Przeglądając prasę, widzi się rozmiary kryzysu państwa polskiego. Szczególnie wiele dowiedziałam się z kilkuset prac konkursowych, których znaczna część była poświęcona stanowi poszczególnych sfer działania państwa.
Można dostać ciężkich dreszczy od tekstów i doniesień o stanie pacjentów w polskich szpitalach (tych pacjentów, co się tam dostali), o rozmiarach i rozmaitości korupcji, niezwalczonej przez dzielną posłankę od tępienia dorsza, czy o dziwnych manewrach postaci „modernizujących” szkolnictwo. No i temat ostatnich dni – czwarta rocznica katastrofy smoleńskiej. Przypomnienia, że nie wydano kluczowych dla wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej dowodów – wraku i czarnych skrzynek, bo cóż bez tego warte jest śledztwo. Pytania, zadawane uparcie od czterech lat, na które nie ma żadnej odpowiedzi. A sądząc z orzeczeń i komunikatów prokuratury, odpowiedzi nie będzie nigdy, przynajmniej od tej strony. Nie zanosi się też na osądzenie urzędników w oczywisty sposób co najmniej odpowiedzialnych za błędy w przygotowaniu wyjazdu śp. prezydenta z żoną i dalszych 94 wybitnych Polaków do Smoleńska na uroczystości katyńskie (nie zapominajmy o celu tej podróży).
Największe jednak wrażenie robi pokazujący straszliwą rzeczywistość opis działania sądów i instytucji bankowych, co się zresztą ściśle wiąże. Przekupni sędziowie to nic w porównaniu z metodycznym działaniem środowisk prawniczych, jak pokazał film „Układ”. Coraz częstsze odbieranie dzieci ze względu nie na żadne zagrożenie prawdziwą przemocą, tylko „niewydolność” wychowawczą, a nawet po prostu domową, czytaj, żeby utrzymać etaty w państwowych placówkach opiekuńczych, posady dyrektorów, samochody, „czerpanie” z kwot na wyżywienie tam dzieci itd. W tym wszystkim zadziwiają sprawiedliwe wyroki, rzeczywista troska części sędziów o interes publiczny i zgodność z elementarnym poczuciem sprawiedliwości. Tak, to też się zdarza, możliwe, że to nawet większość wyroków, jednak bulwersujące nadużycia pokazują błędy systemowe, a nie wyskoki.
Artykuł, który zrobił na mnie w ostatnich tygodniach największe wrażenie, dotyczy działania banków i wielkiej afery kredytów we frankach szwajcarskich. Pośrednio także sądów, od których sprawiedliwego spojrzenia będzie zależał byt setek tysięcy zadłużonych rodzin w Polsce. Sprawa jest już zresztą w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości, z czego wniosek, że pojedynczy powodowie przegrali w polskich sądach. To artykuł „Opcje i franki w jednym stały domu” pary odważnych prawników, Beaty Komarnickiej-Nowak i Mariusza Korpalskiego. Artykuł dotyczył wpędzenia przez doradców bankowych setek tysięcy kredytobiorców w tzw. opcje i w kredyty we frankach szwajcarskich. Opisali szczegółowo cały mechanizm działania banków i perspektywy wyplątania się z długów.
Nie wchodzę w szczegóły, bo jak wiedzą moi przyjaciele, umiem liczyć tylko do dziewięciu, więc liczę tylko na siebie i najbliższych, kredytu nigdy nie brałam, chyba że na komputer czy materac, co i tak przyprawiało mnie o bezsenność i histerię. Franki w odpowiednim momencie kupiłam na własny rozum, a nie z porad doradcy, dzięki czemu moje straty życiowe trochę się zmniejszyły. Bo i co to były za sumy.
Ale raz postanowiłam: może wziąć kredyt? Nieźle zarabiałam, w perspektywie była emeryturka, przydałoby się do niej parę groszy z wynajmu np. kawalerki. Pamiętam ten bank czy instytucję doradczą. Jechało się tam luksusową windą w jednym z najbardziej reprezentacyjnych budynków Warszawy. Szło się potem niesamowitym przejściem po podłodze ze szkła nad trzema piętrami w dół. Nieopisane wrażenia. Po co? Zapewne po to, by odsiać tak nerwowych, że szkoda marnować dla nich czas. Pracownicy banku zwracali uwagę niezwykłą, filmową urodą i wyszukanym strojem, zarówno panie jak i panowie. Piękny smukły doradca wysłuchał naszych problemów – zamiaru kupna wspólnej kawalerki jako kapitału na ciężkie czasy i dodatku do emerytury dla mnie. Powinna się spłacać z kredytu. „Oczywiście we frankach!” krzyknął doradca i już po 15 minutach przedstawił nam plan postępowania. Ponieważ na szczęście nie umiem liczyć, nie koncentrowałam się na liczbach, tylko na posunięciach. Chodziło o to, żebyśmy z córką wzięły po dwa kredyty na 30 lat pod zastaw naszych mieszkań, a potem trzeci pod kawalerkę. Co do mnie to było bardzo optymistyczne, ale przecież córka dziedziczy i moje długi, więc bankowi opłaciłoby się to niezależnie od mojej długowieczności.
Wyszłyśmy stamtąd po tej przezroczystej podłodze, ale niestety wieleset tysięcy Polaków nabrało się na te piękne plany. Niektórzy przecież w ogóle nie mieli gdzie mieszkać, a rata kredytu wydawała się porównywalna z czynszem za wynajem.
Przy okazji niedawno wyszło na jaw, że nie były to żadne franki, tylko przeliczanie długów na franki, w tę i z powrotem, z prowizjami i zmianami kursów zawsze niekorzystnymi dla klienta. Autorzy pokazali cały system działania tego odkurzacza, łącznie z zadziwiającym rytmem zmian kursu franka w Polsce, zachęcającym do pchania się w te kredyty.
Dziś dłużnicy muszą spłacać dwukrotnie wyższe sumy, odsetki rosną, banki mogą nagle zażądać spłaty całości, mogą też wejść na konto i zlicytować opornego. Cała nadzieja w prawidłowo działających sądach. Częściowo zadziałał nadzór bankowy, stawiając granicę pazerności banków. Ale naprawdę trzeba zmienić złe prawo, a poszkodowanym przez banki pomóc w powrocie do normalnej wysokości zadłużenia. Sprawy przeciwko bankom powinno prowadzić państwo, pomagając swoim oszukanym obywatelom. Autorzy przytaczają opinię prezesa NBP Marka Belki, że system bankowy w Polsce preferuje niezrozumiałe i ryzykowne instrumenty finansowe, a kredyty hipoteczne we frankach to tykająca bomba. A ileż razy słyszeliśmy w audycjach edukacji ekonomicznej o rzekomych „nowoczesnych instrumentach finansowych”. Nowoczesne, jak kreatywna księgowość w firmach.
Sprawa kredytów w rzekomych frankach (C-26/13) jest w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości. Albo on rozstrzygnie to raz a dobrze, albo „sądy zostaną zalane pozwami zdesperowanych klientów banków”. I co wtedy one zrobią? jak silne jest państwo polskie?
Artykuł ukazał się na portalu SDP.PL - POLECAMY!
Teresa Bochwic
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/190708-afera-kredytow-we-frankach-dwukrotnie-wyzsze-sumy-do-splacenia-odsetki-rosna-banki-moga-wejsc-na-konto-i-zlicytowac-opornego?wersja=mobilna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.