Prof. Rybiński dla wPolityce: Niestety nie ma dobrych wieści dla „frankowiczów”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
youtube.pl
youtube.pl

Szwajcarski bank centralny nie okazał litości dla około 700 tysięcy Polaków spłacających kredyty zaciągnięte w szwajcarskich frankach. Cena szwajcarskiej waluty skoczyła dziś na chwilę aż do pięciu złotych, potem kurs spadł i ustabilizował się na poziomie 4,20 (stan na godzinę 14).

CZYTAJ TAKŻE: Frank szwajcarski w cenie 5 złotych! Ilu z 700 tysięcy Polaków - „frankowiczów” znajdzie się nad przepaścią?

Jak sytuacja będzie się rozwijać rozmawiamy z ekonomistą prof. Krzysztofem Rybińskim.

wPolityce.pl: Frank „zaszalał”. Czy mimo to ma pan dla nieszczęsnych „frankowiczów” jakieś słowa pocieszenia?

Prof. Krzysztof Rybiński: Niestety nie ma dzisiaj dobrych wieści dla „frankowiczów”. Wiadomo, że jeśli sytuacja się utrzyma, to wysokość kolejnej raty kredytu, a może i następnych, będzie znacznie większa – o 20 procent, albo może jeszcze więcej. Natomiast nie wiemy co będzie dalej – czy centralny bank szwajcarski znów zacznie interweniować, żeby osłabić franka i być może w kolejnych miesiącach ten kurs będzie bardziej korzystny. Ale na razie dobrych wieści nie ma. A jedyną radą, jaką można dać „frankowiczom”, to usiąść w domu, zobaczyć jaka była ostatnia rata kredytu, doliczyć do tego następnie 20, 25 procent, aby mieć pewien zapas, zobaczyć jak to wpływa na budżet rodzinny i jakie wydatki trzeba ograniczyć, aby wystarczyło na spłatę raty – tej najbliższej i być może – kilku najbliższych.

Czy orientuje się pan, dlaczego bank szwajcarski przestał bronić swej waluty względem euro?

Tego jeszcze nie wiemy, ale myślę, że pewnie w najbliższych dniach pojawią się jakieś informacje z okolic banku Szwajcarii. Największe na świecie banki inwestycyjne, które mają swoich ludzi w centralnym banku Szwajcarii, tudzież mają zbudowane relacje z tymi ludźmi, będą do nich dzwonić i dowiadywać się co się stało. Pewnie w ich raportach wkrótce pojawią się informacje, dlaczego tak się stało. Można jedynie mieć przypuszczenia, że skala zakupów franka szwajcarskiego była tak duża, że bank centralny musiał się pod tą presją nieco ugiąć. To pierwsze, co mi przychodzi do głowy, ale mogą być też inne powody.

Czy Unia Europejska ma jakieś narzędzia wpływu na Szwajcarów, aby skorygowali swoją politykę walutową?

Tak, są i przypuszczam, że te narzędzia wpływu są już uruchomione i wykorzystywane. Sądzę, że wielu wpływowych ludzi z Europy dzwoni do banku centralnego, w tym do samego prezesa Mario Draghi dopytując go o dalsze perspektywy, bo przecież to co zrobił bank Szwajcarii ma bardzo szeroki oddźwięk na rynkach walutowych, na rynkach akcji. To nie jest decyzja, która dotyczy jedynie Szwajcarii i kilkuset tysięcy Polaków, lecz dotyczy wszystkich rynków finansowych. Sądzę, że linie telefoniczne się grzeją i pewnie jest to powiązane z procesem druku euro, który ma rozpocząć w najbliższych tygodniach Europejski Bank Centralny. I przez to być może inwestorzy przerzucają się z euro na franka szwajcarskiego, aby uniknąć strat na inwestycjach.

Czy pokusiłby się pan na przedstawienie jakiejś, przynajmniej krótkoterminowej prognozy na temat kursu franka?

W tej chwili rynki są już rozchwiane, no i kurs franka szuka nowej równowagi w stosunku do euro, do dolara, czy do złotówki. No i gdzieś ją znajdzie. Myślę, że większość specjalistów od rynków finansowych dziś powiedziałoby, że ta nowa równowaga kursu franka do złotego będzie gdzieś pomiędzy cztery a pięć złotych i będą oni w nadziei, że będzie bliżej czterech złotych, a nie pięciu. Ale powrotu do poziomu 3,50 zł, który był od kilku dni, na razie nie będzie.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych