wPolityce.pl: Narodowe Centrum Studiów Strategicznych opublikowało raport "Geografia wojskowa Bałtyku. Wnioski dla kierunków modernizacji Sił Zbrojnych RP". W dokumencie odnosicie się Państwo m.in. do sytuacji politycznej na Białorusi i Ukrainie. W jaki sposób wiąże się to z sytuacją militarną Polski?
Tomasz Szatkowski, prezes zarządu NCSS: W raporcie zajmujemy się rejonem Bałtyku i zadaniami dla Sił Zbrojnych RP związanych z tym właśnie obszarem. Staramy się jednak spojrzeć na problem szerzej, analizując całe spektrum różnych zagrożeń. Przedstawiamy przesłanki, które wskazują, w jakich okolicznościach Bałtyk może być ważnym teatrem działań militarnych. Z naszej analizy wynika jednak, że póki będzie istniało potencjalne zagrożenie z kierunku wschodniego na lądzie, póki będziemy mieli do czynienia z poważnymi rosyjskimi zdolnościami bojowymi na Białorusi i w Obwodzie Kaliningradzkim, póki będzie istniało podporządkowanie białoruskich sił dowództwu rosyjskiemu, kierunek Bałtycki będzie miał znaczenie drugorzędne. Staje się to tym bardziej prawdą, jeśli dojdzie do zwasalizowania Ukrainy przez Rosję. W gronie ekspertów, którzy prowadzili prace związane z analizą szerszych problemów obronności Polski, doszliśmy do wniosku, że dopiero po zwasalizowaniu Ukrainy Rosjanie zyskują swobodę działań na Wschodzie. Wtedy mają oni swobodę w działaniu, jeśli przyszłaby im ochota na uderzenie na Polskę. Ich ugrupowanie sił operujące z kierunku białoruskiego nie musiałoby się obawiać oskrzydlenia od południa.
Na ile poważne jest to ryzyko?
Nie twierdzę, że obecnie Rosja ma takie plany. Wskazujemy jedynie, że wasalizacja Ukrainy, nawet bez stacjonowania tam jednostek rosyjskich, umożliwia siłom rosyjskim znacznie większą swobodę operacyjną.
Widząc to, co dzieje się na Wschodzie, warto się zatem w ogóle przejmować Bałtykiem? Może należy "odpuścić" sobie ten kierunek?
Stwierdzamy w naszym raporcie, że dopóki istnieje zagrożenie na kierunku lądowym, to właśnie ten kierunek powinien być dla Polski priorytetem. Bez względu na położenie geograficzne państw, wojny rozgrywają się raczej na lądzie. Obrona lądowa jest szczególnie ważna w przypadku Polski. Przecież Polska nie kontroluje wyjścia z Bałtyku, a my jesteśmy państwem otoczonym lądem z trzech stron. Nasze bezpieczeństwo będzie się ostatecznie rozgrywać na lądzie, choć zapewne także i w powietrzu czy przestrzeni cybernetycznej, dopiero w następnej kolejności ważyć będzie środowisko morskie. Działania morskie mogą być czynnikiem umożliwiającym operacje na lądzie, jak było w przypadku wojsk alianckich na froncie zachodnim w czasie II wojny. Jednak główne operacje miały miejsce na lądzie. To na lądzie trzeba ostatecznie odnieść zwycięstwo. Napoleonowi i Hitlerowi we znaki dawały się blokady morskie, ale nawet wtedy wciąż potrafili do pewnego czasu zwyciężać na lądzie. To trzeba odnosić do Polski, tym bardziej, że walka morska ma również swoją specyfikę, rządzi się swoimi prawami.
Na czym polega ta odmienność?
W czasie walki lądowej mniej liczna strona broniąca kraju może wykorzystywać np. ułożenie terenu na swoją korzyść, uzyskując nawet przewagę. Walka w środowisku morskim charakteryzuje się odmiennymi prawami. Tu przewaga technologiczna i skala zaangażowanych sił znacznie szybciej prowadzi do zwycięskiego rozstrzygnięcia. Przeważający przeciwnik jest trudniejszy do zatrzymania na wodzie niż na lądzie. Jeśli nie jesteśmy w stanie uzyskać przewagi technologicznej i liczebnościowej na wodzie, to nie ma sensu budować dużej floty tzw. niebieskich wód. Wyjątkiem od tych reguł walki morskich są jednak działania podwodne, więc postulujemy właśnie rozwój polskich sił podwodnych.
