"Jak zabić bez śladów?" - oto problem, który nurtował Katarzynę W. w ostatnich dniach życia jej sześciomiesięcznej córeczki. W toku rocznego śledztwa prokuratorzy ustalili, że odpowiedzi na to pytanie szukała w Internecie już od 18 stycznia 2012 r. Niespełna tydzień później mała Magda zginęła w wyniku uduszenia. Dziś, wylansowana przez brukowce do rangi celebrytki Katarzyna W., oskarżona o morderstwo własnego dziecka, stanie przed sądem. Nie ma wątpliwości, że będzie to jeden z najbardziej spektakularnych procesów ostatnich dziesięcioleci. Czy poszlaki wystarczą?
Materiał dowodowy zebrany przez śledczych jest niezwykle obszerny. Sam akt oskarżenia liczy ponad 150 stron. To zaledwie jeden tom z dwudziestu. Siedem innych to załączniki. Prokuratura Okręgowa w Katowicach postawiła Katarzynie W. zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem na mocy art. 148, par. 1 KK. Dodatkowo oskarżono ją także o tworzenie fałszywych dowodów przeciwko innej osobie oraz o zawiadomienie organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie. Katarzyna W. przyznała się do dwóch ostatnich zarzutów. Nadal jednak twierdzi, że nie zabijała swojej córki.
W czasie rocznego śledztwa, podczas którego prokuratorzy drobiazgowo analizowali wszystkie wątki i prześwietlali wszelkie ślady dotyczące śmierci sześciomiesięcznej Madzi, nie udało się zgromadzić dowodów przesądzających ostatecznie o tym, że Katarzyna W. zamordowała 24 stycznia ub. r. swoje dziecko. Przemawiają za tym jednak zebrane przez biegłych poszlaki. Proces nie będzie więc łatwy, lecz jak podkreślają prawnicy, wcale nie pozbawiony szans na udowodnienie oskarżonej winy. Poszlaka to dowód pośredni, który obciąża podejrzanego, ale nie przesądza o jego winie. To dowód, z którego wyciąga się wniosek o tym, czy oskarżony jest winny czy też nie. Oskarżenie opierające się na dowodach poszlakowych wymaga od organów procesowych potężnego wysiłku, lecz wbrew obiegowym opiniom, wcale nie jest procedurą rzadką. Istotne jest to, aby liczba poszlak była wystarczająca do stworzenia logicznego ciągu zdarzeń i by wykluczała ona logicznie jakąkolwiek inną wersję wypadków. Prawnicy podkreślają jednak, że proces poszlakowy zawsze jest ryzykowny. Prokuratura przedstawia swoją wersję zdarzeń, obrona swoją. Zadaniem sądu jest rzetelna ocena przedstawionych wersji i decyzja o tym, które są w jego opinii bardziej wiarygodne. Musi przy tym logicznie uzasadnić wyrok.
Głównym dowodem w sprawie Katarzyny W. jest ekspertyza przeprowadzona przez biegłych. To dzięki niej wiadomo kiedy doszło do śmierci dziecka i jaka była jej przyczyna. Wersja zdarzeń przedstawiona przez prokuraturę w akcie oskarżenia jest przerażająca. Katarzyna W. miała zdecydować o zabójstwie dziecka 17 stycznia 2012 r. Szukała sposobu na takie spowodowanie śmierci, które będzie wyglądało na wypadek. 20 stycznia próbowała zaczadzić dziecko. Uruchomiła piec, zasłoniła pokój kocem. Gdyby nie to, że mąż nieoczekiwanie wcześnie wrócił do domu, prawdopodobnie udałoby się zrealizować plan. Cztery dni później przystąpiła do kolejnej próby. Tym razem wszystko miało zostać przemyślane w detalach. Zdaniem prokuratury, wychodząc z domu w towarzystwie męża i jego kolegi przed godz. 16, wiedziała, że zaraz wróci z powrotem. Tego dnia planowała pojechać na noc do rodziców, co zdaniem prokuratury, tłumaczyło wyjście z dzieckiem w porze, która ułatwiła późniejsze ukrycie ciała. Napotkanej po drodze sąsiadce miała specjalnie pokazać żyjące jeszcze dziecko, by nie było wątpliwości przy ewentualnym przesłuchaniu świadków. Opis zbrodni jest zatrważający. Ok. godz. 16 Katarzyna W. wróciła z dzieckiem do domu. Rozebrała je kurtki i innych dodatkowych ubrań, które mogłyby amortyzować upadek. Wyposażona w zdobytą wcześniej w internecie wiedzę na temat obrażeń poupadkowych niemowląt, cisnęła córeczką o podłogę. Półroczna Madzia doznała poważnych, rozległych i bolesnych obrażeń ciała, które biegli jednoznacznie wiążą z silnym upadkiem z wysokości. Nie wystarczyło to jednak do zadania śmierci. Analiza dalszych obrażeń wskazuje na bestialskie pozbawienie dziecka życia w inny sposób.
