Jak funkcjonuje to w innych krajach?
Różnie. Tu dochodzimy do pytania o strategię – jak powinno się działać, by system uszczelnienia poboru podatków był skuteczny? Jestem zwolennikiem tezy, że muszą istnieć bodźce ekonomiczne. Zdecydowanie musi być wiadome, że nie opłaca się oszukiwać państwa, a egzekucja całego mienia jest nieunikniona, niezależnie od skali oszustwa.
Sądzę, że gdyby w znaczący sposób wzrosła ściągalność VAT-u, choćby o połowę, byłaby szansa na to, by w ogóle go obniżyć – przynajmniej na 22 lub 21 proc. Przypomnijmy tu tzw. krzywą Laffera, według której wzrost stopy opodatkowania przynosi początkowo większe wpływy do budżetu, ale po przekroczeniu pewnego poziomu wpływy te spadają, bo zmniejsza się np. motywacja do podejmowania działalności gospodarczej i legalnej pracy, a wzrasta chęć wchodzenia w szarą strefę oraz ukrywania dochodów.
Oczywiście. Im lepiej zarządzany jest system poboru podatków, tym te podatki mogą być niższe dla obywatela. Z reguły podnoszenie stóp podatkowych jest wynikiem pewnej bezradności władzy. Tak właśnie było za rządów Platformy – pakowali kraj w coraz większe długi, ograbili OFE, a spadały im dochody podatkowe. To było państwo bezhołowia – każdy robił co chciał, zwłaszcza duże koncerny zagraniczne czy firmy podatkowe. Wśród firm, które płaciły najwięcej podatku CIT (dochodowego od przedsiębiorstw) bardzo mało było zagranicznych podmiotów. Najwięcej płaciły go polskie spółki energetyczne: Orlen, KGHM, Energa, PZU, Tauron, a nie firmy najbardziej dochodowe. Szczególnym przykładem były tu (i są) wielkie sieci handlowe – przy obrotach rzędu 130 mld zł płacą one zaledwie ok. 500 mln zł podatku.
Muszą zatem nie wykazywać zysku… W jaki sposób magnaci handlowi nie wykazują zysku?
To kwestia manipulowania kosztami i sztucznego ich zawyżania w celu pomniejszania zysku. Może chodzić o ceny transferowe, o tzw. rebranding, o tzw. usługi konsultingu, zarządzania. Dochodziło do takich absurdów, że jedna z dużych francuskich sieci handlowych otrzymywała zwrot podatku. Czyli co – pracowała charytatywnie? Taka sytuacja jest oczywiście zawiniona przez rządzących, Rostowskich i innych cwaniaczków, którzy na potęgę zadłużyli kraj za granicą i jednocześnie nie potrafili dopilnować, żeby podatki spływały do budżetu krajowego.
Może mieli w tym interes?
No właśnie, to jest fundamentalne pytanie – kto najwięcej na tym zarabiał?
Ludzie czekają z niecierpliwością na to, żeby stanęli przed Trybunałem Stanu albo przed zwykłymi sądami ci, którzy do takiej sytuacji dopuścili. Dużo się bowiem gada o wielkich stratach z powodu niepłacenia VAT-u, ale nie ma szukaniu winnego.
Zgadza się. NIK zrobił np. obecnie kontrolę wydatków PKP – wyszły gigantyczne nieprawidłowości, marnotrawstwo pieniędzy, ustawianie przetargów itp. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa poprosiło zatem o nazwy firm, które w tym uczestniczyły, m.in. różnych agencji reklamowych i pijarowskich. NIK zapowiedział jednak, że danych tych nie poda.
I wolno im tak? Jaki jest zatem sens takich kontroli?
Twierdzą, że mają podstawy prawne. Jakaś ochrona danych osobowych…
No, przepraszam, to się nazywa ochrona złodziejstwa.
Ale to jest NIK dowodzony przez pana Kwiatkowskiego, który tak dzielnie obradował z panem Kulczykiem… To pokazuje, że nadal uprawiany jest sabotaż, że nawet legalnej władzy trudno jest uzyskać informacje, a co dopiero mówić o zwykłych śmiertelnikach, o przysłowiowym Kowalskim.
