Donald Tusk miał okazję zachować się jak mąż stanu i po ujawnieniu sprawy podjąć zabiegi o przesunięcie szczytu o 2-3 dni. (...) tym się różni mąż stanu od polityka „zwykłego”, że potrafi robić rzeczy, które innym wydają się niemożliwe - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Andrzej Zybertowicz, socjolog UMK w Toruniu.
wPolityce.pl: Szczyt klimatyczny odbędzie się w Warszawie 11 listopada. To data niefortunna, ale pytanie brzmi, czy celowo niefortunna, czy, jak zapewnia Donald Tusk, po prostu tak się to złożyło?
Prof. Andrzej Zybertowicz: Sprawa ma kilka wymiarów. Po pierwsze, termin jest niefortunny. Mówi się, że w ustaleniach międzynarodowych panuje dobry obyczaj unikania wielkich międzynarodowych zgromadzeń w dniach świąt narodowych oraz w innych terminach, które mają potencjał polityczny. Skoro tak, to mamy tutaj do czynienia co najmniej z nieprofesjonalizmem tych, którzy negocjowali termin.
Druga kwestia. Przyjmując, że ktoś, kto ustalał termin nie miał złej woli, ale był po prostu niekompetentny, to nawet jeśli taki błąd miał miejsce, to Donald Tusk miał okazję zachować się jak mąż stanu i po ujawnieniu sprawy podjąć zabiegi o przesunięcie szczytu o 2-3 dni. Na Twitterze byłem krytykowany, że to przecież niemożliwe, ale odpowiedziałem, że tym się różni mąż stanu od polityka „zwykłego”, że potrafi robić rzeczy, które innym wydają się niemożliwe.
Wreszcie, nie można wykluczyć, że takie ustawienie terminu to świadoma manipulacja – mająca na celu świadome rozgrywanie napięcia społecznego. Aby to wykluczyć, należałoby jednoznacznie ustalić, kiedy i z kim ten termin został ustalony. Na portalu niezalezna.pl pod moim tekstem zalinkowano do strony Ministerstwa Środowiska, gdzie jest dokument z marca 2009 mówiący, że impreza ma odbyć się w przedziale 11-22 listopada. Co strasznego stałoby się, gdyby jej rozpoczęcie przesunięto o jeden dzień? Co ciekawe, 7 grudnia 2012 roku, oficjalna depesza CIRE mówiła o tym, że szczyt ma się odbyć na przełomie listopada i grudnia 2013.
Na konferencji prasowej premier Tusk powiedział, że o dacie szczytu klimatycznego ONZ postanowiła pięć lat temu - w 2008 roku. I wskazał, że minister Bartłomiej Sienkiewicz stanowisko szefa resortu spraw wewnętrznych sprawuje od zaledwie pół roku.
Po pierwsze, proszę zwrócić uwagę, że premier traktuje to w ten sposób, że Polska musi biernie przyjmować terminy. A po drugie, wykluczył związek z objęciem funkcji szefa MSW przez Bartłomieja Sienkiewicza, zaznaczając, że nastąpiło to później niż ustalenie terminu szczytu klimatycznego. Jednak chociaż oficjalne objęcie funkcji nastąpiło 20 lutego 2013, to decyzja o tym zapadła sporo wcześniej - na tyle wcześniej, że Sienkiewicz miał czas na uporządkowanie swojej sytuacji biznesowej.
To nie pierwszy raz, kiedy Tuskowi jakieś daty się nakładają, kiedy ważne polskie daty oczywiście "przypadkowo" nachodzą się z wydarzeniami rangi europejskiej. Skąd taka polityka odwracania uwagi od jednych wydarzeń na rzecz drugich i jaką rolę odgrywa w niej minister Sienkiewicz?
Odpowiem nieco żartobliwie: wygląda jakby Tusk najpierw utracił wiarę w Polskę, niedawno utracił wiarę w kanclerz Merkel, a teraz jest na etapie wiary w Bartłomieja Sienkiewicza. Wiary w to, że instrumentami policyjno-manipulacyjnymi uda się zachować władzę. Bo stan nastrojów i owoce rządów Platformy są takie, że w ramach normalnych procedur demokratycznych Tusk nie zachowa władzy. Chyba, że zaaranżuje jakieś napięcia, przesunięcia emocji społecznych na tyle radykalne, by ożywić straszak PiS-u. A sposobem na to jest nakręcanie niepokojów społecznych i przedstawienie siebie - na tle rzekomego faszyzmu - jako jedynego gwaranta stabilizacji. Taki przekaz zarówno dla wyborców polskich, jak i dla opinii międzynarodowej.
Jest jeszcze kwestia bezpieczeństwa. Czy Tusk nie za wiele ryzykuje, pozwalając, aby na ulicach Warszawy stanęli na przeciwko siebie grupy maszerujących patriotów i alterglobalistyczne bojówki, które niewątpliwie w Polsce z okazji szczytu się pojawią?
Jeśli Donald Tusk w istocie wierzy w to, że on jedynie musi ocalić Polskę przed różnymi strasznymi zagrożeniami, to może reagować jak dowódca na wojnie. Nie jest straszne poświęcić jeden odcinek, jedną brygadę, aby ocalić całą armię. Ale takie myślenie może prowadzić do poważnych nadużyć.
Rozmawiał Marcin Wikło
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/163458-prof-zybertowicz-stan-nastrojow-i-owoce-rzadow-platformy-sa-takie-ze-w-ramach-normalnych-procedur-demokratycznych-tusk-nie-zachowa-wladzy-nasz-wywiad
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.