A wydawało się, że sprawa jest już zamknięta. Zmarli pochowani, śledztwo jako tako przymknięte, wątpliwości zepchnięte na margines; do komisji Macierewicza i kilkunastu dziennikarzy, którzy nie dawali za wygraną i dalej jątrzyli. Co prawda raz na jakiś czas wychodziły takie informacje jak choćby ta pochodząca z Warszawskiej Prokuratury Okręgowej, która bez ogródek przyznała, że o sekcjach zwłok Rosjanie jedynie informowali Polaków, przeprowadzając je bez obecności naszych śledczych. Ale poza kilkoma głosami oburzenia, niewiele się wydarzyło. Przyzwyczailiśmy się.
Mimo wszystko, bliscy ofiar sprawy nie zostawili. Zdecydowali się na ekshumacje, bo za dużo było niedomówień, za dużo błędów i kłamstw urzędników państwowych, za dużo pytań, za mało odpowiedzi. Oczywiście spotkało się z to z kpinami. Teresa Torańska w rozmowie z Janem Ordyńskim nazwała ekshumacje zwłok „wykopkami”:
Bo my lubimy wykopki… (...) Bo to taka nasza narodowa specjalność.
Prezydencki doradca w pełni poważnie twierdził, że odpowiedzialnością za ewentualne nieprawidłowości przy pogrzebach należy obarczyć „konkretne osoby”, a nie instytucje państwa. Przywoływać słów Ewy Kopacz z 2010 roku chyba nawet nie warto, znamy je aż za dobrze.
W atmosferze kpin, pogardy i niczym nieuzasadnionej nienawiści bliscy tragicznie zmarłych nie dali za wygraną. Efekty ich dociekań okazały się szokujące. Ale znów, po kolejnej wstrząsającej informacji niewiele się zmienia. Pewna dziennikarka oznajmiła na Twitterze, że groby ofiar katastrofy powinno się traktować symbolicznie jako część zbiorowej mogiły. Sam dziś usłyszałem od inteligentnej i tak po ludzku dobrej osoby, że takie rzeczy się zdarzają i w zasadzie nie ma się co dziwić.
Co musiałoby się zdarzyć w sprawie Smoleńska, żeby Was ruszyło, oburzyło, żebyście zareagowali? Co musiałoby spotkać rodziny i bliskich zmarłych, żebyście spojrzeli życzliwie (albo przynajmniej neutralnie) na ich wysiłek? Jakie wątki okresu poprzedzającego katastrofę i samego śledztwa musiałyby wyjść na jaw, żebyście się ugryźli w język i oprzytomnieli?
Takie rzeczy się nie zdarzają, nie możemy ich traktować normalnie i przechodzić nad nimi do porządku dziennego. Dlatego ze zdziwieniem patrzyliśmy, jak przejmowane przez Rosjan śledztwo nie wzbudziło w Was oburzenia albo choć zastanowienia. Z niedowierzaniem obserwowaliśmy, z jaką łatwością przyjmowaliście kłamstwa komisji MAK, a później, delikatnie mówiąc, nieprecyzyjne informacje zawarte w raporcie Millera. Wreszcie, krew się w nas gotowała, gdy kpiliście z tych, którzy próbowali i próbują zadawać pytania, szukać prawdy. Dziś nie dziwi Was nawet to, że w grobie Anny Walentynowicz leżało inne ciało. To już nawet nie jest sprawa polityczna, to jest sprawa tak po prostu ludzka, co celnie zaakcentował redaktor naczelny naszego portalu.
CZYTAJ TAKŻE: Panie premierze Tusk, pani marszałek Kopacz, panowie ministrowie: A gdyby chodziło o waszą mamę albo waszą babcię?
Czy naprawdę pogarda i nienawiść do wszystkiego co związane z prawicą, PiS-em i Smoleńskiem pozbawiła Was wszelkich pokładów empatii? Pytam zupełnie pozbawiony złych intencji. Pytam, bo pewne zachowania były do tej pory standardem, bez różnicy na wyznanie lub jego brak, na poglądy polityczne, na miejsce i sposób wychowania. Za każdym razem, gdy wydaje się, że dotarliśmy do kulturowej granicy, pokazujecie, że jest do niej daleko.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/140544-co-musialoby-sie-stac-w-sprawie-smolenska-zeby-was-oburzylo