Unia Europejska pilnuje stanu demokracji w Polsce, a w tym czasie straciła Wielka Brytanię i jest zalewana falą uchodźców

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Unię Europejską niszczy zadufanie i buta jej najwyższych funkcjonariuszy, którzy żyjąc pod kloszem luksusu i celebryctwa oderwali się całkowicie od rzeczywistości.

Komunikat z Brukseli (za polskieradio.pl) :

Nie będzie debaty i rezolucji Parlamentu Europejskiego na temat sytuacji w Polsce w przyszłym tygodniu w Strasburgu. Tak zdecydowała większość przewodniczących grup politycznych zasiadających w europarlamencie. Początkowo planowano, że rezolucja będzie dotyczyła sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego, a także ustawy o policji, sytuacji w mediach publicznych, lewica chciała też dyskusji o aborcji.”

CZYTAJ WIĘCEJ: Parlament Europejski robi krok w tył. Debaty o Polsce nie będzie! Przynajmniej do jesieni. Nowej daty nie wyznaczono

Przecież od początku roku było chyba widać, że najpoważniejszymi problemami Unii jest nieskrępowany niczym napływ uchodźców, agresywna polityka Rosji i  groźba Brexitu. W związku z tym, na czym skoncentrowała się Unia? Ano na sytuacji w Polsce.

Okazało się, że legalna władza, wybrana w demokratycznych wyborach to największe zagrożenie dla stabilności kontynentu. Troszczono się o Polskę jakby nagle stała się Koreą Północną, a  prawa człowieka były brutalnie deptane. Czy z nie tak odległej Brukseli nie widać, że u nas nic złego się nie dzieje? Owszem jest rozróba zgodnie ze scenariuszami pisanymi niekoniecznie w Polsce. Owszem są próby wywołania rozruchów przez grupy awanturników. Chyba jednak, kto jak kto, ale wybitni fachowcy z Brukseli powinni prześwietlić te knowania w mig i współpracować nowym prezydentem i rządem. Natomiast oni ostentacyjnie stanęli ramię w ramię z rozhisteryzowaną opozycją, której elektorat podziękował w wyborach. Każda próba podgrzania atmosfery na ulicach polskich miast mogła liczyć na ich przyzwolenie, a wręcz patronat.

Dęty konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego, rzekoma inwigilacja obywateli czy „skok na media publiczne”, stawały się pożywką dla urzędników z Unii, by traktować polityków PiS jak niesfornych uczniaków. Można ich wezwać do Brukseli aby się tłumaczyli, można im nasłać Komisję Wenecką, można straszyć wszelkimi sankcjami zapisanymi w traktatach. Kto jak kto, ale my Polacy przekonaliśmy się o groteskowości osób zajmujących czołowe stanowiska w Unii. Przecież dla każdego, kto ma parę sprawnych komórek jest jasne, że w Polsce nie dzieje się nic złego, a demokracja kwitnie jak nigdy. Gdy wybory obsługiwały ruskie serwery i Państwowa Komisja Wyborcza szkolona w Moskwie, nikt w Brukseli nie zauważył żadnych niepokojących sygnałów. Gdy wybory samorządowe na jesieni 2014 r zostały ordynarnie podrasowane i okazało się, że była kosmiczna liczba głosów nieważnych, ok. 2 mln, też nie wzbudzało to najmniejszego zainteresowania brukselskich gryzipiórków. Zeszłoroczne wybory były najprawdopodobniej pierwszymi od dawna, gdy udało się rzeczywiście doprowadzić do wyrażenia woli narodu przy urnie. Jeśli to powoduje skomasowany atak na legalnie wybrane władze i nękanie ich przez różne europejskie instytucje, to chyba jednak coś z tą Unią jest nie tak.

Przygotowaną pieczołowicie na lipiec debatę na temat Polski odwołano dopiero pod wpływem szoku, jakim mimo wszystko jest Brexit. Widać wyraźnie, że takiego biegu wydarzeń nie brano w Brukseli poważnie pod uwagę. Przecież ta nasza Unia jest tak wspaniała, tak doskonała, że nikt przy zdrowych zmysłach jej nie opuści. A tu taka niespodzianka. Tłumaczenie jest jednak proste: angielski ciemnogród został zmanipulowany i dlatego podjął taką nieodpowiedzialną decyzję. Pojawiają się rojenia o powtórzeniu referendum, doniesienia o tym, że ci, którzy głosowali za „Brexitem”, teraz bardzo tego żałują.

Teraz jakby obrażeni przedstawiciele Unii, pohukują by Wielka Brytania jak najszybciej wyszła ze jej struktur, zakazują języka angielskiego jako urzędowego i organizują posiedzenia bez przedstawicieli Wielkiej Brytanii. Zebranie się sześciu państw wiodących w Unii, na zaproszenie kanclerz Merkel, w Berlinie, wróży, niechybny podział na lepszych i gorszych.

Najgorszą jednak prognozą jest format unijnych polityków. Ich rozradowane fizjonomie i pocałunki w czółko, w parlamencie europejskim, dowodzą, że są to pewnie tacy sami „królowie Europy” jak nasz Donald Tusk, pilnujący tylko swojej pensji (ok. 100 tys. miesięcznie) i niezliczonych przywilejów.

Europa stoi naprawdę przed poważnym wyzwaniami, bo czasy są niebezpiecznie dynamiczne. Liczenie na Brukselę w naszej sytuacji to  kompletna fantasmagoria. Więcej nam obecnie brużdżą, niż pomagają.

Na razie mamy „Brexit”, a skutki przybycia miliona uchodźców też muszą nastąpić, nie mówiąc o wielkiej niewiadomej jaką jest polityka Kremla.

Na szczęście Unia ma w planie przyjąć rezolucję na temat braku demokracji w Polsce już po wakacjach.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych