonie, czyli do 70 mln dol. rocznie.
Kijów prosił już o opinię w sprawie kontrowersyjnej formuły Rotterdam+, na podstawie której ustalana jest cena węgla na rynku wewnętrznym. Rotterdam+ to cena surowca plus transport na Ukrainę. Tyle że 72 proc. ukraińskiej konsumpcji w tym roku ma pochodzić ze znacznie tańszego wydobycia krajowego. Na różnicy kosztów zarabia głównie właśnie DTEK Achmetowa.
A cała sprawa cieszy wschód, który obserwuje i zaciera ręce na kolejne kontrakty. Wrażenie, że polskie rząd ma rosyjskie sympatie może ucieszyć także opozycję, która wracając do władzy i przypominając dane świadczące o potencjalnej współpracy Polski z Rosją w dziedzinie energetyki, bo są informacje o kolejnych źródłach rosyjskiego gazu w amerykańskim LNG, będą argumentem ku temu, by ewentualnie zaprzestać tych działań i odnowić kontrakt z Gazpromem. Być może znowu na niekorzystnych dla Polski warunkach. A tego nie chcielibyśmy chyba wszyscy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/421771-kogo-ucieszy-zainteresowanie-ukrainskim-weglem-w-polsce