Amerykański gaz skroplony może być konkurencyjny cenowo w Europie. To pokazuje, że narracja ze Wschodu się nie sprawdziła - mówi Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl. Dodaje, że podobnie było w przypadku rewolucji łupkowej w USA. Wówczas także eksperci związani z Gazpromem bagatelizowali jej wpływ na światową gospodarkę.
Marek Pyza: Dwa dni temu gruchnęła wiadomość o tym, że będziemy kupować skroplony gaz z USA. PGNiG podpisało kontrakt z brytyjską Centrica na dziewięć dostaw gazu LNG do gazoportu w Świnoujściu. Pojawiły się komentarze, że nareszcie udało się uniezależnić od rosyjskiego Gazpromu, że jesteśmy bezpieczni, a to chyba nie do końca tak jest…?
Wojciech Jakóbik: No nie do końca. Namawiałbym do spokojnego komentowania tej sprawy. Oczywiście zakładając, że cena tego kontraktu jest dobra – a tak deklaruje Ministerstwo Energii oraz PGNiG – to jest pozytywny sygnał z rynku. Świadczy on o tym, że po pierwsze amerykański gaz skroplony może być tani, konkurencyjny i także w kontraktach terminowych, nie tylko na spocie, czyli nie tylko z giełdy. Może być konkurencyjny w stosunku do ofert w Europie, a więc prawdopodobnie także do gazu rosyjskiego. Jest to zaprzeczenie wieloletniej propagandzie pochodzącej od naszych sąsiadów zza wschodniej granicy, którzy przekonywali, że amerykański gaz skroplony nigdy nie będzie konkurencyjny w Europie. Wcześniej przekonywali, że rewolucja łupkowa w USA nie będzie miała znaczenia dla rynku. Ten kontrakt nie ma dużego znaczenia dla bezpieczeństwa energetycznego – dużo większe miało uruchomienie dostaw z giełdy niemieckiej czy też ukończenie terminalu LNG w Świnoujściu. Te korytarze dają dostęp do rynku i w razie problemów z dostawami z Rosji, które na przykład wystąpiły w 2014 roku przy okazji agresji rosyjskiej na Ukrainie, my możemy skorzystać z alternatyw i jesteśmy bezpieczni, jeśli chodzi o same dostawy. Kolejnym etapem będzie dopiero uruchomienie Baltic Pipe, czyli gazociągu z Norwegii, które będzie kolejnym źródłem – być może także atrakcyjnych cenowo dostaw. Te kontrakty amerykańskie nie mają dużej skali, ale pokazują pewien trend – że możemy sobie ściągnąć atrakcyjny cenowo gaz, także z USA.
Wiceprezes Gazpromu, Aleksander Miedwiediew stwierdził, że dostawy LNG z Ameryki stanowią straty dla europejskich kupców, w porównaniu z cenami proponowanymi przez rosyjskiego monopolistę. Według niego cena amerykańskiego surowca będzie o jedną trzecią wyższa od rosyjskiej. Tamtejsze media też piszą dużo o tej umowie i o cenie, której nikt nie podaje. Jaka ta cena może być?
