Europejska, bankowa harfa wydaje coraz bardziej fałszywe tony. Wartość i wycena wielu europejskich banków spadła w ostatnich miesiącach od 30 do nawet 60 proc., a jednocześnie włoski dług publiczny wzrósł do 140 proc. w relacji do PKB, hiszpański dług to blisko 100 proc. PKB, niewiele lepiej jest we Francji czy Portugalii. Banki coraz natarczywiej wyciągają ręce po kolejną rządową pomoc. Te poważnie chore i coraz bardziej zadłużone banki są dziś poważniejszym wyzwaniem dla Europy i UE niż stan europejskiej demokracji. Tym bardziej, że sam EBC przy swej radosnej twórczości drukarskiej sam zaczyna być potencjalnym kandydatem na bankruta, jeśli tylko pęknie obligacyjna bańka w Europie. Widać więc, że bankowa Europa, z wyjątkiem maleńkiej i dzielnej Islandii, która może się pochwalić, nie tylko piłkarskim sukcesem, ale również tym bankowym, zabrnęła w kolejną ślepą uliczkę. Wirtualny pieniądz, astronomiczne bankowe długi, nieściągalne kredyty grożą realną zapaścią, nie tylko poszczególnym krajom, ale całej Unii. Przypomina to coraz bardziej wzbierającą falę bankowo-finansowego tsunami. O możliwości takiego kryzysu bankowego w Europie wspominają już bez ogródek zarówno BŚ, MFW czy BIS - Bank w Bazylei.
Jak widać, nie tylko amerykańskie czy szwajcarskie banki nie wyciągnęły żadnych wniosków z kryzysu 2008 r., wprost przeciwnie podkręcono jeszcze drukarki, zwiększono bonusy i premie, a przede wszystkim przyspieszono jeszcze produkcję broni finansowego, masowego rażenia w postaci tzw. derywatów i instrumentów pochodnych. Mega-spekulacja nie zwolniła ani na chwilę. Ten nowy, europejski bankowy kryzys, który może nadejść wkrótce, może być znacznie groźniejszy w skutkach niż Brexit czy nawet Grexit. A, dzisiejsze unijne, europejskie elity, z małymi wyjątkami są albo zbyt słabe, albo zbyt uzależnione, by się ostatecznie zdecydować, kogo bronić i ratować - realne gospodarki, własne narody i państwa czy spekulantów i wielkie banki. Dla wszystkich zaś prawdziwych pieniędzy nie wystarczy. Nowy, bankowy kryzys jest tuż za drzwiami i warto się zawczasu na niego przygotować.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Europejska, bankowa harfa wydaje coraz bardziej fałszywe tony. Wartość i wycena wielu europejskich banków spadła w ostatnich miesiącach od 30 do nawet 60 proc., a jednocześnie włoski dług publiczny wzrósł do 140 proc. w relacji do PKB, hiszpański dług to blisko 100 proc. PKB, niewiele lepiej jest we Francji czy Portugalii. Banki coraz natarczywiej wyciągają ręce po kolejną rządową pomoc. Te poważnie chore i coraz bardziej zadłużone banki są dziś poważniejszym wyzwaniem dla Europy i UE niż stan europejskiej demokracji. Tym bardziej, że sam EBC przy swej radosnej twórczości drukarskiej sam zaczyna być potencjalnym kandydatem na bankruta, jeśli tylko pęknie obligacyjna bańka w Europie. Widać więc, że bankowa Europa, z wyjątkiem maleńkiej i dzielnej Islandii, która może się pochwalić, nie tylko piłkarskim sukcesem, ale również tym bankowym, zabrnęła w kolejną ślepą uliczkę. Wirtualny pieniądz, astronomiczne bankowe długi, nieściągalne kredyty grożą realną zapaścią, nie tylko poszczególnym krajom, ale całej Unii. Przypomina to coraz bardziej wzbierającą falę bankowo-finansowego tsunami. O możliwości takiego kryzysu bankowego w Europie wspominają już bez ogródek zarówno BŚ, MFW czy BIS - Bank w Bazylei.
Jak widać, nie tylko amerykańskie czy szwajcarskie banki nie wyciągnęły żadnych wniosków z kryzysu 2008 r., wprost przeciwnie podkręcono jeszcze drukarki, zwiększono bonusy i premie, a przede wszystkim przyspieszono jeszcze produkcję broni finansowego, masowego rażenia w postaci tzw. derywatów i instrumentów pochodnych. Mega-spekulacja nie zwolniła ani na chwilę. Ten nowy, europejski bankowy kryzys, który może nadejść wkrótce, może być znacznie groźniejszy w skutkach niż Brexit czy nawet Grexit. A, dzisiejsze unijne, europejskie elity, z małymi wyjątkami są albo zbyt słabe, albo zbyt uzależnione, by się ostatecznie zdecydować, kogo bronić i ratować - realne gospodarki, własne narody i państwa czy spekulantów i wielkie banki. Dla wszystkich zaś prawdziwych pieniędzy nie wystarczy. Nowy, bankowy kryzys jest tuż za drzwiami i warto się zawczasu na niego przygotować.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/300175-europejskie-banki-grozniejsze-niz-brexit?strona=2