Jan Krzysztof Bielecki: Fakt, że ogromna część Polaków chce "złotówki" może świadczyć, że Polacy przekonali się, że ich pieniądz narodowy ma wartość i to jest dla mnie cud

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.twojewiadomosci.pl
fot.twojewiadomosci.pl

”Myślę, że w przyszłości w OFE zostaną przede wszystkim te osoby, które mają pewien poziom finansowy i w związku z tym mogą akceptować wyższe ryzyko, jakie towarzyszy inwestycjom w OFE” – mówi Jan Krzysztof Bielecki w rozmowie z portalem onet.pl.

Zdaniem byłego premiera od to pierwszy filar da przyszłemu emerytowi, niezależnie od wyniku OFE,emeryturę minimalną.

Wprawdzie OFE miały jeszcze niedawno 40 proc. składki emerytalnej, ale gwarancja emerytury minimalnej leżała w gestii wyłącznie państwa. OFE dosyć fałszywie przedstawiały w kampanii sytuację pokazującą, że emerytura oparta jest na dwóch filarach co oznacza, że jak OFE się załamie to i nie będzie emerytury. Jest dokładnie odwrotnie. Jeśli OFE się załamie, państwo wciąż będzie wypłacało emeryturę minimalną. W związku z tym jeśli ktoś chce ryzykować, to myślę, że dla takich osób OFE może być ciekawą propozycją zwiększenia emerytury

—przekonuje ekonomista. Odnosząc się do planów przystąpienia Polski do strefy euro Bielecki stwierdza:

Dzisiaj strefa euro jest w przebudowie. Zmierzalibyśmy zatem do punktu bliżej niedookreślonego. Z mojej perspektywy byłoby lepiej, gdybyśmy wiedzieli, jaka będzie przyszłość strefy euro. Myślę, że za ok. dwa lata możemy się tego dowiedzieć. Z drugiej strony kryzys pokazał, że „autonomiczne stabilizatory” w ekonomii, jakim jest między innymi kurs, pomagają gospodarce bardziej elastycznie przez niego przechodzić.

Komentując obawy jakie wielu Polaków żywi z związku z ewentualną zmianą waluty – Bielecki mówi:

Fakt, że ogromna część Polaków chce „złotówki” może świadczyć o lękach, ale także o tym, że Polacy przekonali się, że ich pieniądz narodowy ma wartość i to jest dla mnie jakiś cud, bo wychowałem się w czasach, kiedy polski pieniądz parzył i każdy chciał mieć tylko dolary.

Były premier unika natomiast jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o zarzuty Pawła Piskorskiego o finansowanie Kongresu -Liberalno-Demokratycznego przez CDU.

W Polsce nie wystarczy raz odpowiedzieć w poszczególnej sprawie, tylko należy każdej redakcji po kolei tłumaczyć, co muszę przyznać, jest dość żenującym zadaniem. Jak pan czytał w książce, jest tylko odesłanie do mnie. I ja na to odesłanie uprzejmie odpowiedziałem natychmiast jak tylko się dowiedziałem o nim i o tej publikacji.

— wyjaśnia dziennikarzowi, I dodaje:

Na początku lat 90. nie było jasnych zasad finansowania działalności partii politycznych. Można było kupować tzw. „cegiełki”, a czy zapłacił pan gotówką, czy przelewem, to nie było to dookreślone.

ansa/onet.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych