Idziemy błędną drogą. Daliśmy sobie narzucić punkt widzenia jednej ze stron, czyli banków
—mówi w rozmowie z „Polska The Times” Witold Modzelewski, pytany o prezydencki projekt nowelizujący ustawę o pomocy frankowiczom.
Były wiceminister finansów w latach 1992-1996, zastanawia się, czy polskie prawo daje możliwość bank udzielania kredytu „typu warunkowego, mającego cechy zakłady bukmacherskiego”?
Dlaczego władza dała sobie narzucić punkt widzenia jednej ze stron? Dlaczego sprowadzono problem do „pomocy” jakimś „osobom będącym w trudnej sytuacji”, czyli władza publiczna ma pomagać tym, którzy mają problemy ze spłatą kredytu, faktycznie dając prezent bankom w wyegzekwowaniu swoich należności? To chroni interesy wierzycieli, a w żaden sposób nie rozwiązuje problemu jako takiego. Polega on przecież na tym: czy w prawie polskim mógł funkcjonować kredyt bankowy, w którym kwota dłużna kapitału nie równa się wielkości pożyczonej kwoty, tylko jest uzależniona od działania jakichś zdarzeń przyszłych i niepewnych, czyli od warunku hazardowego? Czy można było udzielać kredytu typu warunkowego, mającego cechy zakładu bukmacherskiego?
—zastanawia się prawnik.
Kto pozwolił na istnienie takich kredytów?
Pozwolić mogło tylko prawo stanowione, czyli prawo bankowe, bo rynek kredytowy jest rynkiem regulowanym. (…) Dopiero po latach, niezgodnie z konstytucją, wstecznie chciano te kredyty „zalegalizować”: rządzili przecież dzisiejsi „obrońcy konstytucji”. Więc kto „pozwolił”? Prawo na to nie pozwalało. Pytanie, czy organy nadzoru finansowego wtedy nie powinny jasno powiedzieć: „nie wolno wam tego robić”
—tłumaczy.
Wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że ten problem trzeba rozwiązać poprzez usunięcie z tych umów owych klauzul, które to klauzule uzależniają wielkość długu z tytułu kapitału od zdarzeń, na które nie ma wpływu kredytobiorca, ale za to ma kredytodawca
—dodaje.
Zdaniem Modzelewskiego z umów pomiędzy bankami a kredytobiorcami, należy usunąć klauzule, które doprowadziły do „zmiany większości zaciągniętego długu”.
Gdyby kredytobiorcom w rzeczywistości udzielano kredytów walutowych, czyli taki kredytobiorca na rachunek otrzymałby walutę, to wtedy można powiedzieć, nie ma tematu. Dlaczego? Otrzymałeś walutę, na swoim rachunku miałeś te przysłowiowe 10 tys. franków, więc musisz te 10 tys. franków zwrócić w takim a takim czasie: kurs franka nas nie interesuje. Ale tak nie było i problem zmistyfikowano, bo nie były to żadne „kredyty walutowe”, tylko kredyty złotowe - jak się to ładnie nazywa w obecnie obowiązującym prawie - denominowane lub indeksowane lub waloryzowane na podstawie określonej waluty. Clou sprawy jest w tym, że był to kredyt walutowy złotowy z określoną klauzulą zmieniającą większość zaciągniętego długu. I te klauzule - chyba wszyscy zgodnie uznajemy, bo nie ma tu chyba sporu merytorycznego - muszą zniknąć
—podkreśla.
Organy nadzoru finansowego powinny jasno powiedzieć bankom: Nie wolno wam udzielać kredytów we frankach
—zaznaczył Modzelewski.
Prawnik przypomniał, że bankom nie jest na ręke szybkie rozwiazanie sprawy.
Kredytodawcy dążą do przedłużenia sporu merytorycznego wokół tego problemu, mnożenia sprzecznych ze sobą ustaw, których w dodatku jeszcze nikt nie uchwala, co spowolania procesy sądowe, bo ludzie często wstrzymują się z działaniami prawnymi, licząc, że wcześniej czy później problem zostanie rozwiązany za pomocą ustaw
—zauważa Modzelewski.
kk/Polska The Times
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/352923-modzelewski-kto-pozwolil-na-udzielanie-kredytow-we-frankach-organy-nadzoru-finansowego-powinny-zabronic-tego-bankom