Inwestorzy giełdowi odliczają dni do wprowadzenia na warszawski parkiet największego pakietu akcji prywatnej firmy w historii GPW. Firma P4, właściciel operatora telefonii komórkowej Play od 3 do 12 lipca przyjmowała zapisy na swoje akcje. Do oferty publicznej miało trafić aż 48,6 proc. akcji telefonicznego giganta. Z rynku firma może zgarnąć nawet ponad 5 miliardów złotych. Pieniądze trafią głównie do Grecji i na Islandię.
Znaczna część kwoty, jaką przyniesie sprzedaż akcji (ok. 400 mln) trafi w formie premii do sześciu członków zarządu Playa. To właśnie ich uznaje się za głównych architektów sukcesu rynkowego operatora, który debiutował na polskim rynku 10 lat temu. Play zawojował rynek rewolucyjnie niskimi w ówczesnych czasach cenami i agresywnymi kampaniami reklamowymi, które zresztą do dziś wyróżniają tego operatora na tle konkurencji.
Kiedy marka rozpoczynała swoją działalność w Polsce eksperci rynkowi nie wróżyli jej wielkiego powodzenia. Zwracano uwagę, że „cały tort” został już podzielony między trzech dużych operatorów (wówczas Plusa, Erę i Centertela). A jednak Play odniósł sukces i dziś aż 27 procent wszystkich kart SIM zarejestrowanych w Polsce należy właśnie do tego operatora.
Nie można odmówić wielkiej wiedzy biznesowej i umiejętności menedżerom, którzy tworzą zarząd Playa. Od 10 lat pracują w nim dwaj Polacy Jacek Niewęgłowski i Michał Wawrzynowicz oraz Duńczyk Hans Cronberg, osiem lat temu grono to uzupełnili kolejny Polak – Bartosz Dobrzyński oraz kolejny Duńczyk – Bang Jensen. W marcu br. do zarządu dołączył niemiecki dyrektor finansowy Holger Puchert. Warto pamiętać, że praca tych panów z pewnością przyniosłaby mniej spektakularne efekty, gdyby nie wyjątkowo uprzywilejowana pozycja i względy jakimi w momencie debiutu cieszył się Play ze stronu Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE). Wprowadzenie wyższych tzw. stawek MTR (za rozmowy, które kończą się w sieci danego operatora) dla nowego podmiotu na rynku sprawiło, że miał on zdecydowanie uprzywilejowaną pozycję względem funkcjonującej wówczas „wielkiej trójki”. Komisja Europejska wielokrotnie wzywała UKE do obniżenia stawek dla Playa, upatrując w ich wysokości znamion wspierania nieuczciwej konkurencji. UKE nie kwapił się z szybkim wdrożeniem tych zaleceń i obniżał stawki MTR dla Play stopniowo, wyrównując je do poziomu innych operatorów dopiero od 2013 roku.
Lata, w których Play korzystał z wyższych stawek zostały przez jego menedżerów rzeczywiście maksymalnie wykorzystane. Oferta Playa zmusiła innych operatorów do dopasowania swojej oferty do nowego konkurenta, który jako pierwszy zaproponował na przykład zniesienie limitów połączeń w jednym stałym abonamencie. Raczej trudno przypuszczać, by nowy operator mógł oferować tak dobre warunki swoim abonentom, gdyby nie wspomniana przychylność UKE i wysokie stawki MTR.
Sukces Playa był więc sporym zaskoczeniem zarówno dla ekspertów rynku telekomunikacyjnego i być może także dla urzędników, którzy chcąc pomóc nowemu i skazywanemu na rynkową klęskę operatorowi przyczynili się do jego monstrualnego wzrostu. Analitycy rynkowi prognozowali, że właściciele Play, czyli dwa fundusze typu private equity – islandzki Novator (należący do miliardera Thora Bjorgolfssona) oraz grecki Tollerton (należący do biznesmena Panosa Germanosa) zechcą sprzedać markę po kilku latach. Tak się jednak nie stało, choć o sprzedaży operatora mówiło się jeszcze jesienią ubiegłego roku. Przy okazji wymieniano cenę na poziomie 13 mld zł, ale do negocjacji nie zaproszono żadnej polskiej firmy. Można jedynie domniemywać, że nie było chętnych na zakup Playa i stąd nagła zmiana decyzji o skapitalizowaniu dużej części wartości firmy w formie debiutu na GPW w Warszawie.
Odliczając dni do debiutu giełdowego można się jedynie zastanawiać, co z tego będzie miało państwo polskie, które zadzierając z Brukselą umożliwiło właścicielom zagranicznych funduszy inwestycyjnych dokonanie interesu życia. Pozyskany przez zagranicznych właścicieli Play z polskiego rynku kapitał pewnie zasili teraz jakieś inne inwestycje, niekoniecznie znajdujące się w naszym kraju. Przychylność, jaką Play cieszył się ze strony podmiotów państwowych na starcie swojej działalności nie skłoniła też firmy do bliższej współpracy z sektorem publicznym. Najbardziej jaskrawym przykładem było kompletne zlekceważenie przez Play Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa (POPC), który zakładał zbudowanie sieci szybkiego internetu na terenie całej Polski przy wykorzystaniu środków unijnych. Do POPC nie przystąpił jednak żaden z dużych operatorów komórkowych, obecnych na polskim rynku, choć Ministerstwo Cyfryzacji najbardziej liczyło właśnie na Playa.
Pod koniec lipca przekonamy się czy debiut giełdowy operatora przyciągnął inwestorów. Analitycy w ostatnich dniach zwrócili uwagę na pewne ryzyko, które podkreśla sam operator w swoim prospekcie emisyjnym. Rzecz dotyczy ewentualnego sporu z organami podatkowymi.
CZYTAJ WIĘCEJ: Skarbówka w Play. Spółka może mieć kłopoty przez znak towarowy za co najmniej 188 mln zł
Chodzi o operacje na znakach towarowych operatora wewnątrz grupy, które za 2014 rok przyniosły mu zwrot w kwocie 83 mln zł. Co ciekawe w latach 2015 i 2016 firma musiała odprowadzić do fiskusa odpowiednio 155 i 214 mln zł podatku. Kontrola podatkowa, która trwa obecnie w Play może skutkować taką interpretacją przepisów, które wymuszą na operatorze zapłatę 188 mln zł zaległego podatku za 2014 rok. Taki werdykt będzie oznaczał, że firma nie wypłaci zapowiadanej dywidendy za 2017 w planowanej wysokości 650 mln zł, a inwestorzy zarobią dużo mniej. Jak powyższe informacje wpłyną na giełdowy debiut Play przekonamy się już pod koniec lipca.
wu-ka
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/348424-nasza-analiza-przed-debiutem-play-na-gieldzie-zgarna-z-rynku-miliardy-a-co-z-tego-bedzie-miala-polska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.