Nowe ustawy zaczną funkcjonować dopiero w latach 2017-2018, a na razie nie ma mowy o rzetelnej informacji ekonomicznej w państwie, wprost przeciwnie, trwa zażarta walka z rządowymi reformami. Np. portal onet.pl opublikował informację o planowanej „konfiskacie rozszerzonej”, ale opatrzył ją podłymi komentarzami, które plany ministra sprawiedliwości wyśmiewają, opluwają i szydzą z nich. Ani jednego pozytywnego słowa…
Bo to jest w stu procentach niemiecki portal, dbający o interesy firm niemieckich działających w Polsce. Gdyby prześledzić informacje główne na onecie, to trzeba by dojść do wniosku, że Polska to kraj w trochę gorszej sytuacji niż obecnie Syria. Wygląda to jak jeden wielki atak – pomówienia, zniesławienia, oskarżanie, ogłupianie. Nawet chyba prognoza pogody nie jest tam trafna. Z racji zawodowych obowiązków przeglądam ten portal. Według mnie ma to antypaństwowy wydźwięk i tego typu działalność byłaby w większości krajów zabroniona. To, co wyczyniają ci dziennikarze podając informacje o Polsce, przekroczyło już dawno granice normalnej krytyki.
Dziennikarze to jedno, a półanalfabeci wynajęci do pisania za pieniądze chamskich komentarzy – to drugie. W normalnych krajach jest to niedopuszczalne, taka ordynarność jest karana; kary spadają i na redakcje, i na właścicieli portali.
Ludzi do pisania komentarzy werbuje się całkiem oficjalnie np. poprzez ogłoszenia; sądzę, że komentarze te są sterowane. W taki oto sposób powstaje opowieść o kraju, który de facto nie istnieje. Jeden wielki jazgot, jeden wielki atak. To bombardowanie fatalnymi informacjami z Polski w rodzaju jakoby czołgi stoją na ulicach, a PiS pożera na śniadanie małe dzieci. Tak to wygląda. (…)
Z drugiej strony wydaje mi się, że obóz rządowy sam musi przystąpić do jakiegoś ataku, też musi bronić się atakiem. Samą defensywą nie da rady. Niektórych ludzi, ewidentnych zdrajców, trzeba po prostu odsunąć od jakiejkolwiek możliwości kształtowania opinii publicznej, a nawet – od zabierania głosu w debacie publicznej.
Od dawna twierdzę, że pobłażliwość rozzuchwala złoczyńców. Nie tylko w świecie mediów, jeszcze bardziej w świecie finansów. W związku z tym trzeba liczyć się z długą, ostrą walką, bo zło dobrowolnie nigdy nie ustępuje.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jak funkcjonuje to w innych krajach?
Różnie. Tu dochodzimy do pytania o strategię – jak powinno się działać, by system uszczelnienia poboru podatków był skuteczny? Jestem zwolennikiem tezy, że muszą istnieć bodźce ekonomiczne. Zdecydowanie musi być wiadome, że nie opłaca się oszukiwać państwa, a egzekucja całego mienia jest nieunikniona, niezależnie od skali oszustwa.
Sądzę, że gdyby w znaczący sposób wzrosła ściągalność VAT-u, choćby o połowę, byłaby szansa na to, by w ogóle go obniżyć – przynajmniej na 22 lub 21 proc. Przypomnijmy tu tzw. krzywą Laffera, według której wzrost stopy opodatkowania przynosi początkowo większe wpływy do budżetu, ale po przekroczeniu pewnego poziomu wpływy te spadają, bo zmniejsza się np. motywacja do podejmowania działalności gospodarczej i legalnej pracy, a wzrasta chęć wchodzenia w szarą strefę oraz ukrywania dochodów.
Oczywiście. Im lepiej zarządzany jest system poboru podatków, tym te podatki mogą być niższe dla obywatela. Z reguły podnoszenie stóp podatkowych jest wynikiem pewnej bezradności władzy. Tak właśnie było za rządów Platformy – pakowali kraj w coraz większe długi, ograbili OFE, a spadały im dochody podatkowe. To było państwo bezhołowia – każdy robił co chciał, zwłaszcza duże koncerny zagraniczne czy firmy podatkowe. Wśród firm, które płaciły najwięcej podatku CIT (dochodowego od przedsiębiorstw) bardzo mało było zagranicznych podmiotów. Najwięcej płaciły go polskie spółki energetyczne: Orlen, KGHM, Energa, PZU, Tauron, a nie firmy najbardziej dochodowe. Szczególnym przykładem były tu (i są) wielkie sieci handlowe – przy obrotach rzędu 130 mld zł płacą one zaledwie ok. 500 mln zł podatku.
Muszą zatem nie wykazywać zysku… W jaki sposób magnaci handlowi nie wykazują zysku?
