"Igranie z podstawowymi prawami obywatelskimi może się źle skończyć". Sędzia Johann o uniemożliwieniu głosowania w referendum osobom niepełnosprawnym. NASZ WYWIAD

PAP/Leszek Szymański
PAP/Leszek Szymański

Warszawska PO w swej zaciętej walce o obniżenie frekwencji w warszawskim referendum nie chce utworzenia komisji wyborczych w miejscach, gdzie znajdują się osoby chore i niepełnosprawne.

CZYTAJ TAKŻE: Decyzją radnych PO na referendum w Warszawie nie będzie komisji wyborczych w szpitalach i domach opieki. Bezczelność i panika w partii Tuska sięga zenitu

Można w ciemno założyć, że Donald Tusk czy Bronisław Komorowski, bo obaj grają na obniżenie frekwencji dla ratowania skóry swej partyjnej koleżanki, popierają ograniczanie prawa wyborczego, czyli de facto łamanie konstytucji.

O zamachu na demokratyczne prawa obywateli w wykonaniu partii trzymającej od sześciu lat władzę w Polsce rozmawiamy z Wiesławem Johannem, sędzią Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, adwokatem.

 

wPolityce.pl: Jak można traktować działania Platformy Obywatelskiej w Warszawie?

Wiesław Johann: Zacznę od tego, że referendum jest dla mnie najbardziej demokratycznym wyrazem sprawowania suwerennej władzy przez Naród, zaś władzę tę zapewnia Narodowi konstytucja. Zaś konstytucja jest dla mnie rzeczą świętą. Więc jeśli zgodnie z prawem zostało ogłoszone referendum lokalne w sprawie odwołania pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, to jest oczywiste, że udział w tym referendum powinien mieć zapewniony każdy uprawniony, a więc każdy mieszkaniec Warszawy.

Tak więc mamy do czynienia z oczywistym ograniczaniem do decydowania o funkcjonowaniu władzy wykonawczej w Warszawie. Nawet próba takich działań, o jakich dowiedziałem się z portalu wPolityce.pl, jest dla mnie oczywistym ograniczeniem czynnego prawa wyborczego. Referendum jest przecież realizacją prawa wyborczego, ma tu zastosowanie kodeks wyborczy. Zawsze było tak, że dla osób chorych, przebywających w zakładach opieki, a nie mogących głosować w swoich komisjach wyborczych, organizowano głosowanie. Próba odebrania prawa do głosowania ludziom tylko z racji ich dolegliwości fizycznych lub braku możliwości poruszania się poza obręb miejsca, w którym muszą przebywać, bo to nie tylko przecież szpitale, ale i zakłady karne, jest ewidentnym ograniczeniem czynnego prawa wyborczego.

 

Co z tym można zrobić? Obecna władza, pewna ochrony ze strony swych zaprzyjaźnionych mediów, jest już tak bezczelna, że chyba już wszystko jej ujdzie na sucho.

Tylko jedno mogę zasugerować. Komitet organizujący zbieranie podpisów pod referendum powinien zwrócić się o interwencję do Państwowej Komisji Wyborczej. Zaś PKW zgodnie z kodeksem wyborczym powinna wszcząć odpowiednie kroki.

 

Bardzo często Donald Tusk i jego zaplecze medialne straszą największą partią opozycyjną w kontekście zagrożeniu dla demokracji. Czy w kontekście decyzji warszawskich radnych PO, a także nawoływań do bojkotu referendum przez Tuska, nie wychodzi na to jak jest w tym opowiadaniu o uciekającym złodzieju, który krzyczy: „łapać złodzieja”?

Bardzo ładnie pan to ujął, można tak to opisać. Ja patrzę na tę sprawę w kategoriach bardzo prostych. Patrzę na to przez pryzmat zasad konstytucyjnych. One są święte i nikt nie ma prawa ich łamać. Jeżeli z konstytucji wynika, że najwyższą władzę sprawuje Naród, jest on suwerenem, a tę władze sprawuje poprzez bezpośrednie działania takie jak wybory i właśnie  referendum. No i na naszych oczach odbiera się Narodowi, a raczej poszczególnym ludziom, którzy są – jak my wszyscy – cząstką tego narodu – prawo do głosowania.

 

Tyle tylko, że to jest norma dla tej władzy. Przypomina pan sobie słynne „hasło wyborcze” „zabierz babci dowód”? Dziś to taka akcja „zabierz babci dowód 2.0”. To taka zabawa konstytucją.

Tak, zabawa, ale która może się źle skończyć. Bo to igranie z podstawowymi prawami obywatelskimi. To nawoływanie przez premiera Tuska do bojkotu referendum jest jednym wielkim skandalem. Człowiek, który nie jest mieszkańcem tego miasta, a tylko z tej racji, że sprawuje funkcję prezesa rady ministrów, mówi: „nie idźcie do referendum, bo to zaszkodzi w czymś”. Na litość boską, to są rzeczy niedopuszczalne. To totalna degrengolada w wykonaniu premiera.

Warto przypomnieć, że kilka lat temu pan premier także nawoływał do innego bojkotu: „nie płaćcie abonamentu radiowo-telewizyjnego”. Co to jest do jasnej cholery? To są jakieś horrendalne pomysły.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

CZYTAJ TAKŻE: "Nie ma takiej granicy, której politycy PO nie przekroczą". Radny Maciejowski o uniemożliwianiu przez PO głosowania w referendum osobom niepełnosprawnym

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych