Analizujący tzw. „program Morawieckiego” mają tendencję do uznawania wypaczeń za normalną kolej rzeczy. Co więcej – w oparciu o sytuacje patologiczne budują całą logikę swojej narracji.
Liczby zaczynają osiągać niewyobrażalne rewiry. Jeszcze do niedawna chcąc opisać niebotyczne kwoty posługiwaliśmy się miliardami, dzisiaj mówimy o bilionie z hakiem na inwestycje.
Potrafią sobie Państwo wyobrazić „bilion papieru”? To gigantyczna suma pieniędzy, brzmiąca kosmicznie, jednak – tak przynajmniej twierdzy wicepremier Morawiecki – realnie mająca szanse zmienić oblicze polskiej gospodarki. A kto jak kto, ale wicepremier Morawiecki, jako były prezes banku, na pieniądzach się zna.
Zmiana modelu funkcjonowania naszej gospodarki jest konieczna. Obecna formuła się wyczerpała i nie ma możliwości osiągania dalszych sukcesów idąc tą drogą i w tym punkcie obserwatorzy i uczestnicy rynku są zgodni. Założeń planu Morawieckiego, a także idei przyświecającej jego powstaniu nikt poważny nie krytykuje, jednak już same mechanizmy (na razie znane tylko hasłowo) a i owszem. I świetnie! W końcu dzięki dyskusji jesteśmy w stanie wypracować najbardziej optymalne rozwiązanie. Pojawiają się jednak takie argumenty, traktowane w dodatku niczym dogmaty, które trudno jest uznać za słuszne.
Najbardziej jaskrawym tego przykładem jest „wyciąganie” środków ze spółek pozostających pod kontrolą Skarbu Państwa. Pojąć nie mogę, dlaczego jako pewnik traktujemy, że poprzez „zmuszanie” – a może raczej nakierowywanie – tych podmiotów do inwestowania zgodnie z założoną strategią, w konkretne projekty, blokuje ich rozwój.
Oczywiście – mamy złe doświadczenia z niedalekiej przeszłości, kiedy to uprzednio rządząca naszym krajem koalicja zmuszała min. spółki energetyczne do przejmowania nierentownych kopalń. Pomysł był to absurdalny – nie rozwiązywał problemu, ciągnął zdrowe spółki w dół, rzeczywiście blokował środki na inwestycje i jednocześnie monopolizował łańcuch dostawców. Ale na Boga – jeden przykład nie może tworzyć reguły.
Wypracowanie kompromisu celów inwestycyjnych, które jednocześnie byłyby lukratywne i rozwojowe dla danej spółki oraz realizowałyby założenia strategii kształtowania gospodarki państwa jest możliwe. Wszystko jest kwestią jakości samej strategii – jeśli kreślona jest roztropnie nie „zatapia” żadnego z podmiotów, które służą jako narzędzia do jej realizacji.
Tym bardziej, mając wzgląd na zarys założeń planu Morawieckiego, które ukierunkowane są na rozwój nowoczesnych technologii i innowacji. We współczesnym świecie nic nie rozwija spółek tak, jak mądre inwestycje w myśl technologiczną. Dlaczego więc z góry zakładamy, że projekty zaangażowania kapitałowego będą chybione?
Zrozumiałe są złe doświadczenia z przeszłości. Nie możemy jednak traktować nieprawidłowych praktyk jako imperatywu. Zwłaszcza mając na względzie fakt, że prezesi spółek pozostających w pieczy Skarbu Państwa nie są pozbawionymi głosu marionetkami. W zdrowym systemie opracowywane przez rząd strategie są z nimi omawiane, a wręcz współtworzone. Zmuszanie prezesów spółek Skarbu Państwa do jakichkolwiek działań, a tym bardziej godzących w kondycję zarządzanych przez nich podmiotów jest sytuacją skrajnie patologiczną.
A chyba jeszcze większą patologią jest przyjmowanie patologicznej sytuacji jako założenia do przeprowadzania analizy. Oczywiście, nie należy przy tym uciekać od zaznaczenia możliwości jej wystąpienia. Dodając przy tym, że byłaby wypaczeniem, a nie normalnym biegiem spraw.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/282027-i-w-gospodarce-patologia-nie-jest-norma
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.