Petycję przeciwko eutanazji dzieci w Belgii podpisało ponad 200 tys.osób. Dziś trafiła ona do rąk króla Filipa I. Belgijskie media są zdziwione: „O co tyle szumu?” - pytają

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
sxc.hu
sxc.hu

Podpisy pod petycją były zbierane w 20 krajach świata. Jej adresatem jest głowa państwa belgijskiego - król Filip I. Sygnatariusze dokumentu domagają się od monarchy, aby nie podpisywał ustawy pozwalającej na eutanazję dzieci, która 13 lutego została przyjęta przez Parlament.

Prosimy o brak zgody na ustawę, której treść stanowi najbardziej przerażające prawo o eutanazji na całym świecie, prosimy Waszą Wysokość o zachowanie postawy monarchy, dla którego wartości etyczne mają fundamentalne znaczenie

- piszą autorzy petycji.

Organizatorem kampanii zbierania podpisów pod petycją jest hiszpańska fundacja CitizenGO. Wśród 200 tys. sygnatariuszy petycji, ponad 5 tys. pochodzi z Belgii.

Król Filip może zawetować ustawie, ale to nie oznacza wcale, że zostanie ona unieważniona. W 1990 roku jego wuj, ówczesny król Belgii Baldwin nie zgodził się na proaborcyjne zmiany w prawie. Złożył weto. Belgijski rząd uznał więc – za pomocą szeregu konstytucyjnych trików – że król jest „niezdolny do rządzenia państwem” i zatwierdził ustawę. Potem w trybie przyśpieszonym przywrócił Baldwinowi prerogatywy.

Zgodnie z ustawą o eutanazji dzieci lekarze mają prawo pozbawić życia osoby poniżej 18 roku życia, nieuleczalnie chore i cierpiące z powodu silnego bólu, bez perspektyw na polepszenie stanu zdrowia. Nowe prawo stanowi, że taka decyzja musi być zatwierdzona przez rodziców i lekarza, a młody pacjent musi być świadomy sytuacji i rozumieć, co oznacza eutanazja.

Po uchwaleniu nowego prawa na Belgię spadł deszcz krytyki. Wielu członków Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy podpisało deklarację uznającą to prawo za zdradę wobec najbardziej zagrożonych dzieci w Belgii oraz za ustawodawstwo, które "promuje niedopuszczalne przekonanie, jakoby życie mogło być niegodne życia, a to podważa podstawę cywilizowanego społeczeństwa".

Belgijskie media są zdziwione krytyką. Ich zdaniem to „przesada”.

O co tyle szumu? My, Belgowie przyzwyczailiśmy się do eutanazji, odkąd została zalegalizowana w 2002 roku. To dla nas normalność

- przekonuje Bart Sturtewagen, redaktor naczelny jednego z największych belgijskich dzienników „De Standaard”. Według niego Belgów irytuje dyskusja na ten temat.

Ciągle słyszy się tylko: zabijacie dzieci! My nie używamy takiego języka. Debata na ten temat toczy się u nas na zupełnie innym poziomie

-twierdzi Sturtewagen. I dodaje:

Od czasów pedofila Marca Dutroux nie było tak dużego zainteresowania Belgią. Szkoda, że jest to negatywne zainteresowanie

Ryb/Le Figaro/Le Soir

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych