W tym tygodniu mamy wysyp ostrzeżeń przed bankructwem Deutsche Banku, fundusze arbitrażowe wycofują z DB swoje środki. Dlatego przypominam mój tekst który został opublikowany w tygodniku „wSieci” w czerwcu 2013 roku. Tłustą czcionką moje ówczesne ostrzeżenia dotyczące DB.
Cztery największe gospodarki świata oraz strefa euro prowadzą operację masowego druku pieniądza przez banki centralne. W minionych pięciu latach Fed i EBC dodrukowały odpowiednio około dwa biliony dolarów i dwa biliony euro, Fed dalej drukuje w tempie 85 mld dolarów miesięcznie, Bank Japonii drukuje jeny w tempie 75 mld dolarów miesięcznie. Wielka Brytania również drukuje funty, a Chiny wspierają wzrost przez bardzo agresywna politykę ekspansji kredytowej.
Na czym polega ten druk pieniądza. W normalnych czasach bank centralny pożyczał bankom komercyjnym, czyli takim które zajmowały się obsługą firm i ludności, pieniądze pod zastaw wartościowych aktywów. Najczęściej tymi aktywami były obligacje rządu, uznawane za bardzo bezpieczne. Jednak te pożyczki pod zastaw były niewielkie, ponieważ banki komercyjne finansowały akcję kredytową przede wszystkim z zebranych lokat od ludności i tych firm, które miały nadwyżki środków finansowych. Ale czasy się zmieniły. Obecnie skala zebranych depozytów już w żaden sposób nie ogranicza działalności banków, one po prostu decydują ile kredytu i komu udzielić, jakich inwestycji dokonać, i po podjęciu tych decyzji po prostu zwracają się do banku centralnego żeby im dostarczył odpowiednią ilość dolarów, euro, jenów czy funtów oprocentowanych na blisko zero procent dla realizacji tych inwestycji. I banki centralne dostarczają kolejne miliardy, prawie bezkosztowo, bo w tym celu nie trzeba nawet drukować banknotów, tylko wystarczy kilka razy kliknąć myszą, i na rachunkach banków komercyjnych prowadzonych w banku centralnym pojawiają się kolejne miliardy.
Te liczby mogą zawrócić w głowie, bilion tu, bilion tam, to mnóstwo pieniędzy. Na przykład PKB niemieckiej gospodarki wynosi 2,7 biliona euro, a Polskiej około 400 miliardów euro. Ale to i tak tylko namiastka tego co się naprawdę dzieje na rynkach finansowych. Według raportu rocznego Deutsche Banku, największego banku niemieckiego, na koniec grudnia 2012 roku ten bank miał zawarte transakcje na instrumentach pochodnych na kwotę ponad 55,6 bilionów euro. Powtórzę, na kwotę 55 tysięcy sześciuset miliardów euro. Część tych transakcji była wyceniana z zyskiem, część ze stratą i efekt netto dla Deutsche Banku to była pozytywna wycena na kwotę 20 mld euro. A to tylko przykład jednego banku, podobna skalę działania ma amerykański JP Morgan. Finansiści argumentują, że te wielkości nie mają znaczenia, bo bardzo często bank zawiera transakcje w taki sposób, że jedna ubezpiecza drugą, więc nie ma ryzyka rynkowego. Zgadam się, w normalnych czasach nie ma, ale żyjemy w czasach nienormalnych i wystarczy, że część transakcji nie zostanie rozliczona (na przykład z powodu bankructwa kontrahenta) i może ruszyć domino, w którym poszczególne kostki mają wagę bilionów dolarów i euro. Nie miliardów, tylko bilionów.
W skali świata już nikt nie ogarnia skali ryzyka, które jest związane z tą piramidą finansową zbudowaną przez największe banki świata za pomocą instrumentów pochodnych. A ponieważ nikt już tego nie ogarnia, to bankierzy centralni podjęli decyzję, żeby drukować pieniądze na olbrzymią skalę, aby podtrzymać tę piramidę. Gdyby jeszcze w międzyczasie podjęto działania naprawcze, żeby ograniczyć wielkość tej piramidy finansowej, ale tak nie jest. W raporcie rocznym za 2007 rok, czyli tuz przed wybuchem kryzysu finansowego, Deutsche Bank informował, że wartość nominalna transakcji zawartych na instrumentach pochodnych wynosi 47,2 biliona euro. Czyli minęło pięć lat kryzysu i skala transakcji na instrumentach pochodnych tylko w tym jednym banku wzrosła o ponad 8 bilionów euro. O ponad 8 tysięcy miliardów euro. Piramida finansowa cały czas puchnie. Zwykli ludzi pracujący w fabrykach, czy w sklepach, którzy operują kwotami po kilkadziesiąt złotych czy euro, może kilkaset, gdy trzeba zapłacić ratę za kredyt, nie mają pojęcia, że świat jest zakładnikiem kilkudziesięciu banków, które operują miliardami i bilionami. Dopiero jak się dostrzeże skalę tych operacji finansowych można zrozumieć dlaczego banki centralne drukują pieniądze bez opamiętania w jakimś psychodelicznym transie. Bo panicznie boją się sytuacji, a której jeden z tych wielkich banków miałby problemy z rozliczeniem transakcji zawartych na biliony euro czy dolarów. Rację miał Richard Bookstaber, który spędził całe życie na Wall Street jako szef ryzyka w kilku bankach i funduszach hedgingowych, którego zespół wygenerował krach na giełdzie w 1987 roku, gdy nazwał swoją książkę „Demon którego sami stworzyliśmy”. I teraz ten demon-bankster niszczy światową gospodarkę.
