Film "Układ zamknięty" to kolejny obraz, który stara się pokazać patologiczną podszewkę III RP. Tym razem twórcy sięgnęli po losy polskich przedsiębiorców, którzy prowadzą z sukcesem firmę. Zaciągają pożyczki, kupują licencje, wypożyczają sprzęt, unowocześniają linie technologiczne, zaliczają kolejne sukcesy. Na ich drodze staje skorumpowany wymiar sprawiedliwości. Prokurator oraz naczelnik urzędu skarbowego rozpoczynają zakrojoną na szeroką skalę operację zniszczenia firmy. Chcą doprowadzić do jej przejęcia. Działają w sposób skuteczny, zdeterminowany i bezwzględny.
O tym, czy się im udało i jak się rozwinęła fabuła widzowie będą się mogli przekonać już od 5 kwietnia. Wtedy film ma wejść na ekrany kin w całej Polsce. Nie warto do tej pory zdradzać szczegółów fabuły...
Warto już jednak zachęcić do jego obejrzenia, ponieważ film "Układ zamknięty" to bardzo ważny obraz, dotykający kwintesencji i podstaw państwa polskiego. Historia pokazana w filmie dowodzi, że w konkretnych okolicznościach prawo, demokratyczne reguły gry, konstytucja, swobody obywatelskie mogą przestać znaczyć cokolwiek.
Wystarczy, by przedsiębiorca nastąpił komuś na odcisk, by miał zbyt dobre wyniki, by naraził się komuś, by ktoś miał ochotę na jego biznes. Jeśli ten ktoś ma dostatecznie duże oddziaływanie, jeśli może liczyć na pomoc skorumpowanych urzędników, jeśli ma narzędzia władzy może rozpocząć grę i uderzyć boleśnie.
Podobny los spotyka polskich przedsiębiorców. Niemoc i dramatyczne realia, w jakich muszą działać polscy przedsiębiorcy, które pokazuje Bugajski w swoim filmie, to zbyt często życie właścicieli firm. Jak pokazują dane z sądów i urzędów, podobnych przykładów jest wiele w całej Polsce. Pod podszewką demokratycznego państwa prawa często mamy do czynienia z dramatami przedsiębiorców, z niszczeniem wyników pracy ich całego życia. Mogą się oni stać - jak bohaterowie filmu Bugajskiego - wrogami trochę osobistymi, trochę na zlecenie. I prawo, prawa nie mają znaczenia.
Bugajski swoim filmem uderza w podstawy polskiego wymiaru sprawiedliwości, podważa działania urzędów skarbowych. Jego film zapewne nie zostanie dobrze odebrany przez salon III RP. Stoi w jawnej sprzeczności z dominującą narracją, sugeruje, że w Polsce nie możliwe jest działanie, budowanie polskiego przemysłu i kapitału. Pokazuje to wszystko, o czym mówią od dawna krytycy realiów III RP. Obraz Bugajskiego jest sugestywną i dającą do myślenia recenzją wycinka polskiej rzeczywistości.
Świetne kreacje Janusza Gajosa i Kazimierza Kaczora, a także ciekawa postać prok. Kamila Słodowskiego (w tej roli Wojciech Żołądkowicz) są mocną stroną obrazu "Układ zamknięty". Szczególnie ciekawa wydaje się właśnie postać młodego śledczego Słodowskiego, w którym początkowe wątpliwości przegrywają z chęcią robienia kariery, ambicją, strachem, wyrachowaniem i cynizmem. Po wątpliwościach akceptuje on swój udział w brudnej grze, jako pełnoprawny jej uczestnik. Wraz z prokuratorem i naczelnikiem urzędu skarbowego w imieniu władzy państwowej prowadzi walkę z niewinnymi ludźmi. W imię układu władzy niszczy ich życie.
Film Bugajskiego ma wszelkie predyspozycje, by stać się hitem - nie tylko w Polsce. Są w nim emocje, zagadkowa fabuła, są tematy dotyczące problemów systemu społeczno-politycznego. Widzów ten obraz może zachęcić i wciągnąć.
A jeśli się to uda, jeśli widzów zaintryguje ten temat, zapewne część z nich sięgnie po informacje o filmie "Układ zamknięty". I wtedy może przeżyć szok. Bowiem okaże się, że dramatyczna historia jest prawdziwa, a film - choć fabularny - mógłby również być filmem dokumentalnym. Tę historię naprawdę ktoś przeżył, takie losy faktycznie komuś zgotowali skorumpowani urzędnicy. I takich historii w całym kraju jest wiele... W polskich sądach na wokandzie mają czekać setki procesów dot. podobnych spraw.
Przedstawicielka organizatorów czwartkowego pokazu mówiła w rozmowach kuluarowych, że skrzywdzeni przedsiębiorcy do dziś mają problemy, jeden pracuje ponoć jako taksówkarz, inny leczy się psychiatrycznie. Pod koniec filmu "Układ zamknięty" twórcy poinformowali, że zniszczeni przedsiębiorcy otrzymali po latach odszkodowania - 10 tys. złotych. Prokuratorzy, którzy stali za ich dramatem, wciąż ponoć pracują w prokuraturze. Naczelnik urzędu skarbowego z kolei odszedł spokojnie na emeryturę.
I to jest kolejne niezwykle gorzkie podsumowanie polskiej rzeczywistości...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/153549-bugajski-pokazuje-ze-w-pewnych-okolicznosciach-prawo-demokratyczne-reguly-gry-konstytucja-prawa-moga-przestac-znaczyc-cokolwiek