Jerzy Stuhr opisujący atmosferę Woodstocku: Zapachniało mi pierwszą wizytą papieża na błoniach krakowskich - liczba toi-toiów ta sama

Fot. PAP/Muszyński
Fot. PAP/Muszyński

Takimi oto słowy fraternizował się znany aktor na spotkaniu z młodzieżą w ramach woodstockowej Akademii Sztuk Przepięknych.

Całe powitanie brzmiało tak (za gazeta.pl):

Najpierw to przypomina pielgrzymkę, potem przypomniały mi się obozy harcerskie z dzieciństwa i młodości, a potem mnie już przerosło. Zaczęło mnie przerażać, czy jestem na wysokości zadania i czy sprostam waszym oczekiwaniom. Zapachniało mi pierwszą wizytą papieża na błoniach krakowskich - liczba toi-toiów ta sama.

Jak to się dzieje, że ludzie, którzy uchodzą za inteligentów, ludzie z ogromnym dorobkiem, ludzie niezwykle utalentowani, idole kultury masowej, nagle okazują się zwykłymi prostaczkami i tandetnymi obrazoburcami.

Czy rzeczywiście można szukać analogii pomiędzy mszami odprawianymi przez największego Polaka, Świętego Jana Pawła II i Woodstockiem, gdzie mają miejsce rzeczy, delikatnie ujmując, nie zawsze będące w kanonach zachowań porządnych.

Oczywiste jest, że większość audytorium na tym „wykładzie” to była młodzież, której stosunek do Kościoła jest co najwyżej obojętny. Jednak wkradać się w jej łaski, wycierając sobie buzię naszym kochanym Papieżem zwyczajnie nie uchodzi. Sprowadzić duchowe katharsis emanujące ze spotkań z Janem Pawłem II, do  toi-tojowej prozy i tworzyć paralele pomiędzy przeżyciem mistycznym a, jakże ludzką skądinąd potrzebą fizjologiczną, to niezwykłe dokonanie.

Można by taką wypowiedź zwyczajnie zaliczyć do niefortunnych, gdyby nie to, że słynny aktor ma spore tradycje w wyrażaniu swojej dezaprobaty dla katoli. Swój stosunek do naszej wiary wyraził w wywiadzie udzielonym (razem z synem Maciejem) Newsweekowi, którego tytuł był dość znamienny, „Męczarnia zwana Polską”:

Płytki katolicyzm. Taki na niedzielę. Po wyjściu z kościoła od razu możesz iść pod budkę z piwem.

Zresztą generalnie dla Jerzego Stuhra, Polaka, oprócz płytkiego katolicyzmu, cechuje antysemityzm i  histeryczny patriotyzm. Polak ma także skłonności do martyrologii, i najważniejsze jest to, żeby dać się pobić.

Takie postacie są niezwykle potrzebne do indoktrynowania młodzieży przybywającej na Woodstock, zwabionej darmowymi koncertami. Jerzy Stuhr, artysta z pewnością wybitny, znany z wielu, wręcz genialnych ról, jest niekwestionowanym autorytem. I gdy taki ktoś kpi sobie niewybrednie ze Świętego Jana Pawła II, to być może ten nasz Papież nie był otoczony nimbem, tylko takim wyżej postawionym klechą. Proste? Proste.

Niesamowite jest to, że ludzie, którzy zostali w tym, a nie innym społeczeństwie wyniesieni na piedestał, zaakceptowani i dzięki temu żyją w  luksusie, tak bardzo tegoż społeczeństwa nienawidzą, a wręcz nim gardzą i chętnie zbrukają rzeczy dla Polaków święte.

Jerzy Stuhr na zakończenie:

„Zawsze mam wątpliwość, czy stanę na wysokości zadania, czy usatysfakcjonuję publiczność. Dlatego zabraniam organizatorom i agentom mówić, ile kosztują bilety na mnie. Nie chcę wiedzieć, że ktoś wydał swoje „500+” tylko na mój występ - żartował Stuhr.”

Może i zażartował, ale drwienie z programu 500+, który przywraca godność polskim rodzinom, przez kogoś, kto raczej problemów finansowych na poziomie, za co kupić dziecku buty czy nawet coś do zjedzenia, szczęśliwie nie miał, jest czymś zwyczajnie podłym.

Jerzy Stuhr jest określany jako aktor znany i lubiany.

Dla coraz większego gremium pozostaje już tylko i wyłącznie „znany”.

CZYTAJ TAKŻE: Jerzy Stuhr na Woodstocku: „Zawsze patrzyłem podejrzliwym okiem, jak artyści zaczynali się za bardzo angażować po jednej stronie politycznej”

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych