Z Grzegorzem Maliszewskim głównym ekonomistą banku Millennium rozmawia Ewa Wesołowska.
Opozycja bardzo ostro krytykuje nie tylko procedurę uchwalenia budżetu na 2017 roku, ale też twierdzi, że zakładany przez rząd plan finansowy doprowadzi Polskę do ruiny gospodarczej. Jak pan, jako ekonomista i finansista, ocenia ten budżet?
Na pewno dla ministra finansów będzie do budżet trudniejszy niż ubiegłoroczny, ponieważ trzeba będzie realizować programy socjalne, które znalazły się w programie wyborczym PiS. Mówię tu o 500 + czy obniżeniu wieku emerytalnego od 1 października. Nie można też wykluczyć, że wzrost gospodarczy może być nieco niższy niż ten założony przez rząd. Ale nawet jeżeli gospodarka będzie rosła wolniej niż 3,6 proc., to nic złego stać się nie musi, bo bardziej niż sam wzrost PKB liczy się jego struktura.
Co to znaczy?
Dla dochodów budżetowych najważniejsza jest konsumpcja prywatna, bo od niej każdy płaci VAT, który trafia do budżetu. A konsumpcja w tym roku, właśnie dzięki rodzinie 500 + spadającemu bezrobociu i wyższym płacom, powinna rosnąć w solidnym tempie zbliżonym do 4 proc. Więc nawet jeśli wzrost PKB będzie nieco mniejszy, to wpływy z dochodów z podatków pośrednich (VAT i akcyza) nie muszą ucierpieć.
Czy zgadza się pan z przedstawicielami opozycji, do niedawna okupującymi Sejm, że tegoroczny budżet jest nierealny i wymagający daleko idących zmian?
W mojej ocenie nie jest to budżet nierealny. Jak już mówiłem, jest to budżet trudniejszy, ale możliwy do zrealizowania. Pod warunkiem oczywiście, że nie będzie istotnego pogorszenia koniunktury gospodarczej. Na to się raczej się nie zanosi. A wręcz, przeciwnie, część publikowanych ostatnio danych sugeruje, że w kolejnych miesiącach, gospodarka może stopniowo przyśpieszać. Poza tym, jest w tym budżecie kilka buforów bezpieczeństwa, o których warto wspomnieć.
Jakich?
Np. zysk banku centralnego. W ustawie budżetowej został on założony na niemal zerowym poziomie. A jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że będzie to 8 mld zł, czyli podobnie jak w roku ubiegłym, bądź nawet jeszcze więcej.
Dlaczego w budżecie tego nie uwzględniono?
Wynika to konserwatywnego planowania budżetowego. Minister finansów wie, że zysk może być ale nie musi i nie uwzględnia w dochodów niepewnych wpływów. Trudno też oszacować jego wysokość, bo to zależny np. od wahań kursowych. Żeby więc uniknąć niespodzianek i rozczarowań, nie uwzględniono zysku NBP w budżecie. Lepiej pozytywnie dać się zaskoczyć niż zostać z dziurą.
Krytycy ustawy budżetowej twierdzą, że rząd przy pisaniu budżetu, posłużył się fikcyjnymi danymi, że znacząco np. zawyżył wpływy z podatków i uszczelnienia systemu VAT. A pan jak to ocenia?
Założone wpływy z PIT i CIT mają duże szanse na realizację, chociażby dlatego, że spada bezrobocie i rosną wynagrodzenia. Ale uszczelnienie systemu VAT faktycznie obarczone jest pewnym ryzykiem. Nie ma pewności, że wprowadzone przez urzędy skarbowe działania przyniosą zamierzone skutki. Ministerstwo Finansów musi tu być bardzo czujne i bardzo uważnie ważyć każdy swój krok, aby wzrost represyjności aparatu skarbowego nie wpłynął negatywnie na działalność przedsiębiorstw i nie zniechęcał do inwestowania.
Ale wydaje mi się, że nawet jeśli skala uszczelnienia będzie mniejsza niż założono w ustawie, to nie musi to podkopać wykonania budżetu.
A co z deficytem sektora finansów publicznych? Liderzy PO, PSL i Nowoczesnej straszą, nas procedurą nadmiernego deficytu, sankcjami finansowymi, które nałoży na nas Komisja Europejska.
Myślę, że deficyt sektora centralnego nie przekroczy 3 proc. PKB, choć ryzyko jest wysokie. Można mieć obawy, co do deficytu samorządów i systemu ubezpieczeń społecznych. Bo np., jeśli samorządy, zaczną realizować duże inwestycje, a takie jest oczekiwanie, to ich wynik może ulec pogorszeniu i obecna nadwyżka finansowa może przekształcić się w deficyt. Pewnym buforem bezpieczeństwa dla ministra finansów może być sięgnięcie po środki zgromadzone w OFE Nie rozwiąże to strukturalnego problemu narastania długu, ale złagodzi presję na jego wzrost w krótkim terminie. Nie ma podstaw, żeby mówić, że budżet na 2017 roku, poprowadzi kraj do katastrofy. Większym ryzykiem obarczona jest perspektywa długoterminowa, ze względu na skutki obniżenia wieku emerytalnego.
Czyli, że zarzuty opozycji nie są merytoryczne tylko głównie mają charakter polityczny?
Ryzyko oczywiście jest, ale wydaje mi się, że minister finansów i cały rząd zdają sobie sprawę z tego ryzyka. Stąd m.in. poszukiwania rozwiązań, które mogą rozładować napięcia w krótkim terminie Jak już powiedziałem wcześniej, problemy finansów publicznych mogą ujawniać się w długim terminie.
Czy jeżeli opozycji udałoby się przekonać Brukselę, że budżet na 2017 rok nie został uchwalony zgodnie z prawem, to czy UE mogłaby nam wstrzymać wypłatę funduszy?
Nie jestem ekspertem od unijnych procedur, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/322815-tylko-u-nas-ekonomiczna-analiza-budzetu-panstwa-na-2017-rok-zalozone-wplywy-z-pit-i-cit-maja-duze-szanse-na-realizacje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.