Prof. Zoll i w PAN, i w "Wyborczej" walczy z niezależnymi naukowcami: "Teraz sobie z nas żartują w kabaretach... Czas odrzucić szantaż Macierewicza!"

Fot. YT/TVP Info
Fot. YT/TVP Info

CZYTAJ TAKŻE: Podwójny sukces prof. Biniendy! Naukowiec został najlepszym redaktorem naczelnym pisma naukowego w USA. Wyróżniono również jego studentów

Nieetyczne i naganne jest publiczne zajmowanie stanowiska i wydawanie sądów odwołujących się do wiedzy naukowej, przez osoby z tytułami profesorskimi, w której nie są specjalistami - uważa Komisja do spraw Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk.

Komisja do spraw etyki w nauce uznaje za jednoznacznie nieetyczne i naganne pojawiające się w Polsce przypadki publicznego zajmowania stanowiska przez osoby, nawet z tytułami profesorskimi i wyrażania przez nich kategorycznych sądów odwołujących się do wiedzy naukowej, w której nie są specjalistami

- czytamy w stanowisku Komisji do spraw Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk podpisanym przez przewodniczącego komisji prof. Andrzeja Zolla.

Postępowanie takie - głosi stanowisko PAN - prowadzi do nadużycia zaufania społecznego, co "godzi bezpośrednio w społeczny autorytet nauki i podważa jej wiarygodność, a tym samym stawia w wątpliwość kwalifikacje tych osób jako pracowników nauki".

Komisja do spraw Etyki w Nauce zwraca uwagę na zapisy Kodeksu Etyki Pracownika Naukowego uchwalonego przez Zgromadzenie Ogólne PAN wyznaczające standardy postępowania pracowników nauki.

Wśród uniwersalnych zasad i wartości, jakie obowiązują naukowców, Kodeks wymienia: wiarygodność polegającą m.in. na niewykorzystywaniu swojego naukowego autorytetu przy wypowiadaniu się poza obszarem własnej kompetencji. Naukowców obowiązuje też niezależność polegająca na m.in. prowadzeniu badań nie ulegając wpływom ze strony politycznych, ideologicznych lub biznesowych grup nacisku.

Każdy naukowiec, jako obywatel, dla którego sprawy publiczne nie mogą być obojętne, powinien zabierać głos, szczególnie wtedy, gdy jego kompetencje potwierdzone tytułem naukowym profesora, odnoszą się do problemu stanowiącego przedmiot publicznej debaty

- czytamy w przesłanym oświadczeniu PAN.

Wyrażona przez naukowców opinia stanowić będzie wtedy "drogowskaz dla obywateli", pozwalający wyrobić sobie właściwe zdanie na temat poruszanych publicznie spraw i związanych z nimi kontrowersji.

Zabierający głos w środkach masowego przekazu ponoszą więc szczególną odpowiedzialność za wiarygodność swoich wypowiedzi

- wyjaśnia komisja.

Stanowisko PAN koresponduje z wywiadem prof. Zolla w środowej "Gazecie Wyborczej", gdzie przyznał, że potrzeba zajęcia stanowiska pojawiła się w związku ze sprawą prof. Jacka Rońdy z Akademii Górniczo-Hutniczej, który współpracował z parlamentarnym zespołem zajmującym się wyjaśnieniem przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Teraz z nas, profesorów, żartują sobie w kabaretach. Te blefy, te kłamstwa bardzo zaszkodziły polskiej nauce. (...) Teraz specjaliści, zespół Laska, muszą cierpliwie tłumaczyć, jak doszło do tej katastrofy. Nie widzę potrzeby debaty. Bo i z kim?

- mówił prawnik w rozmowie zatytułowanej "Czas odrzucić moralny szantaż Macierewicza".

Czuliśmy się zastraszeni i zaszantażowani, że jeśli zabierzemy głos, staniemy się zdrajcami. Tamta strona gra nieczysto

- dodawał Zoll.

Temat ten poruszano już w marcu 2013 roku podczas spotkania przedstawicieli Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) z minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbarą Kudrycką. Przewodniczący KRASP, prof. Wiesław Banyś, rektor Uniwersytetu Śląskiego mówił wtedy: "Rzeczą niedopuszczalną jest dla nas to, że czasami niektórzy nasi profesorowie wypowiadają się na tematy, które nie są ich dyscypliną naukową".

lw, PAP, wyborcza.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.