Kabaretowe tłumaczenia Protasiewicza. "Zagrała we mnie polska dusza. (...) Solidaryzowali się z Berkutem!" Niemiecka prokuratura wszczęła postępowanie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
platforma.org
platforma.org

Jak on mnie wtedy szturchnął, ja nie jestem delikatny. I on mówił: „Wystarczy, że Łucenkę pobiliśmy, Ciebie nie będziemy bić...”

- tłumaczył się Jacek Protasiewicz w rozmowie z tvn24, próbując wyjaśnić incydent, do jakiego doszło na lotnisku we Frankfurcie nad Menem.

CZYTAJ WIĘCEJ: TYLKO U NAS! Niemiecki "Bild": Pijany eurodeputowany Jacek Protasiewicz z PO wywołał awanturę na lotnisku we Frankfurcie nad Menem. Interweniowała policja

Wcześniej niemiecka policja poinformowała, że złożyła doniesienie w sprawie znieważenia funkcjonariuszy państwowych. Teraz zajmuje się nim frankfurcka prokuratura - powiedział "Gazecie Wyborczej Wrocław" Manfred Füllhardt, rzecznik prasowy komendy policji we Frankfurcie nad Menem.

Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego tłumaczył, że rozmawiał już z Martinem Schulzem, który miał być "zszokowany" nagraniem, które posiada europoseł PO. Protasiewicz zapewnił, że pokaże go na specjalnej konferencji prasowej. Próbował odtworzyć go na antenie stacji - jednak bez skutku.

Jakość jest słaba, bo ja go miałem w kieszeni... To już jest po, gdy wezwałem patrol policji – zapraszają mnie, bym poszedł na komisariat. Kiedy odebrał mi telefon, co jest nagrane tutaj... I mówi, że musi mi założyć kajdanki. Zrobili to! Ja się poddałem, nie było z tym problemu... Pierwsze pytanie i od razu dałem paszport dyplomatyczny. Oni naruszają prawo, a nie ja. Ten dźwięk tu jest nagrany! Tam jest dłuższy fragment, gdy idziemy ulicą do samochodu, radiowozu... Mam ręce z tyłu skute i on mnie wtedy sadza do samochodu – to nie jest eleganckie!

- mówił zdenerwowany Protasiewicz.

Po czym dodał, że zachowanie niemieckich policjantów było bardzo dziwne:

Jak on mnie wtedy szturchnął, może więcej niż szturchnął, ale ja nie jestem delikatny. I on mówił: „Wystarczy, że Łucenkę pobiliśmy, Ciebie nie będziemy bić...” Gdzie jest problem? Nie zakładam, że ten człowiek był na Majdanie, ale to niebezpieczne i ilustruje sposób myślenia: on się solidaryzuje z Berkutem!

- pieklił się Protasiewicz.

I dodawał:

Zwłaszcza Niemcy w tej sprawie muszą być wyjątkowo ostrożni. Powiedziałem to Schulzowi i on jest zszokowany! Ja się nie obawiam publikacji żadnych zdjęć z żadnej kamery. Na pewno będzie zarejestrowana sprzeczka słowna i to, jak celnik, który – proszę mi wierzyć – popycha mnie! To jest skandaliczne! I mówi raus!

- przekonywał.

Polityk Platformy Obywatelskiej raz jeszcze streścił to, co działo się na lotnisku:

Ja... wie pan... Jest zapis, że zabieram bagaże. Po dwóch krokach zawróciłem, bo pomyślałem sobie, że nie wiem, zagrała we mnie polska dusza. I nie odejdę bez tego, że "raus" w moim kraju się źle kojarzy. On powtórzył – a ja wtedy, że "raus" kojarzy się z "heil Hitler", młody człowieku. On mnie pchnął, a ja wtedy powiedziałem, by pojechał do Auschwitz i zobaczył, jakie są skutki używania siły przez ludzi w mundurach. On się wtedy zmiarkował, że przesadził. Przyszli celnicy i wezwali patrol, który dał do wiwatu

- żalił się Protasiewicz.

Pytany o wypity przez siebie alkohol, oburzył się:

Może się pan koncentrować na tym... Niech pan poczeka! To jest polski adres, stewardessa. Wyszliśmy z innymi do autobusu, jechaliśmy z tłumem ludzi... Wyszedłem, wyjąłem swoje dwie torby... gdyby było tak jak pisze „Bild”, to wielu Polaków by to widziało. Proszę ich zapytać! Byłem przekonany, że robię tak jak należy. Gdybym był solidnie wcięty, to nie pobraliby krwi? Nie zbadali by mnie alkomatem? To jest wydumany problem!

- złościł się Protasiewicz.

I podkreślał:

Nie chodzi o mnie – nie jestem człowiekiem wrażliwym. Ale oni pozwalają sobie na takie rzeczy osobie, które ma paszport dypolmatyczny, to co są w stanie zrobić biednemu Polakowi, który nie zna niemieckiego?

- zakończył polityk PO.

lw, tvn24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych