Wszyscy wiemy, że reklamy kłamią. Burgery w popularnych restauracjach znanej sieci fast food wyglądają na żywo znacznie gorzej od tych, które widzieliśmy na telewizyjnych spotach reklamowych. Hotele, do których wybieramy się na wakacje nie przypominają tego, co oglądaliśmy przed wyjazdem w folderze ze zdjęciami w biurze podróży.
Podobnie samochody, pralki, lodówki, komputery, radia. Wszystko ma być super niezawodne i niemal niezniszczalne, a w rzeczywistości często psuje się już kilka tygodni po zakupie.
Cóż, nikogo to już specjalnie nie dziwi, bo wszyscy przyzwyczailiśmy się do bycia zwodzonymi przez reklamę. Czy podobnie jest z produktami bankowymi? Oczywiście. Wcale nie trzeba tutaj sięgać po skomplikowane, toksyczne produkty w stylu polisolokat czy kredytów frankowych. Wystarczy przyjrzeć się reklamom kilku zwykłych produktów finansowych w polskich bankach.
Na początek mBank. I zupełnie niegroźna promocja „Zyskuj z eKontem”.
Krótki, piętnastosekundowy spot. Pierwsza scena to sklep z ubraniami dla sportowców, w środku młody chłopak, w przyszłości na pewno gwiazdor futbolu i dumna mama, która marzy, by jej syn został kolejnym Robertem Lewandowskim. Kobieta kupuje sprzęt, płaci kartą. W kolejnej scenie syn kroczy dumnie szkolnym korytarzem, trzymając za rękę młodą dziewczynę, może najpiękniejszą w całej szkole. Wygrał jakiś mecz, został bohaterem swojej drużyny. W reklamie zawsze wszyscy wygrywają. Tu też mamy samych zwycięzców. Zdolny chłopak, piękna dziewczyna i mama, która dostaje 500 zł na darmowe eKonto. Wszyscy są szczęśliwi. Wystarczy tylko płacić kartą i coś tam kliknąć w telefonie.
To nie jedyny spot mBanku z taką „ofertą”. Przy okazji przygotowano też cykl krótkich filmów, w których „zwykli ludzie” zaczepiani są w restauracji i w centrum handlowym podczas robienia zakupów i słyszą, że bank odda im 500 złotych wówczas, jak będą płacić kartą. To magia? „Nie, to moc mBanku” – dowiadujemy się ze spotów. No więc biegniemy do sklepu, płacimy kartą, kupujemy wszystko, co potrzebne i jeszcze parę dodatkowych rzeczy, których pewnie potrzebujemy troszkę mniej, bo przecież i tak mBank nam zwróci 500 zł. Wracamy do domu i czekamy. Nic. Jeszcze trochę czekamy. Wciąż nic. Pech! Nie załapaliśmy się na 500 z mBanku, cała nadzieja w PiS-ie.
Co zrobiliśmy źle? Wróćmy do spotów. Na dole, z prędkością Strusia Pędziwiatra przesuwają się napisy. Biała czcionka, delikatne rozmycie, trudno cokolwiek zauważyć. Ale od czego mamy programy do obróbki wideo. Przecież wiadomo, że każdy klient banku w Polsce ogląda reklamy dłubiąc później nad poszczególnymi scenami w edytorze wideo.
„Niniejszy materiał nie stanowi oferty w rozumieniu Kodeksu cywilnego i ma charakter wyłącznie informacyjny”
-– głosi pierwsze zdanie. Ok. Złośliwi powiedzieliby, że to znaczy mniej więcej tyle, że w spocie można trochę kłamać i naginać rzeczywistość. Bo jeśli spot stanowi ofertę, to wówczas można już zacząć się czepiać. Ale tu nie można. Czytajmy więc dalej.
„Opłata za kartę debetową wydaną do rachunku wynosi 0 zł pod warunkiem zrealizowania 5 transakcji na dowolną kwotę w miesiącu”.
No dobra. Przecież gdzieś musimy mieć konto, nie każdy może być prezesem dużej, konserwatywnej partii, która nie ufa zagranicznym koncernom. A jak już mamy to konto, to możemy nawet płacić kartą. Co nam szkodzi?
Co dalej?
„W przypadku niespełnienia warunku miesięczna opłata za kartę debetową wynosi 4 zł”.
Tu ciężko już się czyta, bo biała czcionka na jasnym tle to jest jednak pomysł z gatunku dość ekstrawaganckich rozwiązań graficznych. Ale próbujemy.
„Opłata za rachunek Konto z taryfą plus wynosi 0,00 zł jeśli suma wpływów na rachunek eKonto z taryfą plus i/lub eMax wynosi min. 1000 zł (badane w miesiącu kalendarzowym poprzedzającym miesiąc, kiedy opłata zostanie naliczona), w przypadku nie spełnienia powyższego warunku, zostanie pobrana opłata 5,00 zł.”
