Myślicie, że inwazja kleszy już za nami? Nic bardziej mylnego. Jeszcze większym zaskoczeniem może być ich ilość i wielkość. Przekonałam się o tym w ostatnich kilku dniach. Malutkie, jasne, niemal przezroczyste, tuż przy skórze wyglądają jak pieprzyki. Nimfy kleszcza.
Występują gromadami. Dosłownie! Pod mikroskopem wyglądają jak prawdziwi drapieżcy, mimo wątłego, milimetrowego odwłoku. Oderwane pozostawiają na ciele czerwone kropeczki, które na ludzkiej skórze wyglądają jak zwykła, niezwykła wysypka.
Miałam okazję obserwować to osobliwe zjawisko wraz z niechcianymi intruzami na moim psie. Ilości żywych drobinek, które wbiły się w jej ciało, zatrważała. Kolejno, raz po raz odrywałam wczepione w skórę larwy, które głównie objęły okolice głowy, pyska i uszu. Prawdopodobnie psina wpadła w gniazdo pełne krwiopijczych pajęczaków, których po wykluciu się mogą być tysiące.
„Samica kleszcza składa nawet 5 tysięcy jaj. Robi to w ciemnych wilgotnych miejscach, np. w pniu starego, zbutwiałego drzewa czy w ściółce leśnej pod dającym cień krzakiem. Jaja kleszcze to bardzo małe białe kuleczki, które wszystkie razem wyglądają jak plamka śliny czy żabi skrzek. W ciągu kilkunastu dni wylegają się z nich larwy, które rozchodzą się na kilka metrów od gniazda i czekają w ukryciu na potencjalną ofiarę.” Medonet.pl
Jak informują biolodzy, takie larwy najczęściej czepiają się delikatnej skóry dzieci, a miejsce ugryzienia przypomina wysypkę, kompletnie niekojarzoną z kleszczami. Niestety, choć nimfy te nie przenoszą boreliozy, z całą pewnością częstują żywicieli Babeszjozą (piroplazmozę). Wiadomo, że choroba ta dotyczy psów, niestety i dla człowieka kilka z jej odmian stanowi zagrożenie.
Żeby było jasne, pies był zabezpieczony środkami w postaci obroży owadobójczej i kroplami spot on. A ponieważ, w ściąganie intruzów z psiej skóry i sierści stało się obrzydliwie uciążliwe i niebezpieczne (czas mijał), sięgnęłam po tabletki podawane doustnie. Opinie wyrażane na ich temat są różne. Niektóre nawet drastyczne. Na szczęście u nas efekt był pozytywny i w ciągu kilku godzin zaczęłam usuwać martwe a później zasuszone kleszcze z psiego ciała. Dodam, iż drżałam z niepokoju nad resztą mojej licznej ludzko-zwierzęcej rodziny. Wielkie sprzątanie i pranie wypełniło mi dwa dni. Dziś jestem spokojniejsza, ale z dozą niepokoju po każdym spacerku zaglądam zwierzakom w oczy, wygłaskując ich sierść.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/blogi/398302-to-jeszcze-nie-koniec-kleszczy