Mocne słowa o Wałęsie: "Nie może być tak, że gloryfikowane są jego haniebne uczynki". Gorzki moralitet o dwóch tradycjach

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. profil M. Kijowskiego na Facebooku
fot. profil M. Kijowskiego na Facebooku

Pisałem o burzliwym posiedzeniu sejmowej Komisji Etyki Poselskiej, na którym rozpatrywano wniosek Platformy o ukaranie Jacka Żalka z PiS za komentarz dotyczący manifestacji KOD w obronie Lecha Wałęsy. Skupiłem się na Kornelu Morawieckim, ponieważ pożegnał się on z komisją. Teraz więcej o samym pośle Żalku. Bo warto.

Żalek naraził się Platformie i Nowoczesnej, gdy w TVN odniósł się do manifestacji KOD w obronie Lecha Wałęsy, przeprowadzonej pod hasłem „My, naród”.

Jeżeli to jest naród, to rozumiem, że to jest ten naród, który miał krępującą przeszłość w SB i UB, ale to nie jest naród polski

— powiedział poseł PiS.

CZYTAJ WIĘCEJ: Mocne pożegnanie Morawieckiego z komisją etyki:„Nie można używać świętości do obrony podłości. Wałęsa był donosicielem”. Z Sejmu wzięte

Oburzony stawianym mu zarzutem sprzeniewierzenia się etyce, Żalek wygłosił przed komisją przejmującą mowę, niemalże moralitet, o ścierających się w Polsce dwóch tradycjach. Emocjonalnie przytaczał dramatyczne losy własnej rodziny.

Zależy mi, abyśmy rozmawiali o faktach. Jeśli chcemy rozmawiać o Lechu Wałęsie, to rozmawiajmy o jego tragicznej i niestety, w tym przypadku, haniebnej przeszłości. Tak przynajmniej wynika z informacji ujawnionych przez IPN. Z dokumentów wynika bowiem, że donosił na kolegów i współpracował z tajnymi służbami PRL

— zastrzegł Żalek.

Dziś jesteśmy świadkami ścierania się dwóch tradycji. Pierwsza z nich wiąże się z niepodległościowym podziemiem, z podziemiem AK i z żołnierzami niezłomnymi, a druga stanowi dziedzictwo związane z tajnymi służbami komunistycznego reżimu

— ocenił.

W tym kontekście Żalek wyjaśniał genezę swej wypowiedzi, za którą został postawiony przed komisją etyki.

Te dwie tradycje funkcjonują i chyba ta teza nie budzi u państwa wątpliwości. Teoretycznie, odpowiadając na pytanie odnosiłem się do kwestii, czy osoby, które wpisują się w tradycję gloryfikowania tajnych służb PRL, metod ich działania, sposobów łamania ludzkich sumień, zmuszania obywateli do składania donosów itd., stanowią naród. Tak naprawdę to przede wszystkim o to chodziło w kontekście ujawnienia zawartości teczki Lecha Wałęsy

— tłumaczył.

Jak stwierdził, „stało się publiczną wiadomością, że Lech Wałęsa donosił na swoich kolegów i brał za to pieniądze”.

Wcześniej mówili o tym opozycjoniści, nawet żona Lecha Wałęsy wspominała, że jakoby przez kilka lat co miesiąc regularnie wygrywał określoną sumę w Totolotka. Mogło to dawać podstawę do przypuszczeń, że pieniądze były przez Wałęsę pozyskiwane w jakiś inny sposób. Wiadomo, że rachunek prawdopodobieństwa wyklucza realną możliwość regularnego, comiesięcznego uzyskiwania w grze liczbowej wygranej w stałej, określonej wysokości

— stwierdził.

Według Żalka, Wałęsa nie miał odwagi przyznać się do swojego postępowania.

Właśnie o tym mówiłem w moim wystąpieniu. Bardziej zresztą ubolewam nie tyle nad faktem, że SB złamała Wałęsę, ale nad tym, że Wałęsa nie miał odwagi się do tego przyznać. Nie przyznał się i nie powiedział, że osoby związane z tajnymi służbami PRL dysponują teczkami z określonymi dokumentami. Jakie są to dokumenty pokazało ujawnienie teczek ze zbioru generała Kiszczaka. Oczywiście, Kiszczak trzymał teczki nielegalnie, całkowicie poza prawem. Mogły być one wykorzystywane do szantażu osób, które w tych teczkach figurowały, których haniebna przeszłość była tam odnotowana i zapewne do tego teczki służyły

— podkreślił.