Proces uduszenia gwałtownego, zakończonego niedotlenieniem organizmu skutkującym śmiercią - w obrazie histopatologicznym, jaki uzyskano w toku badania zwłok Magdaleny W. - wymaga co najmniej 3-4 minutowego (...) ścisłego zatykania wszystkich jej otworów oddechowych, tj. zarówno nosa, jak i ust
- czytamy w ujawnionych przez tvn24 fragmentach aktu oskarżenia. Jeśli ta wersja zdarzeń okaże się prawdziwa, dalsze działanie Katarzyny W., dowodzi jej skrajnej bezduszności. O godz. 16:14 wysłała do męża SMS o treści:
Kotku kup trochę pieczarek jak jesteś w sklepie i napal w piecach jak wrócisz, bo chyba będziesz szybciej niż ja, kocham cię.
Dwie minuty później rozmawiała z bratem, informując go, że dziecko właśnie się obudziło i już wychodzą z domu. O godz. 16:36 jej przejście z wózkiem zanotowały kamery monitoringu. Zachowywała się spokojnie, szła zdecydowanym krokiem. Na zapisie z kamer widać też mężczyznę, ubranego w jasną kurtkę z kapturem i ciemne spodnie. Wyglądał dokładnie tak, jak rzekomy sprawca porwania, którego później opisywała. Oznacza to, że Katarzyna W. przytomnie i uważnie obserwowała napotkane osoby i zdarzenia, by móc później stworzyć wiarygodną historię porwania. Ciało maleńkiej Magdy miała ukryła w ruinach budynku na terenie sosnowieckiego parku. Z akt wynika, że na przed przystąpieniem do operacji, na swoje rękawiczki założyła drugie - robocze, by łatwiej zatrzeć ślady. Po wszystkim miała zapalić papierosa. Według prokuratorów Katarzyna W. działała sama.
Co mogło ją popchnąć do takich nieludzkich działań? Wpisy w jej pamiętniku, który dostał się w ręce śledczych, dowodzą, że nie chciała dziecka już przed jego narodzeniem. Wyszła za mąż zaledwie po czterech miesiącach znajomości z Bartkiem. Powodem była ciąża.
Ta bajka, która trwa, którą z nim przeżywam, musi się katastrofalnie skończyć, katastrofalnie dla mnie i dla niego
- napisała w pamiętniku tuż przed ślubem. Cztery tygodnie później dodała:
Jestem samotna z Bartkiem, czuję całą sobą pustkę zdarzeń i emocji, które mi towarzyszyły. Ślub to była pomyłka, skomplikował mi życie.
W pamiętniku śledczy znaleźli też jednoznaczny wpis: "nie chcę tego dziecka". Podobno próbowała pozbyć się ciąży.
To dziecko nie może przyjść na świat. Mam już przypadkowego męża, dość tych przypadków
- notowała, dodając że "traktuje to dziecko jak wroga, zagrożenie, wykańczającego ją cyborga". Wypisała też 22 powody, dla których nie chce mieć dziecka. Uważała, że trudno będzie związać koniec z końcem, będzie miała rozstępy, runą ich plany na przyszłość, pogorszy się stan jej zdrowia, straci dobry wizerunek, nie podoła obowiązkom.
Psychologiczny portret 23-letniej Katarzyny wskazuje na osobowość psychopatyczną. Ma patologiczne skłonności do fantazjowania, jest skupiona na sobie i kreacji własnego wizerunku, tak by otrzymać akceptację tych, na których jej zależy. Zorganizowana, sztywna, opanowana, stała emocjonalnie, a jednocześnie pozbawiona wrażliwości i empatii. Nadużywała kłamstwa i manipulacji. Prokuratorzy podkreślają, że jej patologiczna kłamliwość przejawiała się w częstych oszustwach dotyczących nawet błahych, łatwych do zweryfikowania spraw. Śledczy stwierdzili też, że nie jest zdolna do przeżywania poczucia winy i wyrzutów sumienia. Wszystkie te cechy miały, zdaniem prokuratorów, istotny wpływ na jej zachowanie, jednak żadne z nich nie wpływało na stan jej poczytalności.