Żeby zrozumieć co wyniknie z tego drukowania pieniędzy trzeba dostrzec gdzie te pieniądze trafiają, a do kogo nie trafiają. Po pierwsze skala pożyczek zaciągniętych przez fundusze hedgingowe na spekulacje finansowe jest największa do 2004 roku. Pożyczki inwestorów zaciągnięte w USA na spekulacje akcjami osiągnęły największy poziom w historii, 384 miliardy dolarów. Na rynku nieruchomości w USA ponowie mamy bańkę spekulacyjną, duzi inwestorzy finansowi kupują mieszkania tysiącami, na przykład fundusz Blackstone kupił 16,000 mieszkań. Oprocentowanie obligacji wysokiego ryzyka, tzw. śmieciowych, spadło poniżej 5 procent, najniższego w historii, co oznacza, ze inwestorzy na pewno stracą dużą część zainwestowanych w nie pieniędzy. Obligacje rządów które mają szybko rosnący dług publiczny i zmierzają w kierunku bankructwa są masowo kupowane w celach spekulacyjnych, a firmy emitują coraz więcej obligacji pozbawionych jakichkolwiek zabezpieczeń, te emisje sięgnęły rekordowych rozmiarów, co oznacza olbrzymie straty w przyszłości dla inwestorów. Po prostu wielcy gracze uznali, że banki centralne będą drukowały pieniądze bez końca, więc warto pożyczyć te środki oprocentowane na pół procent i ulokować w dowolne inwestycje które dają wyższą stopę zwrotu. Bez względu na ryzyko tych inwestycji. I ta mega spekulacja, w skali jakie jeszcze świat nie widział, przypiera na sile.
Już wiemy gdzie trafiają wydrukowane pieniądze. A dokąd nie trafiają? W strefie euro spada kredyt dla firm i spada kredyt konsumpcyjny. Czyli pieniądze nie trafiają do realnej gospodarki. Nic więc dziwnego, że przy takiej skali druku pieniędzy nie ma inflacji w gospodarce. Bo skoro pieniądze nie trafiają do gospodarki, to skąd ma się wziąć inflacja. W wielu sektorach wręcz pojawiła się deflacja, mam na myśli ceny producentów, którzy nie mogą sprzedać swoich towarów. Ale za to mamy potężną inflację na rynkach finansowych, rosną ceny akcji, obligacji, innych aktywów finansowych, te ceny oderwały się od realiów ekonomicznych i lewitują gdzieś w stratosferze spekulacji.
W ten sposób drukarze pieniędzy próbują nam wydrukować przyszłość. Upadek Lehman Brothers pokazał co może stać się ze światowym systemem finansowym gdy jeden z banków zacznie mieć problemy. Ale zamiast rozpocząć surowy program sanacji i zmusić banki do zmniejszenia skali operacji i uproszczenia działalności, pozwolono im na dalsze pompowanie bilionowych balonów spekulacji na instrumentach pochodnych. A paliwem do wzrostu spekulacji są właśnie drukowane pieniądze, które zasilają banki, a nie realną gospodarkę.
Ta sytuacja przypomina szaloną imprezę. Jej uczestnicy, w większości banksterzy ubrani w garnitury po 50 tysięcy dolarów, leżą zamroczeni alkoholem we własnych rzygowinach i ekskrementach. Luksusowe apartamenty na najwyższym piętrze społecznej hierarchii są całkowicie zdemolowane. U wielu banksterów poziom stężenia alkoholu we krwi przekroczył dawki, które może wytrzymać tylko mieszkaniec Czukotki. A banki centralne zamiast przysłać ekipę z Kolskiej, która wyleczy towarzystwo lodowatym prysznicem i paroma plaskaczami, przysyła dilera który ustawia białe ścieżki, wcale nie z cukru pudru. Potężne wdechy przez wydepilowane nozdrza i impreza znowu się zaczyna. Teraz obserwujemy właśnie to stadium imprezy, fazę euforii po potężnej dawce narkotyku. Tylko co dalej. Kolejne działki, które trzeba będzie zwiększać, aż do zgonu. Osoby postronne, które słyszą odgłosy orgii dobiegające z najwyższego piętra piramidy społecznej mogą się dziwić dlaczego elity finansowe świata zachowują się w tak nieodpowiedni sposób. Ale zdziwią się jeszcze bardziej gdy zobaczą, że ta impreza odbywa się w całości na koszt niższych pięter, że aktorki teatru Bunga Bunga, narkotyki, szampan do 10 tysięcy dolarów za butelkę, kawior i homary zostały opłacone z ich ciężko zarobionych pieniędzy, wystanych w kasie w supermarkecie lub na taśmie, produkującej Porsche dla banksterów. Wiele osób może postulować, że lepiej uwolnić ten świat od banksterów, niech się zaćpają na śmierć, niech ten system runie, i na tych ruinach zbudujemy nowy, lepszy świat, bez banksterów. Tylko nikt nie wie jakie będą koszty, czy spadające na samo dno elity finansowe świata nie pociągną ze sobą wszystkich innych. W najbliższych latach lub kwartałach przekonamy się o tym na własnej skórze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/310453-drukarze-przyszlosci-piramida-finansowa-caly-czas-puchnie