Uff. Długie to zdanie, ale najważniejsza informacja, którą mamy wyczytać jest taka, że jak będzie na nasze konto wpływała nasza wypłata, to mBank nic nas nie skasuje. W innym przypadku, zabierze od nas 5 zł. To wciąż nie są jakieś koszmarnie duże pieniądze, więc czytamy dalej.
Dalej jest kilka informacji o tym, że szczegółowe dane, warunki i opłaty znajdziemy w innych dokumentach, do których odsyłają twórcy spotu. Dobra. Rozumiemy. Ale gdzie nasze obiecane 5 stów? Tu coś o tym piszą:
„Promocja „Zyskuj z eKontem” obowiązuje dla nowych klientów mBanku, którzy w okresie od 01.03.2016 r. do 31.05.2016 r. zawrą umowę o prowadzenie indywidualnego rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego eKonto z taryfą standard lub eKonto z taryfą plus wraz z debetową kartą płatniczą do rachunku i będą dokonywali transakcji kartami debetowymi lub kredytowymi oraz płatności telefonem przez NFC bądź BLIK.”
No to przecież już wszystko zrobiliśmy. Czasu było mało, bo spot trafił na YouTube 9 maja, więc długie dwa miesiące po rozpoczęciu promocji, ale na szczęście zdążyliśmy. Otworzyliśmy konto, załatwiliśmy z pracodawcą aby przelewał wypłatę na nasz nowy rachunek i wszędzie, gdzie tylko można było korzystaliśmy z karty debetowej. A wciąż nie mamy 500 zł! Dlaczego? O, zaraz. Następne zdanie. Białe tło. Zupełnie nieczytelne. Naduśmy pauzę. Ściemnijmy trochę w edytorze. Wrzućmy napis na inne tło. Wyostrzmy. O, już widać.
„Aby otrzymać maksymalny zwrot 50 zł miesięcznie, należy dokonać i rozliczyć w danym miesiącu kalendarzowym transakcje kartą płatniczą na łączną kwotę w wysokości min. 250 zł, nie anulować transakcji, do 15 dnia miesiąca (…)”. Jak to 50? Miało być 500. Pewnie przypadkiem „zjedli” jedno zero i stąd ten błąd. Przecież miało być 5 stów. Pokazywali nawet, chodził gość od stolika do stolika i wręczał ludziom 500 zł. „Nie stanowi oferty…”
Fakt. No nic. Jest 5 dych, dobre i to. Ale zaraz, co tam jeszcze piszą?
„(…) wpływ na rachunek nie może pochodzić z rachunku należącego do Uczestnika Promocji oraz zapewnić w danym miesiącu przynajmniej jednorazowe zalogowanie się do aplikacji mobilnej. Łączna wartość premii za płatności kartą i płatności BLIK w okresie 5 kolejnych miesięcy kalendarzowych wynosi maksymalnie 250 zł”.
Czyli w sumie trzeba będzie jeszcze pamiętać o tym, żeby logować się na telefonie komórkowym. Nie przesadzajmy. To nie jest specjalnie trudne. Ale wciąż nie ma 500 zł. Jest połowa, zbierana przez 5 miesięcy. Gdzie reszta?
„Uczestnik Promocji może dodatkowo otrzymać jednorazową premię w wysokości 10 zł za pierwszą aktywację dostępu do eKonta z taryfą standard lub eKonta z taryfą plus za pomocą aplikacji mobilnej dokonaną w ciągu 24h od założenia konta”.
Jesteśmy coraz bliżej, mamy 260 zł i za chwilę, zaledwie po kilku miesiącach logowania, wpłacania i aktualizowania mBank wypłaci nam już brakujące 240 zł:
„Dodatkowo Uczestnik Promocji, który spełni wszystkie warunki, o których mowa w § 5 I i II Regulaminu Promocji w każdym z miesięcy kalendarzowych w okresie trwania Promocji, otrzyma dodatkowy bonus w wysokości 240 zł. Łączna wartość premii za pobranie i aktywację dostępu do rachunku za pomocą aplikacji mobilnej, premii za płatności kartą i przelew wynagrodzenia oraz premii dodatkowej w ramach Promocji wynosi 500 zł.”
Udało się. Mamy to. Po pięciu miesiącach regularnych wpływów, logowań i transakcji dokonywanych kartą i telefonem, otrzymujemy upragnione 500 zł. Brawo my!
Artur Ceyrowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/293702-produkty-nie-dla-idiotow-na-poczatek-mbank-i-zupelnie-niegrozna-promocja-zyskuj-z-ekontem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.