Nie chcę tu pisać o ostatnim spektaklu w „Teatrze Powszechnym”. Bo na nim nie byłem i nawet się nie wybieram. Oliver Frljić to nie pierwszy i nie ostatni skandalista sceny. Już telewizyjne migawki obleśnego/obrazoburczego „happeningu” z figurą Papieża przybliżyły mi „artyzm” kolejnego, pseudoteatralnego popaprańca zarabiającego kasę na obrażaniu uczuć religijnych ludzi wierzących i wprawiającego w zażenowanie przyzwoitych ateistów. Nie gustuję zupełnie w tego typu „eksperymentach”.
Liczne, coraz liczniejsze (niestety) niesmaczne i bezsensowne epatowanie wulgaryzmami połączone z nadużywaniem seksualności przekazu – to nie tylko równia pochyła dla teatrów. To przede wszystkim ogromne wyzwanie i stres dla prawdziwych aktorów, ludzi, którzy poszli do szkół teatralnych chcąc realizować swe marzenia o Wielkiej Sztuce. Zapewne w najśmielszych snach nie przypuszczali, że zamiast występować na świętej dla nich, teatralnej SCENIE będą zmuszani do uczestnictwa w totalnej OBSCENIE.
Niegdyś praca w teatrze była dla artysty nobilitacją, możliwością obcowania z dziełami wybitnych twórców. Wymagało to perfekcyjnej gry aktorskiej, ogromnej wrażliwości, talentu i ogromnego zaangażowania wszystkich ludzi sceny – od reżysera po scenografa…
Ta „burdelizacja” tzw. „awangardowych” spektakli zmusza młodych, często wrażliwych aktorów do odgrywania prymitywnych, stripteasersko-pornograficznych ról. I to bez żadnego sensownego, artystycznego uzasadnienia. Z profanacją dzieł klasyków teatru włącznie. To rodzi wstyd, stres i poczucie obciachu. I często prowadzi do schamienia i sprostytuowania się ludzi sztuki.
Ideał sięgnął bruku… Szambo wybiło! A wyobraźnia kreatorów „awangardy” idzie tylko w jednym kierunku: w jakiej kolejnej kloace unurzać by swój przekaz, jakie świętości by tu obrazić, jakiego wyuzdania nie pokazano jeszcze publicznie…
Ww. „eksperymenty” mają tu również (a może przede wszystkim) aspekt polityczny. I zdecydowanie antychrześcijański. To czysta mowa nienawiści.
Testowanie wytrzymałości Polaków przekracza kolejne granice (sprawdzanie odporności muzułmanów skończyło się swego czasu dość nieprzyjemnie dla redakcji „Charlie Hebdo” w Paryżu).
I tylko jedno pytanie nurtuje mnie w takim przypadku: dlaczego ten dom publiczny utrzymuje się na naszą kasę?
PS I jeszcze tylko rymowane podsumowanie tematu: przypominam wierszyk z tomiku „Ja tu zostaję”:
ULTIMATUM
Dewianci, celebryci, artyści zboczeni,
Sfrustrowane pajace, twórcy nawiedzeni,
Performerzy żałośni i „instalatorzy”,
Nieudacznicy pędzla, dłuta, wiersza, prozy,
Skandaliści teatru, moderniści sceny
(Którym we łbach kotłuje seks, drugs & obscena),
Ubabrane w keczupie odjechane świry,
Taplające się w kale i rynsztoku zdziry,
Gejo-animatorzy, wielbiciele tęczy
(Co nas brakiem talentu dniem i nocą dręczą),
Demoralizatorzy młodzieży i dzieci,
Pedofile w natarciu (na szkoły i w sieci)…
Do was także się zwracam – „bohemo bez trwogi” –
Nieźle tutaj żyjąca z obrażania Boga
(Ale tylko naszego… Nie ruszy Allacha
Tchórz, co przed silniejszymi czuje zawsze stracha!)
Ja – zwykły obywatel i podatków płatnik –
Stawiam wam ultimatum. Żądam raz ostatni!
Genderowa czeredko, na dotacje łasa:
Baw się, proszę, w co zechcesz – lecz ZA WŁASNĄ KASĘ!!!
Wiem dobrze – jeśli zdacie się na wolny rynek –
Przepadniecie z kretesem. Ślad po was zaginie…
A z cyklu – znalezione w sieci – kolejna odezwa do celebrytów, w mistrzowskim wykonaniu Jerzego Zelnika.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/blogi/328543-burdelizacja-teatru-oliver-frljic-to-nie-pierwszy-i-nie-ostatni-skandalista-sceny