Szewczak: Jest Wielkanoc, a więc jaja w cenie, również te rządowe robione z Polaków

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Jakub Kamiński
fot. PAP/Jakub Kamiński

W ramach rządowych pisanek dla Narodu, GUS, rządowi eksperci, jak i samo MPiPS ustami redaktorów TVN-24 i innych mediów mętnego nurtu poinformowali Polaków, że za 6 lat w 2020 r. będzie koniec z problemem bezrobocia w Polsce. Przed nami podobno już niedługo, pustki i hulający wiatr w pośredniakach, pracownicy dyktujący wysokość wynagrodzeń przedsiębiorcom, intratne stanowiska pracy na wyciągnięcie ręki. Istny High Life i Bon Ton. Jak widać poczucie humoru, Orwell i bufonada nie opuszczają naszych rządzących nawet w Wielkim Poście.

Wpisując się w malowanie polskiej rzeczywistości gospodarczej pod świąteczne jajeczko, otrzymaliśmy kolejną porcję dobrych wiadomości, że oto rośnie zatrudnienie, a przeciętne wynagrodzenie poszybowało do ponad 4 tys. zł miesięcznie. Jak widać grunt, to dobre samopoczucie władzy i zaklinanie rzeczywistości. Jak to ostatnio zwykle bywa, za rządów obecnej koalicji jest u nas urzędnicza półprawda, TVN-owska cała prawda, całą dobę, ale najczęściej g.. prawda.

Ostateczne rozwiązanie problemu bezrobocia w 2020 r. w Polsce przez PO i PSL to surrealistyczny sen, fantastyka i żenada, która nawet Wielkanocnego Baranka może wyprowadzić z równowagi. Te kolejne obiecanki, cacanki mają miejsce w sytuacji, gdy mamy 2,3 miliona bezrobotnych, w tym ok. 300 tys. z wyższym wykształceniem, 2,5 miliona ekonomicznych emigrantów - tylko w 2013 r. wyjechało za pracą pół miliona Polaków i w 2014 r. będzie powtórka z rozrywki. Na wyjazd za chlebem szykuje się blisko 70 proc. polskich studentów kończących studia, a ukryte bezrobocie w kraju sięga ok. 1-1,5 miliona osób.

Bieda i bezrobocie mogą więc rechotać do woli z tego typu rządowych zapowiedzi. Być może w 2020 r. nie będzie już w Polsce bezrobocia, bo i samej Polski być może już nie będzie, będzie zamiast niej zbankrutowana półkolonia, w której nie będzie już młodych ludzi chętnych do pracy, chyba że napłynie do nas

kilkumilionowa fala uciekinierów z Ukrainy, którzy chętnie podejmą pracę za 4-5 zł za godzinę. Już dziś w ramach powstających nowych miejsc pracy, mamy

młodociane gangi na Śląsku kradnące węgiel z pociągów, jak z za okupacji, nowe odkrywkowe biedaszyby, a stary Pruszków, który wyszedł na wolność tworzy nowe miejsca pracy w nielegalnym obrocie paliwami.

Dziś znalezienie pracy dla 55-latka nawet w dużym mieście graniczy z cudem, a często okazuje się, że 40-letni pracownicy są już za starzy dla przedsiębiorców. Elastyczny czas pracy już dziś daje polskim pracodawcom szansę na stosowanie zasady: raz, dwa, trzy dzisiaj pracę tracisz Ty, zaś wydłużony wiek emerytalny do 67 lat, tylko potęguje blokadę etatów, zwiększa emigrację młodych i bezrobocie. Oskładkowanie umów zleceń, już dziś powoduje, że przedsiębiorcy w niektórych branżach zwalniają i tną i tak już nędzne wynagrodzenia. Olbrzymie zwolnienia szykują przecież PKP, Kompania Węglowa, firmy energetyczne, szkoły, szpitale, a nawet banki.

Można przecież wzorem MF i jego loterii paragonowej również w MPiPS wprowadzić loterię - pełen etat dla bezrobotnego raz do roku. Mamy też podobno coraz więcej ogłoszeń pracy w Urzędach Pracy tyle, że często są to ogłoszenia typu:

zatrudnię młodego z wieloletnim doświadczeniem, w pełni dyspozycyjnego w weekendy, z dobrą znajomością dwóch języków obcych, najlepiej z własnym samochodem za 1680 zł brutto.

Widać też wyraźnie, że młody zdolny i pracowity MPiPS Wł. Kosiniak-Kamysz coraz lepiej wciela się w rolę prezesa R. Ochódzkiego z legendarnego filmu „Miś”. Wpisując się w retorykę St. Tyma można by piejących peany o likwidacji bezrobocia w 2020 r. w Polsce zapytać:

Panowie czy na pewno dobrze się czujecie?

Jedno jest pewne, intensywna walka z bezrobociem w 2014 r. znacząco przyspieszyła na papierze i w propagandzie, tym bardziej, że za pasem wybory. Ma absolutną rację odsądzany od czci i wiary, przez dyżurne media ksiądz St. Małkowski, który mówi, że w takim kraju, jak Polska dzisiaj nie da się normalnie żyć. Być może egzorcyzmy przydałyby się nie tylko na Krakowskim Przedmieściu, ale też i w Alejach Ujazdowskich i na ul. Brackiej. Nie czekając na 2020 r. można już dziś powiedzieć kiedy realnie będzie lepiej z pracą w Polsce. Kiedy pracę stracą zarówno premier D. Tusk, jak i minister Wł. Kosiniak-Kamysz.

Janusz Szewczak
Główny Ekonomista SKOK

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych