Komorowski optymistycznie o wojsku. Modernizacja idzie świetnie, Polska odstrasza agresorów, a cięcia w MON nie są groźne. Zagraża nam jedynie polityka ekspedycyjna

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Prezydent.pl
Fot. Prezydent.pl

W rocznicę zwycięskiej Bitwy Warszawskiej, w dzień święta Wojska Polskiego takiej rozmowy nie mogło zabraknąć. W Programie Pierwszym Polskiego Radia o polskiej armii mówił Prezydent RP Bronisław Komorowski. Niestety zdaje się, że zdolności strategicznego myślenia prezydenta odbiegają od umiejętności wojskowych z 1920 roku. Prezydent wielokrotnie wykazał się myśleniem życzeniowym i zaskakującym optymizmem. Złożył również zaskakującą deklarację - także w imieniu polskiego rządu.

Ale po kolei.

Bronisław Komorowski odniósł się do kwestii cięć budżetowych w wojsku. Przyznał, że odejście od zasady finansowania armii jest bolesne:

Każde ograniczenie, szczególnie przeprowadzane w takim nadzwyczajnym trybie, bez możliwości wcześniejszego zaplanowania, jest bolesne i szkodliwe. Natomiast jestem po rozmowie z panem premierem i z ministrem obrony narodowej. Ocena jest taka, że jeśli to odejście od zasady 1,95 proc. PKB na obronność zapisanej w ustawie z 2001 roku będzie tylko jednorazowym odstąpieniem, to katastrofy nie będzie.

Prezydent zdaje się sądzić, że raz złamaną zasadę można będzie przywrócić. To jednak myślenie życzeniowe. Po decyzji rządu, by łamać kolejne zasady związane z finansami publicznymi (poza finansowaniem MON również choćmy progi zadłużeniowe), żadna z tych zasad nie będzie poważnie traktowana przez nikogo. Nikt nie da przecież gwarancji, że rząd znów nie złamie ustawy o finansowaniu armii, jeśli zabraknie mu pieniędzy. Prezydent Komorowski zapewnia jednak, że ta sytuacja się nie powtórzy.

Mój wysiłek będzie się koncentrował na tym, aby zagwarantowane były pieniądze na priorytetowe zadania sił zbrojnych w 2013 roku i aby w 2014 roku zasada 1,95 procent PKB była w sposób bezwzględny przestrzegana. Inaczej nie da się planować rozwoju sił zbrojnych, jeśli nie ma gwarancji co do poziomu finansowania trudnego i kosztownego procesu

- wyjaśniał.

Zaznaczał, że mniejsze finansowanie armii nie może trwać dłużej niż rok.

To jest kwestia trudnej rozmowy z każdym rządem o tym, czy wydatki na modernizację techniczną sił zbrojnych należą do tych priorytetowych dla państwa polskiego. W moim przekonaniu - tak, szczególnie wtedy, gdy siły zbrojne dokonują wysiłku modernizacji, która także powinna przynieść pewne oszczędności

- wyjaśniał prezydent.

O jakich oszczędnościach mówił? Wymienił wycofanie polskich wojsk z Afganistanu oraz zmiany w strukturze dowództwa. W ocenie prezydenta dzięki tym dwóm procesom uda się kierować więcej środków na modernizację. Jednak nie rozwiał wątpliwości w tej sprawie - nie mówił ani jakie plany zagospodarowania żołnierzy ma Polska po wyjściu z Afganistanu, czy w ogóle takie plany są, ani jakie oszczędności da zbudowanie nowych struktur dowódczych. Zmiana struktury dowodzenia de facto zwiększa administrację wojskową, a nie zmniejsza.

Prezydent mówiąc o sytuacji w Afganistanie zaznaczył, że Polska będzie broniła uzgodnionego terminu wycofania wojsk. Złożył przy tym zaskakującą deklarację:

Polska chce skończyć z nieopatrznie ogłoszoną w 2007 roku polityką ekspedycyjną, która bardziej przystoi państwom, które mają swoje rozległe interesy wynikające z dawnych imperiów kolonialnych. To dla Polski nie była szczęśliwa decyzja, łatwego i licznego wysyłania żołnierzy na antypody świata. Z tą polityką kończymy.

Czy deklaracja prezydenta została uzgodniona z rządem? Dziennikarz rozmawiający z prezydentem nie pytał.

Zapytał natomiast, czy jeśli zajdzie taka konieczność Polska wyśle żołnierzy na zagraniczną misję NATO. Bronisław Komorowski wyjaśnił:

Polska jest oczywiście członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego i nam zależy na solidarności tego Sojuszu. I musimy się liczyć z tym, że taka konieczność może się w przyszłości pojawić. Jednak chodzi o to, by nie podejmować decyzji łatwo i na skalę taką, która by przekraczała polskie możliwości, polskie interesy, polskie potrzeby. Polska będzie gotowa rozważyć każdą decyzję Sojuszu, ale pięć razy ją obejrzy z każdej strony, zanim podejmie decyzję o wysłaniu kolejny raz polskich żołnierzy na antypody świata.

