Nie jest łatwo wziąć udział w referendum, jeśli nie jest się zameldowanym w Warszawie. Aż strach pomyśleć, co to będzie z jakością demokracji, gdy wejdą w życie zmiany w prawie, które ta ekipa zapowiada na 2016 rok, czyli zniesienie obowiązku meldunkowego.
Zaświadczenie o płaceniu podatków, umowa o pracę, rachunek za media, wyciąg z księgi wieczystej – to wszystko może być nam potrzebne, by móc zagłosować w referendum.
O to wszystko pytali stołeczni urzędnicy pana Marcina, którego przypadek opisuje „Rzeczpospolita”.
Mężczyzna pracuje w Warszawie od kilkunastu miesięcy. Od czerwca jest zameldowany na dwuletni pobyt czasowy. W stolicy płaci też podatki. Czy może głosować w referendum? Nie.
Chciał się dopisać do rejestru wyborców na Pradze-Południe, ale po spotkaniu ze sprytnym robotem ukrytym w przebraniu urzędnika, zrezygnował.
Żądali dowodów jego związku ze stolicą.
Wymagania urzędników po prostu mnie zszokowały. Oni chcą mieć wpływ na frekwencje w referendum i robią wszystko, by zniechęcić potencjalnych wyborców. Wiadomo, że osoba, która dopisze się do rejestru, pójdzie i zagłosuje za odwołaniem pani prezydent
– mówi pan Marcin, który w stolicy brał udział w referendum przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Wspomina, że wówczas wystarczył dowód osobisty. Teraz żądano od niego m.in. umowy o pracę, zawierającej poufne informacje, m.in. o zarobkach.
Rzecznik urzędu na Pradze-Południe Ewelina Buczyńska nie chciała tłumaczyć takiego potraktowania obywatela. Podobnie kierownik Biura Administracji i Spraw Obywatelskich. Dopiero jako „zwykli obywatele” dziennikarze usłyszeli w telefonicznej rozmowie:
Żądamy wielu dokumentów, by potwierdzić, że dana osoba rzeczywiście związana jest z Warszawą.
Co jest potrzebne w innych dzielnicach?
W Śródmieściu: w przypadku braku zameldowania na pobyt czasowy – umowa najmu mieszkania.
Na Mokotowie: umowa, PIT o rozliczaniu się w stolicy albo stałe rachunki opłacane w Warszawie, np. za telefon, Internet czy telewizję kablową.
Na Ursynowie: Oświadczenie właściciela zajmowanego lokalu (i potwierdzenie jego własności), jeśli brakuje rachunków, nie jest się zameldowany, a nawet mieszka bez umowy.
A teraz najlepsze – nie ma żadnych przepisów czy nawet wytycznych, jak traktować osoby chcące dopisać się do spisu wyborców.
To indywidualne decyzje urzędników, oni sami dokonują analizy dokumentów, zanim wpiszą kogoś do rejestru
– tłumaczy Jarosław Jóźwiak, szef Centrum Komunikacji Społecznej w stołecznym ratuszu.
A skoro urzędnik sam podejmuje decyzje, to wie, jak wiele od niego może zależeć. Przecież każdy głos może okazać się ważny. Lepiej więc, by go nie oddawać, nieprawdaż?
znp, rp.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/167500-co-zrobia-urzednicy-hgw-by-uniemozliwic-udzial-w-referendum-wszystko-no-moze-prawie-wszystko