To kwestia manipulowania kosztami i sztucznego ich zawyżania w celu pomniejszania zysku. Może chodzić o ceny transferowe, o tzw. rebranding, o tzw. usługi konsultingu, zarządzania. Dochodziło do takich absurdów, że jedna z dużych francuskich sieci handlowych otrzymywała zwrot podatku. Czyli co – pracowała charytatywnie? Taka sytuacja jest oczywiście zawiniona przez rządzących, Rostowskich i innych cwaniaczków, którzy na potęgę zadłużyli kraj za granicą i jednocześnie nie potrafili dopilnować, żeby podatki spływały do budżetu krajowego.
Może mieli w tym interes?
No właśnie, to jest fundamentalne pytanie – kto najwięcej na tym zarabiał?
Ludzie czekają z niecierpliwością na to, żeby stanęli przed Trybunałem Stanu albo przed zwykłymi sądami ci, którzy do takiej sytuacji dopuścili. Dużo się bowiem gada o wielkich stratach z powodu niepłacenia VAT-u, ale nie ma szukaniu winnego.
Zgadza się. NIK zrobił np. obecnie kontrolę wydatków PKP – wyszły gigantyczne nieprawidłowości, marnotrawstwo pieniędzy, ustawianie przetargów itp. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa poprosiło zatem o nazwy firm, które w tym uczestniczyły, m.in. różnych agencji reklamowych i pijarowskich. NIK zapowiedział jednak, że danych tych nie poda.
I wolno im tak? Jaki jest zatem sens takich kontroli?
Twierdzą, że mają podstawy prawne. Jakaś ochrona danych osobowych…
No, przepraszam, to się nazywa ochrona złodziejstwa.
Ale to jest NIK dowodzony przez pana Kwiatkowskiego, który tak dzielnie obradował z panem Kulczykiem… To pokazuje, że nadal uprawiany jest sabotaż, że nawet legalnej władzy trudno jest uzyskać informacje, a co dopiero mówić o zwykłych śmiertelnikach, o przysłowiowym Kowalskim.
Nowe ustawy zaczną funkcjonować dopiero w latach 2017-2018, a na razie nie ma mowy o rzetelnej informacji ekonomicznej w państwie, wprost przeciwnie, trwa zażarta walka z rządowymi reformami. Np. portal onet.pl opublikował informację o planowanej „konfiskacie rozszerzonej”, ale opatrzył ją podłymi komentarzami, które plany ministra sprawiedliwości wyśmiewają, opluwają i szydzą z nich. Ani jednego pozytywnego słowa…
Bo to jest w stu procentach niemiecki portal, dbający o interesy firm niemieckich działających w Polsce. Gdyby prześledzić informacje główne na onecie, to trzeba by dojść do wniosku, że Polska to kraj w trochę gorszej sytuacji niż obecnie Syria. Wygląda to jak jeden wielki atak – pomówienia, zniesławienia, oskarżanie, ogłupianie. Nawet chyba prognoza pogody nie jest tam trafna. Z racji zawodowych obowiązków przeglądam ten portal. Według mnie ma to antypaństwowy wydźwięk i tego typu działalność byłaby w większości krajów zabroniona. To, co wyczyniają ci dziennikarze podając informacje o Polsce, przekroczyło już dawno granice normalnej krytyki.
Dziennikarze to jedno, a półanalfabeci wynajęci do pisania za pieniądze chamskich komentarzy – to drugie. W normalnych krajach jest to niedopuszczalne, taka ordynarność jest karana; kary spadają i na redakcje, i na właścicieli portali.
Ludzi do pisania komentarzy werbuje się całkiem oficjalnie np. poprzez ogłoszenia; sądzę, że komentarze te są sterowane. W taki oto sposób powstaje opowieść o kraju, który de facto nie istnieje. Jeden wielki jazgot, jeden wielki atak. To bombardowanie fatalnymi informacjami z Polski w rodzaju jakoby czołgi stoją na ulicach, a PiS pożera na śniadanie małe dzieci. Tak to wygląda. (…)
Z drugiej strony wydaje mi się, że obóz rządowy sam musi przystąpić do jakiegoś ataku, też musi bronić się atakiem. Samą defensywą nie da rady. Niektórych ludzi, ewidentnych zdrajców, trzeba po prostu odsunąć od jakiejkolwiek możliwości kształtowania opinii publicznej, a nawet – od zabierania głosu w debacie publicznej.
Od dawna twierdzę, że pobłażliwość rozzuchwala złoczyńców. Nie tylko w świecie mediów, jeszcze bardziej w świecie finansów. W związku z tym trzeba liczyć się z długą, ostrą walką, bo zło dobrowolnie nigdy nie ustępuje.
Strona 4 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/295053-janusz-szewczak-panstwo-traci-100-mld-rocznie-od-dawna-twierdze-ze-poblazliwosc-rozzuchwala-zloczyncow-wywiad?strona=4