Według danych opublikowanych ostatnio przez poczytny Financial Time stosunek akcji sprzedanych przez insiderów do akcji zakupionych przez nich w tym roku ma się jak… 14 do 1. Czyżby kluczowi menedżerowie JP Morgan Chase, Bank of America, Wells Fargo, Citigroup, Goldman Sachs and Morgan Stanley wiedzieli o czymś, co umknęło innym inwestorom napędzającym zwyżkę cen akcji banków na światowych giełdach?
Po wyborach prezydenckich w USA sektor bankowy okazał się jednym z największych beneficjentów zmiany. Ceny banków szybko rosły. Logika podpowiadałaby, że menedżerowie oraz członkowie rad dyrektorów (insiderzy) zwiększają swoje portfele akcji instytucji finansowych, którymi zarządzają. Okazuje się jednak, że nic bardziej mylnego…
Te informacje idą w parze z innymi danymi, które nakazują przezorność, jeśli chodzi o stan ekonomii, gospodarki i sektora finansowego w USA. WSJ w artykule pod tytułem „Banki wysyłają gospodarce sygnał ostrzegawczy” (oryginalny tytuł: „Banks Send Warning Signs for Economy) wskazuje, że kolejny trzeci kwartał z rzędu spada dynamika wzrostu udzielanych kredytów i leasingu z 6,7 proc. przed rokiem do 3,7 proc. na koniec drugiego kwartału.
Spowalniająca akcja kredytowa może przełożyć się na niski wzrost gospodarczy, znikomą inflację i mniej nowych miejsc pracy. W tej sytuacji niektórych może nie dziwić „gołębie” nastawienie banków centralnych, które ciągle zasilają sektor finansowy nowym pieniądzem w oszałamiającym tempie 200 miliardów dolarów miesięcznie. Jednak zadziwia i to mocno nieskuteczność dotychczasowej polityki monetarnej i jej bezrefleksyjny charakter.
Na konferencji bankowców centralnym w Jackson Hole uczestnicy stronili od dyskusji na temat polityki monetarnej! Podczas gdy Janet Yellen (FED) przestrzegała przed deregulacją sektora bankowego, Mario Draghi (EBC) zdecydował mówić o „niedobrym protekcjoniźmie”. Nie ulega najmniejszej wątpliwości do kogo kierowali swe uwagi. Ich zdaniem za całe przyszłe zło i kryzys winnym okaże się… prezydent Donald Trump.
Z drugiej strony, według Mohamed El-Erian, doradcy finansowego, to właśnie banki centralne mają nie lada zadanie. Muszą w swej polityce pogodzić podstawowy cel jakim jest pobudzenia wzrostu cen z jakże realnym ryzykiem powstawania baniek spekulacyjnych i dysproporcji w realnej gospodarce.
Póki co pochwalić się mogą bezprecedensowym w historii wzrostem wartości aktyw finansowym przy jednoczesnym spadku wynagrodzeń w realnej gospodarce. Rodzi się swoista poprawność polityczna i nowo-mowa bankowców. Niektórzy z nich twierdzą bowiem, że wzrost cen aktyw finansowych to taka nowa inflacja… Niezwykle zabawne? Przeciwnie, bardzo smutne. Wzrost wartości wirtulanej ekonomii (aktywa finansowe) to nic innego jak bańka spekulacyjna oparta o starą realną i tradycyjną gospodarkę pozostającą w stagnacji niezmiennie od kryzysu w 2008 roku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/355578-insiderzy-sprzedaja-akcje-amerykanskich-bankow