Rynsztokowy język na dobre zagościł w ustach niektórych komentatorów politycznych. Jak zwykle bryluje wśród nich niezawodny w tej dziedzinie prof. Jan Hartman, który na swoim blogu dał upust nienawiści do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Trudno sobie wyobrazić coś bardziej nihilistycznego od władzy, która mordą sejmowego prominenta szyderczo śmieje się w nos narodowi, mówiąc mu, że rynsztok, którym uczynił instytucje państwa, martwi może 500 osób, a zdemoralizowany minister sprawiedliwości o cechach psychopaty, którego liczni faworyci w roli sędziów i członków ciał etyczno-dyscyplinarnych zajmują się chamskim „trollingiem”, śmie się nie podawać do dymisji
— napisał na swoim blogu znany ze skandalicznych wypowiedzi lewicowiec prof. Jan Hartman, zarzucając prezesowi Prawa i Sprawiedliwości „okradanie narodu i karmienie zdeprawowanego kleru miliardami (sam Rydzyk dostał blisko ćwierć miliarda!), by kupić za ich sprawą głosy wyborców”.
Trudno o coś bardziej cynicznego niż obstawianie się najgorszego autoramentu szumowinami i wulgarnymi karierowiczami z czasów PRL na przemian z młodymi faszystami
— kontynuował, dodając, iż „historia rozliczy Kaczyńskiego, który w swojej głupocie i pysze roztrwonił polską demokrację, oddał kraj już bez reszty w pacht watykańskich bonzów i uczynił igraszką Kremla”.
A z czego ta głupota i to zepsucie sfrustrowanego dyktatorka?
— indagował Hartman, by sam sobie udzielić odpowiedzi:
Ano z samej esencji ruchu endeckiego, którego jest nieodrodnym synem. A esencją tą jest cyniczny nihilizm i bezwzględna żądza władzy.
I w tym kontekście rozwinął:
Bo nic się nie liczy w świecie oprócz władzy. Można i trzeba jej podporządkować wszystko, a na początek można sobie gębę wypełnić frazesami o prawdzie i moralności – jak wygłodniały żul słoniną i czosnkiem. Można udawać kretyna-bigota, można kraść, można łgać, w końcu można wszystko. Bo nic się nie liczy, nic nie jest prawdziwe ani święte. A jak zaboli sumienie, to zaraz można je zagłuszyć, kłamiąc samemu sobie do poduszki, jaką to ma się „misję” i jak to jest się „nierozumianym”
— lżył profesor.
Oto mentalność i moralność wiecznych Kaczyńskich nowoczesnej Europy. A jeśli do tego dodamy osobiste obsesje tego naszego – prywatną nienawiść do Michnika, Wałęsy i Tuska, nieleczone kompleksy i blokady oraz paranoję na punkcie Smoleńska – mamy gotowy obraz naszego straszno-żałosnego despotka
— dodał, wiadra pomyj wylewając również na sam polski naród, a przynajmniej tą jego część, która głosuje za Prawem i Sprawiedliwością.
Lud Kaczyńskiego nie potrzebuje pozorów. Potrzebuje pieniędzy i poczucia, że rządzą „swoi”. Nic więcej. Żadne łajno, żaden rynsztok mu niestraszny. Paranoicy, psychopaci, patologiczni Narcyzowie i ograniczone umysłowo prymitywy mogą się czuć bezpiecznie. To ich czas. Ich Polska
— napisał, zaznaczając, iż „Kaczyński jest przywódcą tego stada troglodytów, bo jest inny”.
Trzyma to wszystko za pysk, samemu nie będąc jednym z nich. Jego trzymają lekarze, a on resztę. Taki ciekawy łańcuszek zależności. A wokół wasale – w większości nędzni i tchórzliwi, ale paru bardziej możnych i sprytnych. Tu Rydzyk, tam Ziobro, Macierewicz czy Gowin. Sejfy z hakami, brudne powiązania biznesowe, przejęte spółki i „wałki”, ruscy szpiedzy, gangsterzy i inne cwaniaczki. Szantaże, lewizna, prywatne wojenki i urazy, duże deale na dużą kasę, ruscy, lobbyści z przemysłu i z Watykanu, cyniczni doradcy, intryganci i zdrajcy, taśmy, zdjęcia, romanse i znowu gangsterzy
— wyliczał.
Lżenie Hartmana nie ominęło również Kościoła katolickiego, któremu zarzucił wspieranie hitlerowców w 1939 roku i ukrywanie ich po wojnie, kradzież ziemi, wyłudzanie pieniędzy, chronienie pedofilów i mowę nienawiści.
To nie my jesteśmy nihilistami, panie Kaczyński! To pan nim jest – bezwstydnie promując zakłamaną u samych swych podstaw ideologię i opluwając wszystkich, którzy – mimo namolnej i masywnej propagandy – mają odwagę jej nie ulegać. Pańskie załganie i cynizm – będące najwidoczniejszymi znakami nihilizmu właśnie – sięgają tak daleko, że mając w pogardzie swoich kościelnych kontrahentów, z którymi robi pan swoje deale (głosy za kasę, głosy za ustawy), jest pan zdolny wełgać w samego siebie mgliste przeświadczenie, że ta wstrętna i amoralna działalność ma jakieś głębsze racje „historyczne” i może być moralnie usprawiedliwiona.
— kończył swoją tyradę.
Wypowiedź Hartmana wpisuje się w szerszą strategię środowisk lewicowych zohydzania Jarosława Kaczyńskiego w oczach jego wyborców, a że przy okazji udało mu się uderzyć w Kościół katolicki – to dodatkowy bonus. Z pewnością może liczyć na wdzięczność pewnych środowisk, wyznających goebbelsowską zasadę, że kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się prawdą. Hartman postanowił najwyraźniej rzucać błotem tak długo, aż w końcu się przyczepi, a że czyni to językiem nielicującym z uzyskanym przez niego wykształceniem, to najwyraźniej go w żaden sposób nie mierzi. W końcu chodzi mu o to, aby Polacy spojrzeli na Kaczyńskiego jego oczami. Tymczasem Polacy spoglądają na Hartmana przez pryzmat jego słów, a widok ten do przyjemnych bynajmniej nie należy.
aw/https://hartman.blog.polityka.pl
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/blogi/463369-hartman-lzy-kaczynskiego-i-wyborcow-pis-prymitywy