Unia uderza w polski przemysł. Państwa członkowskie ostatecznie zatwierdziły reformę systemu handlu emisjami CO2

Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Ministrowie środowiska państw Unii Europejskiej przyjęli reformę systemu handlu emisjami CO2 (ETS) zwanego Market Stability Reserve (MSR) pomimo sprzeciwu krajów Europy Środkowej. Polska, Chorwacja, Węgry, Bułgaria, Cypr i Rumunia zagłosowały przeciwko temu rozwiązaniu.

We wspólnym stanowisku uznały, że sprzeciwiają się uruchomieniu MSR przed 2021 roku, a jego wdrożenie w 2019 roku, za którym opowiedzieli się zwolennicy pomysłu, zmieni porządek prawny Planu Ramowego Energetyczno-Klimatycznego na lata 2010-20 i podważy stabilność rynku ETS.

MRS ma doprowadzić do zwiększenia cen pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych i skłonić przemysł do „zielonych” inwestycji. W tym celu przewiduje przeniesienie do rezerwy 900 mln uprawnień zdejmowanych z rynku w tzw. procesie backloadingu. Droższe uprawnienia, którymi handluje się w ETS, oznaczają większe koszty dla przemysłu energochłonnego. Uderzy to w polski przemysł.

Wprowadzenie MSR przed 2020 rokiem jest poza tym – jak podkreśla Onet.pl - uderzeniem w ustalenia dotyczące polityki klimatycznej na tę dekadę. To rewizja, która zmienia zasady gry, na które godziliśmy się przed 2010 rokiem. Dlatego Polska godziła się na wdrożenie mechanizmu dopiero po zakończeniu obowiązywania pakietu energetyczno-klimatycznego do 2020 roku, kiedy będą nowe zasady, negocjowane z udziałem Warszawy.

Dawało to pole do manewru. Decyzja ministrów środowiska jest zatem rozczarowaniem. Szczególnie bolesny jest brak solidarności ze strony Czech i Słowacji czyli krajów Grupy Wyszehradzkiej, które dały się przekonać przez zwolenników MSR do opuszczenia polskiego sojuszu.

Do końca 2025 r. z rezerwy ma zostać wyłączonych 10 proc. uprawnień. Ta tzw. koperta solidarnościowa ma być przeznaczona do podziału pomiędzy najbiedniejsze kraje unijne (z PKB niższym niż 90 proc. średniej unijnej).

Rezerwa stabilizacyjna ma poprzez podniesienie cen pozwoleń na emisję CO2 zmobilizować przemysł do realizacji założeń unijnej polityki klimatyczno-energetycznej i inwestycji w zielone technologie. Obecnie cena pozwolenia na emisje oscyluje wokół 7 euro, a to zdecydowanie za mało, żeby osiągnąć cele, jakie założyła KE, tworząc rynek handlu emisjami.

Rezerwa ma automatycznie „zdejmować” z rynku pozwolenia, jeśli zostanie przekroczony ustalony limit. Wrócą one na rynek w razie ich niedoboru. Od 2008 r., m.in. przez kryzys, ceny pozwoleń spadły o 65 proc.

Każdego roku UE ustala limit pozwoleń na emisję dla elektrowni, energochłonnego przemysłu i linii lotniczych. Obecnie do 2020 z rynku zdejmowanych jest rocznie 1,74 proc. z tego limitu. Zgodnie z kompromisem zawartym jeszcze w zeszłym roku na unijnym szczycie klimatycznym po 2021 r. zdejmowanych będzie 2,2 proc. pozwoleń. Organizacje związane z ochroną klimatu cieszą się z wprowadzenia rezerwy.

Rząd obawia się jednak, że wyższe ceny certyfikatów mogą spowodować pogorszenie pozycji konkurencyjnej naszego przemysłu, a w skrajnym przypadku jego przenoszenie poza UE.

Ryb, Onet.pl, PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych