Problem naprawdę sprowadza się do pomocy ludziom, którzy rzeczywiście nie z własnej winy – o tym pisze raport, o tych klauzulach abuzywnych- są w trudnej sytuacji. Moim zdaniem najciekawsze i najważniejsze na tej komisji były wypowiedzi samych przedstawicieli kredytobiorców
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Tadeusz Cymański (PiS)
wPolityce.pl: Dlaczego właśnie dzisiaj została zwołana Komisja Finansów Publicznych? Czy ma to związek z publikacją raportu NIK ws. kredytów frankowych?
Tadeusz Cymański: Komisja nie był związana z raportem, on niejako nałożył się na nią, bo wniosek był wcześniej złożony ze strony PO i Nowoczesnej. Przewodniczący Szlachta przygotował termin, co prawda niefortunny, ale pomimo wakacji frekwencja była bardzo dobra, posłowie stanęli na wysokości zadania. Przedmiotem posiedzenia komisji była informacja ze strony ministra finansów, Komisji Nadzoru Finansowego. Natomiast raport NIK dodatkowo zainspirował nas i dał kilka cennych uwag. On co prawda budzi kontrowersje w niektórych miejscach,a le uważam, że generalnie jest wartościowy i ciekawy.
Co z niego wynika? Nie uważa Pan, że jest dość miażdżący?
Jest może krytyczny, ale nie miażdżycy. Sprawa tych kredytów, to wielki problem, też polityczny, bo były obietnice, oczekiwania. Nie jest tajemnicą, że w ten temat były i są zaangażowane ogromne siły. Natomiast problem naprawdę sprowadza się do pomocy ludziom, którzy rzeczywiście nie z własnej winy – o tym pisze raport, o tych klauzulach abuzywnych- są w trudnej sytuacji. Moim zdaniem najciekawsze i najważniejsze na tej komisji były wypowiedzi samych przedstawicieli kredytobiorców.
Co mówili?
Zwrócili uwagę, że przede wszystkim oczekują wsparcia prawnego. Niestety mamy taką sytuacje, że droga do pozwów zbiorowych i pewne fakty stwierdzone przez sądy czy przez UOKiK co do klauzul niedozwolonych - one się jednak odnosiły w praktyce sądowej do konkretnych banków i przykładów. Natomiast każdy musi szukać pojedynczo sprawiedliwości. Polemicznym był również argument, jakie jest szacowanie ewentualnych skutków finansowych tych ustaw. Bo żeby było jasne, tylko do tej jednej ustawy, opatrzonej numerem 1863 o pomocy w spłacie mamy pozytywne stanowisko rządu i zielone światło dla prac. Jeżeli poprawki, które są opracowywane będą skończone, to we wrześniu mam nadzieję zaczniemy to procedować i przyjmiemy tę ustawę. Ona może nie spełnia absolutnych oczekiwań, ale jest moim zdaniem wyraźną pomocą, przynajmniej dla dużej części najsłabszych ekonomicznie frankowiczów.
Mówi Pan o ustawie prezydenckiej?
Tak. To w dużym stopniu kontynuacja tego, co już mamy, ale ona to rozszerza, wydłuża np. spłatę, etc. Czekamy w tej chwili na prawie 30 poprawek do ustawy. Tam też są poprawki legislacyjne, techniczne, które wymagają korekty. Najtrudniejszy problem w tym projekcie ustawy, nad którym pracujemy, to jest sprawa którą podnoszą banki. Naliczenie tych pieniędzy na restrukturyzację jest bowiem z mocy ustawy proporcjonalne do salda kredytów. Czyli banki składają się w zależności ile mają kredytów frankowych. Jeśli te środki wykorzystają dla restrukturyzacji, to dobrze, jeśli nie, to te pieniądze idą do wspólnego kotła i będą korzystać z tego inne banki. To jest przykład, który musi budzić i rodzi krytykę. Banki, które udzielały kredytów lekką ręką, namawiały, kombinowały, a zdaniem frankowiczów oszukiwały ich i teraz mają wielki problem dostaną bowiem pieniądze od tych banków, które oszczędnie i w ograniczonym zakresie udzielały kredytów. Nie powinno tak być. Banki winny oddać co ukradły, jak mówił jeden z frankowiczów. Ale jeżeli banki nawet miałyby pomóc frankowiczom i te pieniądze wyłuskać, to pytanie czy sobie to odkują na zwykłych klientach, czy pogorszą swoją sytuacją, zmniejszą zyski? Pytań jest wiele. Jestem optymistą, że we wrześniu pchniemy ustawę do przodu.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/408300-cymanski-mam-nadzieje-ze-we-wrzesniu-pchniemy-ustawe