Jak w kontekście tego, co Pan mówi, patrzeć na aktualne wydarzenia na Ukrainie? Polsce powinno zależeć na zbliżeniu Kijowa do Unii również z racji naszego bezpieczeństwa militarnego?
Patrząc na militarny aspekt całej sprawy, jest to oczywiste. Utrzymywanie Rosjan chociażby w stanie niepewności dotyczącej ich dominacji nad Ukrainą, jest niezbędnym minimum, które nie da Rosji działać w sposób swobodny, jeśli miałaby ona wrogie wobec Polski zamiary. Jeden z gości naszej konferencji, na której prezentowaliśmy raport, Jim Thomas, za drugiej kadencji George’a W. Busha członek kierownictwa Pentagonu, obecnie wiceprezes wpływowego w sferze obronnej think tanku Center for Strategic and Budgetary Assessments, mówił, że Polska w ramach przygotowań do obrony przed Rosją powinna również potencjalnie myśleć o organizowaniu działań wywrotowych w obszarach buforowych. To słowa naszego amerykańskiego gościa.
W raporcie wskazują Państwo na zagrożenie z kierunku wschodniego, zaznaczając, że największe prawdopodobieństwo agresji dotyczy rosyjskich wojsk. Między nami a Rosją występują ogromne różnice potencjału. Jak zatem Polska powinna prowadzić politykę obronną?
W naszym dokumencie stwierdzamy, że wzrasta prawdopodobieństwo zagrożenia militarnego ze strony rosyjskiej. Nie oceniamy skali tego prawdopodobieństwa, gdyż nie jest to możliwe. Oceniamy jedynie, że takie zagrożenie rośnie. Rzeczywiście między Polską i Rosją występuje dysproporcja, ale pamiętajmy, że Polska ma do dyspozycji niemałe sumy środków na obronność. Dziś to jest około jednej siódmej wydatków rosyjskich, ale zaznaczmy, że nawet jeśli dojdzie do podjęcia decyzji o agresji nie wszystkie siły rosyjskie będą operowały na naszym kierunku. Jest wiele innych kierunków działania państwa rosyjskiego. A w środowisku lądowym, jak wspominałem, broniący się ma pewne atuty, z których może korzystać. Oczywiście musimy się jednak do tego dobrze przygotowywać.
Jak?
Pierwszym problemem jest sprawa rezerw osobowych. Stary system został rozmontowany w ramach tzw. profesjonalizacji Sił Zbrojnych. Od kilku lat trwają prace nad Narodowymi Siłami Rezerwowymi systemem rezerwowym, ale wciąż bez skutku. Należałoby również zbudować choćby namiastkę sił terytorialnych. Inną kwestią jest budowa możliwości kontrataku Polski w przypadku szczególnego rodzaju zagrożenia, np. w razie szantażu użycia broni nuklearnej. Wciąż pojawiają się scenariusze wskazujące, że Polska może być celem takiego ataku. Poza obroną powinniśmy mieć więc zdolność do zadania przeciwnikowi uderzenia na jego własnym obszarze. Nie daje to całkowitej gwarancji odstraszania ale potencjalny agresor nie będzie mógł dzięki temu bezkarnie szantażować czy zaatakować Polski.
Jakie możliwości kontrataku powinniśmy rozwijać?
Można rozważać różne scenariusze, choćby pozyskanie pocisków samosterujących dalekiego zasięgu. One nie stwarzają oczywiście takiego potencjału rażenia jak broń nuklearna, ale jeśli cele zostaną dobrze dobrane, mogą zrobić sporo szkód przeciwnikowi. Kolejnym celem jest rozwijanie zdolności cybernetycznych. Musimy mieć zdolności obrony cybernetycznej, ataków cybernetycznych. I to takich, które mają konsekwencje kinetyczne. Trzeba rozwijać zdolności ataku na instalacje krytyczne przeciwników, na sieci dowodzenia i łączności. Jednocześnie warto budować swoją infrastrukturę w takim sposób aby była na tego rodzaju ataki odporna. Warto również wskazać na konieczność rozwoju działań radioelektronicznych. Podobnie jedną z najważniejszych rzeczy są odpowiednie zdolności kontrwywiadowcze, od klasycznych działań operacyjnych po zwalczanie obcych operacji informacyjnych.
Rozmawiał Stanisław Żaryn
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/173401-wazny-raport-w-kontekscie-protestow-na-majdanie-szatkowski-wasalizacja-ukrainy-umozliwia-silom-rosyjskim-znacznie-wieksza-swobode-operacyjna-nasz-wywiad