Przemysław Wipler: "Sądzę, że coraz bardziej o mojej niewinności są przekonani ci, którzy mnie pomawiali. Dlatego nie pokazano monitoringu". NASZ WYWIAD

PAP/Paweł Supernak
PAP/Paweł Supernak

wPolityce.pl: Minęło kilka dni od incydentu przed jednym z warszawskich lokali. Wersja prezentowana przez pana oraz policję wciąż są rozbieżne. Pan mówi, że został pobity przez policję, policja oskarża pana o wywołanie bójki z funkcjonariuszami oraz działania sprzeczne z prawem. Został pan o coś formalnie oskarżony?

Przemysław Wipler: Moja sytuacja wygląda tak, że jestem publicznie oczerniany przez policję. Przez policję, która mnie pobiła. To jest fakt, potwierdzony przez obdukcję, czyli bardzo silny dowód. Zdaje się, że to jeden z najtwardszych dowodów w tej całej historii. Policja przez kilka dni podawała opinii publicznej nieprawdziwe lub rażąco nieprawdziwe wiadomości na mój temat. Policjanci powiedzieli w pierwszych godzinach, że sprawa jest prosta i łatwa do wyjaśnienia. Wiedząc, że jestem jeszcze w szpitalu, podawano wiele nieprawdziwych tez, zapowiadając, że po kilku godzinach znane będą zapisy monitoringu. Jednak minął już niemal tydzień, a zapisów monitoringu, którego ujawnienia również ja się domagałem, wciąż nie ma. Policja zasłania się w tej sprawie tym, że materiały przekazano prokuraturze. Wskazuje, że to już nie jest jej sprawa. Pomówiono mnie, zaatakowano w mediach, przekazano materiał, który mógłby rozwiać wątpliwości, prokuraturze, zamykając mi do niego dostęp. Ani ja ani moi pełnomocnicy, którzy wnieśli o ujawnienie wszelkich zapisów z monitoringu m.in. prywatnego, nie możemy uzyskać do nich dostępu. Dowiedzieliśmy się bowiem, że zapisy zostały przekazane policji i prokuraturze, więc są niedostępne.

Ma pan szanse na wywalczenie tych zapisów?

Jedynym sposobem, który być może da nam wgląd do tych materiałów, jest doprowadzenie do tego, że rozpocznie się postępowanie prawne, w którym ja będę stroną. I wtedy na prawach strony będę miał dostęp do akt. Jeśli więc jakiekolwiek zarzuty zostaną mi postawione, natychmiast zrzeknę się immunitetu w tej sprawie. Chcę, by bezzwłocznie rozpoczęło się postępowanie prawne.

Został pan, jak twierdzi, pobity przez policję. Czy zgłosił pan tę sprawę? Czy działania policji są przedmiotem osobnego postępowania?

Tej sprawy na razie nie zgłosiłem. Czekam na wyjaśnienia postępowania, które jak mówił minister Bartłomiej Sienkiewicz rozpoczęło się kilka dni temu. Szef MSW mówił, że postępowanie wyjaśniające trwa, czekam więc na wyniki i ustalenia. Jeśli okaże się, że te działania nie doprowadzą do postawienia zarzutów policjantom, będę pilnował, by odpowiednie powiadomienie zostało złożone.

Dlaczego pan czeka? To może sugerować, że nie jest pan pewien swojej wersji wydarzeń...

Po konsultacjach z prawnikiem uznaliśmy, że nie będę składał obecnie tego zawiadomienia. Jeśli do tego dojdzie, złoży je świadek wydarzeń, albo jedno ze stowarzyszeń, które mają zdolność procesową w sytuacjach dotyczących nadużywania siły przez policję. Chodzi o to, bym nie występował w tych postępowaniach w różnym charakterze - z jednej strony jako osoba oskarżana publicznie, która być może usłyszy zarzuty, a z drugiej jako świadek i pokrzywdzony. Wtedy można bowiem w sposób brutalny i agresywny rozgrywać takie postępowania.

Nie boi się pan sytuacji, w której monitoring nie rozwieje żadnych wątpliwości? Został pan publicznie oskarżony przez policję, a bez monitoringu może być panu trudno przywrócić dobre imię...

Pamiętajmy, że poza monitoringiem są również świadkowie tych wydarzeń. Jeśli postępowanie zostanie uruchomione, również będę powoływał świadków. Proszę pamiętać, że dysponuję silnym dowodem, jakim jest lekarska obdukcja. Ona pokazuje, że postępowanie policji w tej sprawie odbyło się ze złamaniem zasad praworządności w Polsce i Europie. Po jednej stronie mamy ludzi, którzy bili i świadków policyjnych. Po drugiej poszkodowanego i jego obdukcję. Warto również pamiętać, jak radykalnie zmieniły się oskarżenia pod moim adresem. Po pierwszych konfabulacjach, w których zarzucano mi czynną napaść na funkcjonariusza i udział w bójce, zmieniono kwalifikację moich działań, a kłamliwa nagonka stopniała. Ostatecznie okazuje się, że miałem wydawać polecenia funkcjonariuszom i rzekomo utrudniać czynności w stosunku do osób trzecich, których nie znałem.

Mówił pan na konferencji prasowej po wyjściu ze szpitala, że wszystkich szczegółów dotyczących wydarzeń i incydentu z udziałem policji nie pamięta pan dokładnie. Dziś jest pan pewien, że nie napadł pan na policję oraz, że to nie pan był stroną agresywną w tej sprawie?

Jestem przekonany. Sądzę, że coraz lepiej są o tym również przekonani ci, którzy mnie publicznie pomawiali. I również dlatego nie pokazano tego monitoringu do dziś.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.