Możemy szacować, bo nie mamy dokumentu, w którym przeczytamy ile rzeczywiście ten gaz kosztuje. Minister energii RP wykroczył zapewne troszkę poza swoje kompetencje i powiedział, że cena jest powiązana z giełdami europejskimi. Zatem jeżeli wiceprezes Gazpromu mówi, że rosyjski gaz kosztuje 190 dolarów, to równie dobrze gaz ze Stanów może kosztować tyle samo. Wiceprezes Gazpromu oczywiście zapomina o fakcie, że dostawy w ramach kontraktu długoterminowego nie są powiązane z cenami giełdowymi i dostawa w ramach kontraktu jamalskiego jest uzależniona od ceny ropy, która aktualnie idzie w górę. Oczywiście nie jest teraz wysoka, ale w przekonaniu Polaków jest to najdroższa oferta, jaką mamy obecnie na stole. Warto przypomnieć, że jesteśmy pod jarzmem kontraktu jamalskiego, nie tej umowy dziewięciu dostaw z USA, możemy równie dobrze sprowadzić jeden tankowiec, jeśli tak zdecydujemy, maksymalnie dziewięć – przez 5 lat to będzie około miliarda metrów sześciennych rocznie. To jest jedna szesnasta rocznego zapotrzebowania. Czyli to jest mała skala, tutaj rewolucja jest gdzie indziej. Polega ona na tym, że tam właśnie może być formuła cenowa, która w przyszłości może się przerodzić w jakiś nowy kontrakt w 2022 roku, kiedy się kończy kontrakt jamalski. Będziemy mogli sprowadzić mniej gazu z Rosji i zwiększymy na przykład dostawy ze Stanów w oparciu o formułę giełdy europejskiej. Będziemy mieli konkurencyjną cenę do giełdy niemieckiej tutaj u nas w oparciu o nierosyjski gaz i to będzie pewna rewolucja, bo niemiecka giełda jest oczywiście płynna i konkurencyjna cenowo, ale jeśli dojdzie do ukończenia Nord Stream II, to będzie w 80% zależne od gazu z Rosji. Wskazuje to sama Komisja Europejska jako zagrożenie dla dywersyfikacji.
Czy w 2022 roku możliwa jest całkowita rezygnacja z gazu rosyjskiego?
Na pewno kilka lat przed zakończeniem kontraktu PGNiG zacznie rozmowy z Gazpromem, bo to jest normalna praktyka. Może być ten kontrakt renegocjowany i faktycznie plan budowy Bramy Północnej, czyli rozbudowy terminalu LNG oraz budowy Baltic Pipe ma pozwolić na to, żebyśmy w 2022 roku mogli zrezygnować z gazu z Rosji, ale za wcześnie, żeby twierdzić, że my na pewno zrezygnujemy.
To jest zupełnie inny kierunek od tego, który obserwowaliśmy w latach 2008 – 2010, kiedy ówczesny rząd, a dokładniej Donald Tusk i Waldemar Pawlak negocjowali przedłużenie kontraktu jamalskiego.
Początkowo była strategia z kursem na dywersyfikację – panowie pokazali, że zmieniła się nasza strategia. Pierwsza strategia była dobra, pokrywa się mniej więcej z tym, co teraz robimy i nagle wtedy doszło do jakiejś zmiany. Podejście do współpracy z Rosjanami było wtedy bardzo optymistyczne. Optymizm ten był trudny do wytłumaczenia racjonalnie, zakładał on, że z Rosjanami warto współpracować pomimo kryzysów gazowych, które mieliśmy niewiele wcześniej.
Na ile to, co dziś obserwujemy, mogło być wypracowane przez polityków?
Na pewno prezydenci w lipcu nie mogli zdecydować o kontraktach, bo nie jest to ich kompetencja. Mogli stworzyć pewien parasol do rozmów i rzeczywiście tak jest, bo i z Trumpem i z Dudą jeżdżą delegacje biznesmenów – w tym u nas z PGNiG. Wydaje mi się, ze polityczne uzasadnienie tej ciekawej politycznie oferty to jest pójście w ton rosyjskiej prasy, która pisze, że to wszystko jest polityka, a Stany chcą nam wcisnąć Patrioty, więc przekonują nas tanim gazem. Warto podkreślić, że Polacy chcą przedstawić rynkową racjonalność tego kontraktu. Politycy nie muszą przekonywać biznesmenów z PGNiG do podpisania tej umowy.
Jak to wpływa na sytuację w Europie Środkowo – Wschodniej?
Pewne psychologiczne bariery są po kolei przełamywane. W przyszłości może być tak, że kierunek amerykański będzie jednym z atrakcyjnych środków na zmniejszanie zależności od gazu z Rosji. Gazprom musi się zmienić. Fakt, że Rosjanie medialnie próbują z tym walczyć jest tylko potwierdzeniem tej rzeczywistości. Na tym etapie skorzysta Polska, a w przyszłości będą próbować pewnie także nasi sąsiedzi.
mk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/368413-wojciech-jakobik-dla-wpolscepl-amerykanski-gaz-skroplony-moze-byc-konkurencyjny-cenowo-w-europie-wideo