A polityka?
Pora spytać o relacje między gospodarką a polityką. Czy wyjście z pułapki średniego rozwoju jest możliwe bez większej suwerenności? Przede wszystkim politycznej, ale także kulturowej. Spójrzmy na dotychczasową sytuację.
W gospodarce najpierw nastąpiła dezindustrializacja, a gdy później, po poniesieniu wielkich kosztów społecznych (wysokie bezrobocie!), przemysł odbudowano, stało się to w taki sposób, iż bodaj czy nie dominujące obszary tego przemysłu pełnią funkcję poddostawcy wykonującego zlecenia przychodzące z zagranicy. Wiąże się tym nader niska innowacyjność naszej gospodarki.
A czy łączy się to ze sprawą suwerenności politycznej? Wiadomo, że w zglobalizowanym świecie, świecie wysokiej mobilności ludzi, kapitału i idei dawne wyobrażenia suwerenności nie mają racji bytu. Ale czy obecność Polski w Unii właściwie przekłada się na pozycję naszej gospodarki w międzynarodowym podziale pracy? Warto, w tym kontekście przyjrzeć się, jaką rolę pełnią nasi dyplomaci i inni przedstawiciele w instytucjach międzynarodowych – z kim i o co grają.
W tle jest kwestia suwerenności kulturowej. Czy dostatecznie kreatywnie staramy się korzystać z żywotnych soków naszej chrześcijańskiej tradycji? (To dzięki tej tradycji jesteśmy częścią Zachodu). A może zbyt często ulegając mentalności postkolonialnej pozwalaliśmy, by stopniowo pozbawiano nas swoistości i spoistości?
Jeśli zgodzimy się, iż w epoce dzisiejszej nie wystarczy samo przetrwanie narodu i państwa, że niezbędna dziś jest kreatywna – a nie jak dotąd głównie imitacyjna – modernizacja, to nasuwa się pewna konkretna podpowiedź dla naszej klasy politycznej. Mam na myśli grupę tych kilkuset, może kilku tysięcy osób, które w ostatnim okresie objęły kluczowe pozycje w instytucjach publicznych (wliczając w to spółki Skarbu Państwa), które współdecydują o ścieżkach rozwoju.
Technika i biznes
W ostatnim okresie odbyłem wiele spotkań z osobami ze środowisk, z którymi akademicki socjolog zbyt często się nie styka. Mam na myśli inżynierów oraz osoby pracujące w prywatnym biznesie – zazwyczaj z pokolenia 30-40 latków. Otóż w mojej ocenie wiele osób z tych środowisk posiada taką śmiałość, niezależność myślenia połączoną z zdolnością do całościowego patrzenia na przemiany instytucjonalne, że rządząca ekipa nie może pozwolić sobie utratę tego potencjału.
Tylko ściśle współpracując z ludźmi techniki i biznesu politycy są w stanie wygrać Polskę dla przyszłych pokoleń.
[Tekst ukazał się w tygodniku „wSieci”, numer 16, 18-24 kwietnia 2016]
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
A polityka?
Pora spytać o relacje między gospodarką a polityką. Czy wyjście z pułapki średniego rozwoju jest możliwe bez większej suwerenności? Przede wszystkim politycznej, ale także kulturowej. Spójrzmy na dotychczasową sytuację.
W gospodarce najpierw nastąpiła dezindustrializacja, a gdy później, po poniesieniu wielkich kosztów społecznych (wysokie bezrobocie!), przemysł odbudowano, stało się to w taki sposób, iż bodaj czy nie dominujące obszary tego przemysłu pełnią funkcję poddostawcy wykonującego zlecenia przychodzące z zagranicy. Wiąże się tym nader niska innowacyjność naszej gospodarki.
A czy łączy się to ze sprawą suwerenności politycznej? Wiadomo, że w zglobalizowanym świecie, świecie wysokiej mobilności ludzi, kapitału i idei dawne wyobrażenia suwerenności nie mają racji bytu. Ale czy obecność Polski w Unii właściwie przekłada się na pozycję naszej gospodarki w międzynarodowym podziale pracy? Warto, w tym kontekście przyjrzeć się, jaką rolę pełnią nasi dyplomaci i inni przedstawiciele w instytucjach międzynarodowych – z kim i o co grają.
W tle jest kwestia suwerenności kulturowej. Czy dostatecznie kreatywnie staramy się korzystać z żywotnych soków naszej chrześcijańskiej tradycji? (To dzięki tej tradycji jesteśmy częścią Zachodu). A może zbyt często ulegając mentalności postkolonialnej pozwalaliśmy, by stopniowo pozbawiano nas swoistości i spoistości?
Jeśli zgodzimy się, iż w epoce dzisiejszej nie wystarczy samo przetrwanie narodu i państwa, że niezbędna dziś jest kreatywna – a nie jak dotąd głównie imitacyjna – modernizacja, to nasuwa się pewna konkretna podpowiedź dla naszej klasy politycznej. Mam na myśli grupę tych kilkuset, może kilku tysięcy osób, które w ostatnim okresie objęły kluczowe pozycje w instytucjach publicznych (wliczając w to spółki Skarbu Państwa), które współdecydują o ścieżkach rozwoju.
Technika i biznes
W ostatnim okresie odbyłem wiele spotkań z osobami ze środowisk, z którymi akademicki socjolog zbyt często się nie styka. Mam na myśli inżynierów oraz osoby pracujące w prywatnym biznesie – zazwyczaj z pokolenia 30-40 latków. Otóż w mojej ocenie wiele osób z tych środowisk posiada taką śmiałość, niezależność myślenia połączoną z zdolnością do całościowego patrzenia na przemiany instytucjonalne, że rządząca ekipa nie może pozwolić sobie utratę tego potencjału.
Tylko ściśle współpracując z ludźmi techniki i biznesu politycy są w stanie wygrać Polskę dla przyszłych pokoleń.
[Tekst ukazał się w tygodniku „wSieci”, numer 16, 18-24 kwietnia 2016]
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/291529-gra-o-polske-tylko-scisle-wspolpracujac-z-ludzmi-techniki-i-biznesu-politycy-sa-w-stanie-wygrac-polske-dla-przyszlych-pokolen?strona=2