Odnosząc się do zagrożenia wojną prezydent wyjaśniał, że klasyczny konflikt nam nie grozi, ponieważ "dysponujemy własnym systemem obronnym".

Jeśli ktoś chce mieć poczucie bezpieczeństwa, to może budować m.in. w oparciu o zasadę, że potencjalny przeciwnik cztery razy się zastanowi, zanim podejmie decyzję dla siebie groźną i ryzykowną. Kto jest bezbronny ten o wiele częściej może padać łupem łupieżców, różnych politycznych. Polska jest w tej chwili mocna zarówno członkostwem w Sojuszu, jak i własną modernizowaną armią. Nasza armia nowoczesna, wyposażona w sposób nowoczesny jest naszym wkładem w Sojusz Północnoatlantycki, ale również jest argumentem na rzecz oczekiwania od innych członków Sojuszu, że będą mieli czym i będą chcieli udzielić pomocy Polsce. Warunkiem tego jest oczywiście posiadanie przez Polskę własnych zdolności uczestniczenia w obronie naszego terytorium. Takie są zasady na świecie, nikt z nich nie rezygnuje. Większość krajów zewnętrznych, poza NATO-wskich, nadal łoży ogromne sumy na wyposażenie własnych sił zbrojnych. I z tym się trzeba również liczyć, że podobny proces ma miejsce również w nieodległej geograficznie przestrzeni w stosunku do terytorium NATO i w stosunku do terytorium Polski

- tłumaczył Komorowski.

Ujmująca jest ta pewność prezydenta, związana z możliwościami polskiego systemu obronnego. Nawet cienia wątpliwości nie ma w wypowiedzi Bronisława Komorowskiego. Zastanawia nas również, o jakiej to "nieodległej geograficznie przestrzeni w stosunku do terytorium NATO i w stosunku do terytorium Polski", która nam zagraża prezydent mówił. Czyżby o Rosji? Prezydent nie doprecyzował. Zdaje się, że Rosją straszyć nie można.

Równie wielki optymizm prezydent wykazał komentując postępy w budowie polskiej tarczy antyrakietowej. Okazuje się, że już niemal wszystko gotowe. Prezydent pytany, co się zmieniło w tej sprawie, wyjaśnia:

Wszystko się zmieniło. Jesteśmy już po przyjęciu ustawy, która rozstrzyga o uruchomieniu procedur nie tylko przygotowujących w wymiarze technicznym całą operację, ale także i przetargi, które będą przeprowadzane po podjęciu strategicznych decyzji co do kształtu tej polskiej tarczy. To już ruszyło i będzie realizowane, pierwsze elementy będą realizowane, zaczną być realizowane w przyszłym roku. Ale oczywiście jest to operacja wieloletnia, wyposażenia Polski przed tego typu zagrożeniami, jakie są najbardziej typowe w konfliktach - a więc przed uderzeniem lotnictwa i rakiet. Bez tej ochrony, pieniądze wydawane na modernizację czołgów, okrętów i sił lądowych, są pieniędzmi, które znajdą się w warunkach ryzyka, gdyby doszło do sprawdzenia w warunkach kryzysu wojennego. To jest warunek logicznego rozwoju sił zbrojnych, abyśmy dysponowali kawałkiem polskiej tarczy, która będzie częścią o wiele większej tarczy, ogólnoNATO-wskiej. W tę stronę Polska konsekwentnie dąży, do tego zachęca całe NATO. NATO podjęło już decyzję o utworzeniu tarczy ogólnoNATO-wskiej. My chcemy mieć ten kawałek chroniący polskie niebo we własnej dyspozycji.

Prezydent zaznaczył również, że "jeśli chcemy liczyć na zobowiązania sojusznicze sami musimy dysponować siłą, tylko wtedy jesteśmy wiarygodni, jako nie tylko członek Sojuszu, ale również jako ten, który oczekuje od innych większego wysiłku".

Rzeczywiście Polska powinna dysponować siłą, powinna być wiarygodna. Jednak słuchając rozmowy z prezydentem Komorowskim trudno podzielać optymizm, jaki on prezentuje. Odwracanie się od Sojuszu i twierdzenie, że modernizacja polskiej armii idzie świetnie to przejaw oderwania od rzeczywistości, a nie chłodnej analizy, którą powinni prowadzić wszyscy zajmujący się bezpieczeństwem narodowym.

KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych