Najpierw podkomisja sejmowa wywaliła kluczowy przepis z PiS-owskiego projektu ustawy o wiatrakach, że maja być stawiane nie bliżej niż 3 kilometry od zabudowań. Już nie ma mowy o trzech kilometrów, nie ma mowy o żadnej minimalnej odległości.
Potem straż marszałkowska wywaliła z Sejmu grupę rolników, protestujących przeciw stawianiu wiatraków nad ich głowami. Protestujący oberwali zdrowo w kość, straż zabrała im laptopy i telefony komórkowe, potem policja wezwała ich na komisariat na Wilczej.
A wczoraj rano na wniosek PSL większość sejmowej Komisji Rolnictwa uchwaliła, że słynne odrolnienie gruntów, dotychczas wymagające zgody ministra, już nie będzie wymagane w odniesieniu do działek nie większych niż pół hektara. Nie trzeba się będzie po ministerstwach wozić, wójt na miejscu odrolni co trzeba i biznes wiatrakowy pójdzie jak z płatka.
Wieś się buntuje przeciw wiatrakom. Jeżdżę po wsiach, to wiem, że w coraz większej liczbie gmin jest to coraz większy problem. Wójt sprowadza firmę, firma sponsoruje projekt zmian w planie zagospodarowania przestrzennego, wyznacza lokalizację pod wiatraki i na nic protesty ludzi.
Jedni maja z tego kasę, drudzy szum nad głową i w głowie, migotanie śmigieł, a potem migotanie serca. Wydarzenia w Sejmie pokazują jednak, że lobby wiatrakowe, z PSL na czele, prze do przodu i ani się obejrzymy, jak nam Polskę zawiatraczy.
Pokręcą się te wiatraki, pohuczą, stargają ludziom nerwy, prądu dadzą tyle co kot napłakał – a potem zostaną w ziemi miliony ton betonu, jak bunkry w Albanii. A rolnicy pytają – to wiatraki będą wszędzie, a my nigdzie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/199580-ani-sie-obejrzymy-jak-nam-psl-polske-zawiatraczy-rolnicy-pytaja-to-wiatraki-beda-wszedzie-a-my-nigdzie