Podczas spacerów z psem notorycznie oglądam trawniki wysłane psimi odchodami. Staram się nie irytować, co bywa trudne, kiedy spacer wygląda jak stąpanie po polu minowym. Na szczęście moja optymistyczna dusza i tu znalazła uzasadnienie zastanych śmierdzących kwiatuszków. I to nie byle jakie.
Chyba zaczęło się od krów…
Kiedy w latach sześćdziesiątych w Australii krowie łajno stanowiło poważny problem, a muchy jak kurz oblepiały tamtejsze społeczeństwo, z pomocą i niebanalnym pomysłem przyszedł dr George Bornemissza z Commonwealth Scientific and Industrial Research Organization (CSIRO). Rozpoczął prace nad programem zasiedlenia żuków w celu recyklingu krowich „kwiatuszków”, jak mawiali o tych odchodach uczeni. Projekt ten nosił nazwę Australian Dough Beetle. Jego sukces przerósł najśmielsze oczekiwania, a pomysłodawca otrzymał w 2001 roku Medal Orderu Australii za swoje usługi w dziedzinie entomologii australijskiej. No ale krowie kwiatuszki są niemal tak cenne, jak ich producenci, czyli krowy. Do tego święte, zwłaszcza w Indiach. Tam też krowie placuszki bywają zdobione ciętymi kwiatami. To osobliwe podziękowanie za dary ziemi i jednocześnie rytuał, którego celem jest przywołanie bogini bogactwa. Dlaczego właśnie tak? A to dlatego, że tylko krowa pojawia się w świętych tekstach, co więcej, bywa traktowana jak matka.
To jeszcze nie koniec krowich opowieści, bo warto wspomnieć, że w Japonii produkuje się z nich sztuczną wanilię. I to zupełnie serio. Niejaki profesor Jamamoto zajmuje się tym osobliwym tematem. Podobno taka wanilia jest dużo tańsza i równie smaczna.
Cudne właściwości zwierzęcych odchodów wykorzystywały nawet gejsze. Malowały twarze na biało papką powstałą z odchodów słowika. Do dziś słowicze odchody cenione są w kosmetyce bardziej niż najlepsze kremy przywracające młody wygląd bowiem enzymy trawienne słowika, doskonale oczyszczają ludzką skórę.
Najdroższa kawa świata też z odchodami ma wiele wspólnego. Odpowiedzialny jest za to łaskun palmowy, który zajada najlepsze ziarna kawy, a potem je wydala. W jego przewodzie pokarmowym ziarna przechodzą proces zmiękczenia podobny do palenia kawy. Kopi luwak lub kawa luwak stanowi nie lada gratkę dla smakoszy a za jej kilogram trzeba zapłacić około tysiąca euro.
Widziałam artystkę rzeźbiącą z krowiego łajna i pasjonatów budujących dom z krowich odchodów. Drugie życie czegoś, co miało być tylko śmierdzącą wydzieliną może przerastać nasze wyobrażenia, ale istnieje i ma się świetnie. Do tego jest doskonałym źródłem informacji o nas i wszystkich innych stworzeniach.
Zatem wracając do sedna, należy mieć nadzieje, że i psie odchody doczekają się drugiego życia i zostaną wykorzystane do wyższych celów. Ciekawa jestem, czy już ktoś zainteresował się tematem nie tylko z punktu śmierdzącego problemu miejskiej zieleni, ale potencjału do zagospodarowania. Może odnawialne źródło energii, tej pozytywnej zwłaszcza. Byłby to niekwestionowany powód do sprzątania po pupilu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/blogi/398173-smierdzacy-potencjal
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.