Pomimo ich występowania Katarzyna W. miała pełną świadomość znaczenia swoich czynów oraz zdolność pokierowania swoim postępowaniem
– napisano w akcie oskarżenia.
Jaka będzie linia obrony? Tego mecenas Arkadiusz Ludwiczek nie zdradza. Podkreśla, że akt oskarżenia jest tylko i wyłącznie procesową wizją sprawstwa jego klientki. - Pani oskarżona złoży wyjaśnienia i będziemy sukcesywnie weryfikować dowody, które będą przeprowadzane w tej sprawie" - kwituje krótko. Dr Ludwiczek, wykładowca prawa karnego na UŚ, jest już czwartym adwokatem oskarżonej. Pierwszym był Marcin Szymonek, który zgłosił się na ochotnika, lecz po kilku tygodniach Katarzyna W. zrezygnowała z jego obrony. Kolejnym adwokatem był Maciej Imieliński, za przyczyną którego Katarzyna W. opuściła latem areszt. Gdy tylko wyszła na wolność, jeszcze tego samego dnia, zrezygnowała z jego usług. Trzeci obrońca, adw. Marcin Derejski z Krakowa, reprezentował ją do czasu słynnej eskapady na Podlasie, podczas której ukrywała się przed policją, łamiąc zasady dozoru. Fakt ten sprawił, że adwokat zrezygnował z obrony. Jego miejsce zajął mecenas z urzędu - Arkadiusz Ludwiczek.
Linia obrony najprawdopodobniej oparta zostanie na podważaniu opinii biegłych, być może na wniosku o powołanie innych.
Jeżeli okaże się, że nic nie da się zrobić i dowody są tak mocne i tak mocno potwierdzają winę Katarzyny W., myślę, że powinni dążyć do tego, aby jak najbardziej wpłynąć na wysokość kary
- mówi w jednym z wywiadów adwokat Anna Lesiak-Grzywińska. W jej opinii, obrona będzie wskazywała na okoliczności łagodzące.
Kodeks karny wskazuje, jakie one są. To wiek sprawcy, niekaralność, sposób postępowania. Będą próbować, muszą próbować. Taka jest rola obrony
- wyjaśnia.
Co z zeznaniami Katarzyny W? Można przypuszczać, że jako osoba posiadająca zdiagnozowaną skłonność do chorobliwej konfabulacji, nie będzie się trzymała jednej wersji zdarzeń, próbując zaciemnić obraz sprawy. Jeśli tak postąpi, nie poniesie z tego tytułu żadnych konsekwencji prawnych, bo za kłamstwo przed sądem nie grozi jej nic.
Takie jest prawo oskarżonego, może się bronić w każdy możliwy sposób
- wyjaśnia mec. Lesiak-Grzywińska.
Obrońca Katarzyny W. chciał, by jej proces odbywał się przy zamkniętych drzwiach. Twierdził, że jawny przebieg rozpraw naruszałby nie tylko interes prywatny Katarzyny W., ale także członków jej rodziny oraz rodziny męża. Sąd zdecydował jednak o jawności. Z jednej strony społeczeństwo, które zostało włączone w kłamstwa i manipulacje Katarzyny W., ma prawo poznania postępowania sądowego. Z drugiej strony, już w pierwszych godzinach trwania procesu widać, że media nie mają do sprawy najmniejszego dystansu. Jawność jest dla nich równoznaczna z transmisją. Proces wykreowanej przez media kryminalnej celebrytki obecny będzie w na ekranach telewizorów całodobowo. Co to oznacza dla Polski? Na wiele długich dni, media kolejny raz stracą z pola widzenia palące problemy polityczne i gospodarcze. Do używania tej sprawy za temat zastępczy opinia publiczna zdążyła się już jednak przyzwyczaić.
Tekst ukazał się w tygodniku "wSieci" nr 6(10) 2013
Czytaj także: Budziła zbiorowe współczucie. Potem gniew. Ale Katarzyna W. najgorsze ma jeszcze przed sobą. Konfrontację z prawdą
Czytaj także: Żal mi małej dziewczynki, nie Katarzyny W. Dzieciobójczyni stała się celebrytką, wypromowała się na zbrodni
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/151300-sprawa-katarzyny-w-na-wokandzie-wykreowana-przez-tabloidy-kryminalna-celebrytka-znow-w-centrum-uwagi-o-czym-mowia-poszlaki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.