Jeszcze raz nawiązał bezpośrednio do swej wypowiedzi w TVN:

Odpowiadałem na pytanie, czy osoby, które uzurpują sobie prawo nazywania siebie narodem i które jednocześnie gloryfikują postawy w mojej ocenie haniebne, wywodzące się z praktyk tajnych służb PRL zasługują na miano narodu. Moim zdaniem, nie zasługują. Jeśli jednak naród zdefiniujemy jako przywiązanie do tradycji UB i SB, to moje słowa należy rozumieć tak, jak je wypowiedziałem.

Żalek zaznaczył, że nie wypowiadał się na temat uczestników manifestacji KOD, bo oni nie interesują.

Interesuje mnie natomiast, pod jakimi hasłami zgromadzili się demonstranci, broniąc konkretnej tradycji, tradycji donoszenia na swoich przyjaciół, współpracowników, kolegów z organizacji, z którą się identyfikowali, a przynajmniej tak publicznie twierdzą

— precyzował.

Dla oddania uczuć i emocji, jakie nim targają, a także zilustrowania dwóch tradycji ścierających się w Polsce, opowiedział znamienną historię swojej rodziny.

Dziadek był przedwojennym sędzią w Warszawie. Po wojnie, za odmowę wstąpienia do partii nie dostał zatrudnienia w stolicy. Był to dla niego ciężki okres. Warszawiak, rodzina z tradycjami, a on zostaje zesłany na prowincję, gdzie tworzył od początku lokalny sąd. Pół roku później wszedł w życie dekret, który mówił o konieczności szkolenia przez sędziów osób bez cenzusu wykształcenia i przygotowania ich do wykonywania funkcji sędziego. Osoby te były zgłaszane do szkolenia przez służby. Po półrocznym szkoleniu zostawało się sędzią. Mój dziadek odmówił prowadzenia takiego szkolenia. Uczynił to w imię etosu zawodowego. Powiedział, że nie będzie tych ludzi szkolił i odszedł z zawodu

— opowiadał.

Drugi dziadek otrzymał z kolei propozycję współpracy z SB. Rozwiązał problem w taki sposób, stwierdził, iż woli popełnić samobójstwo i żeby służby pozwoliły mu w ten sposób honorowo odejść. Rodzina dziadka miała narodowe tradycje i dlatego dziadek poprosił, aby pozwolono mu godnie odejść, gdyż nie zamierza donosić na rodzinę i kolegów

— ciągnął opowieść.

Jak powiedział, losy dziadków nie znaczą, że w jego rodzinie nie było nikogo, kto współpracował z poprzednim reżimem.

Były takie osoby, ale w dalszej rodzinie. Należały one do PZPR, niektóre z nich donosiły. Ja jednak identyfikuję się z tradycją moich dziadków. Identyfikuję się z postawą mojego ciotecznego dziadka, który został wydany przez kolegę. Zginął w Warszawie na Powązkach. Ten kolega został złamany przez SS i wydał mojego dziadka. Mój dziadek nie wydał nikogo. Został zamęczony i spoczywa w Palmirach. To jest właśnie ta tradycja, która mnie zobowiązuje. Nie jest to jednak tradycja tych, którzy donosili, także moich rodaków, rodziny, przyjaciół mojego dziadka itd.

— dobitnie nawiązywał do swej wypowiedzi.

Mojej mamie odmówiono, na przykład, prawa do habilitacji w chwili, gdy odmówiła wstąpienia do partii. Z drugiej strony, w mojej rodzinie były osoby publiczne, pełniące bardzo ważne funkcje, które należały do PZPR i to one najbardziej piętnowały moją mamę z takiego powodu, że odmówiła wstąpienia do partii. Taka sytuacja mogła zagrozić ich karierom. Moim zdaniem, opisane dwie tradycje ścierają się w naszym kraju

— uzupełnił.

Podkreślał, że każdy ma prawo uczestniczyć w manifestacjach i wyrażać swoje poglądy, bo o to walczyliśmy.

Dziwi mnie jednak, jeśli dzieje się to w sytuacji, gdy do obrony własnych argumentów używa się manipulacji polegającej na tym, iż gloryfikuje się metody działania służb specjalnych PRL. Jeżeli ktoś chce gloryfikować Wałęsę jako wielkiego bohatera, który stanął na czele zrywu i wielkiego ruchu „Solidarność”, bardzo proszę. Nie może być jednak tak, że gloryfikowane są jego haniebne uczynki. I właśnie do tego się odnosiłem w mojej wypowiedzi, do tego haniebnego postępowania

— mówił.

Swego rodzaju moralitet Żalka mocno podziałał na komisję. Bez sprzeciwu postanowiono odłożyć rozpatrywanie wniosku o ukaranie posła. Przed wydaniem werdyktu posłowie Komisji Etyki Poselskiej mają zapoznać się z całą wypowiedzią posła, a nie opierać się jedynie na wyrwanym z kontekstu jednym zdaniu. A chodzi o kontekst znamienny.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych